Moda stała się tak popularna, że niemal nie sposób pojawić się dziś na szlaku i po drodze nie spotkać młodej pary. Czy to Morskie Oko, czy Rysy – nowożeńcy są wszędzie. Słońce, deszcz nie mają znaczenia. Przyjeżdżają z całej Polski, byle tylko w Tatrach zrobić sobie ślubną sesję.
Fotograf Jarek "Yarekk" Możdżyński z Zakopanego ma takich sesji kilkadziesiąt w sezonie. Cena od tysiąca złotych w górę. Chodzi z nowożeńcami wszędzie, wedle życzenia. Gdy rozmawiamy, ma akurat sesję na Nosalu. – Robiłem zdjęcia i pod Rysami, i na Przełęczy Mięguszowieckiej. Było i Siodło pod Łomnicą na Słowacji, i Hala Gąsienicowa. I Kasprowy, z którego schodziliśmy przez Kopę Kondracką. Chodzę wszędzie – mówi. Ale i tak największą popularnością cieszą się dwa miejsca: Morskie Oko i Kasprowy Wierch. A także różne doliny. Też piękne.
– Jak idziemy nad Morskie Oko to często z sześć młodych par mijamy. Tak bardzo sesje plenerowe w Tatrach są popularne – przyznaje fotograf Łukasz Nodzyński, który prowadzi studio fotograficzne ma w Poroninie.
Młodych widać z daleka i na szlaku zawsze wywołują sensację. Bo widok jest naprawdę niezwykły. Ona w białej sukni, makijaż, piękna fryzura. On w garniturze. Ale za to oboje w traperach. Z plecakami.
– Wkładają strój do plecaka i idziemy w góry. Najczęściej w tygodniu, wyruszamy o godzinie 5-6-ej, kiedy na szlakach nie ma jeszcze za dużo ludzi. Przebierają się w schronisku albo gdzieś po drodze. Na przykład pod krzaczkiem, Panna młoda czasem zabiera szpilki – mówi Łukasz Nodzyński.
Sama pamiętam taką sesję, niedaleko Czarnego Stawu Gąsienicowego. Młodzi z plecakami lekko zboczyli ze szlaku, wspięli się na dość niewysoką skałę i niemal nad przepaścią przyjęli słynną pozę z Titanica. Wszyscy się zatrzymywali. – Jeszcze trochę w lewo, jeszcze bardziej – powtarzał fotograf. A ludziom pewnie serca zamarły.
– Zawsze jest ogromne zainteresowanie. Turyści stają, śpiewają ”Sto lat!” – mówi Łukasz Nodzyński. On sam zainteresowanie takimi sesjami odczuwa ogromne. – Zdjęcia w górach chcą robić nie tylko z Podhala. Chętni przyjeżdżają nawet z północy Polski. Biorą tydzień urlopu i są – mówi. Jarek Możdżyński wręcz twierdzi, że tych z Podhala to jest tylko jeden procent. Reszta to cała Polska i zagranica. Azja, Anglia, Australia. Małżeństwa mieszane, ale nie tylko. Oto zimowa sesja Emmy i Wesleya.
Dariusz Kubis, fotograf z Tarnowa, też robi sesje ślubne w Tatrach. – Ludzie, którzy lubią chodzić po górach lubią mieć taką pamiątkę. Dla fotografa nie ma problemu. Sam chodzę po górach – mówi. Ponieważ nie mieszka na Podhalu, w Tatry przyjeżdża razem z nowożeńcami.
A przecież tak trudno w górach przewidzieć pogodę. Zdarzają się i burze z piorunami, i nagłe załamania pogody. – Z jedną parą nie trafiliśmy z pogodą, gdy szliśmy do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Lunął deszcz. I robiliśmy zdjęcia w deszczu. I tak wyszły piękne – mówi Łukasz Nodzyński.
Ale jak to z górskimi turystami bywa, nie wszyscy idąc w góry, te góry znają. Jak mówi Jarek Możdżyński, jedni wspinają się taternicko, ale są i tacy, którzy wcześniej po górach nigdy nie chodzili. I nagle okazuje się, że mają problem z wejściem na szczyt...