Posterunek w Jeziorkach w Wielkopolsce, 12 km od niemieckiej wówczas Piły, w przeddzień II wojny światowej niczym nie wyróżniał się na tle innych granicznych strażnic. A jednak to tu zginął kapral, uważany za pierwszego polskiego żołnierza, poległego w tym konflikcie. Walka zastała go już ok. 1.20 w nocy, zanim spadły pierwsze bomby na Wieluń czy wybrzmiały strzały na Westerplatte.
Żołnierze strzegli odcinka granicy, przy której już od kilkunastu dni obserwowano wzmożony ruch sił przeciwnika. Spodziewano się ataku, wszak już wcześniej prasa rozpisywała się o inspirowanych przez Niemców incydentach. Jeden z nich, na przełęczy jabłonkowskiej (tuż przy granicy ze Słowacją) wydarzył się już w nocy z 25 na 26 sierpnia. Niemcy przeprosili za "nieporozumienie", choć faktem jest, że tylko wykonywali rozkazy, odwołane w ostatniej chwili przez Hitlera.
Rolnik na posterunku
Stojący na straży przejścia granicznego i urzędu celnego Piotr Konieczka, rolnik z pobliskiej Brodnej, musiał być świadomy zagrożenia. W szeregach armii znajdował się od wiosny 1939 roku, po czym otrzymał przydział do plutonu wsparcia Komisariatu Straży Granicznej w Kaczorach. Było już ponad godzinę po północy, już 1 września, gdy kapral po raz pierwszy chwycił za broń.
Atak przypuściła właśnie grupa dywersyjna, licząca kilkadziesiąt ludzi. Ostrzelani żołnierze broniący placówki odpowiedzieli strzałami, ale wymiana ognia nie trwała długo. Po kwadransie wszyscy – z wyjątkiem kaprala – wycofali się na wschód. Konieczka strzelał dalej, trwając na stanowisku ręcznego karabinu maszynowego. Osłaniał odwrót kolegów. W końcu jednak dosięgła go niemiecka kula – ranny Polak został niebawem dobity kolbą karabinu... W chwili śmierci miał 38 lat, był głową czteroosobowej rodziny (żona Helena i dwóch synów: Zygfryd i Roman).
To była już wojna
Dzień później Niemcy zezwolili na prowizoryczny pochówek bohatera w pobliskim Śmiłowie, dokąd został przewieziony na wozie przez niejakiego Giersza, mieszkańca Jeziorek. Przekazy świadków mówią, że hołd pierwszej ofierze wojny oddał nawet jeden z niemieckich oficerów. Konieczka spoczął wraz z innym obrońcą granicy, zamordowanym kilka godzin później w pobliskim Zelgniewie 44-letnim Szczepanem Ławniczakiem. Zginął od ciosów siekierą, zadanych przez okolicznych Niemców.
Niemiecki atak na Jeziorki 1 września nie był kolejną graniczną prowokacją, choć dokonała go grupa dywersantów, która przecierała szlaki regularnym oddziałom Wehrmachtu. Po zdobyciu posterunku Niemcy nie wycofali się bowiem na pozycje wyjściowe, jak to było we wcześniejszych przypadkach. Kontynuowali dalsze natarcie. Wojna, którą miały "obwieścić" dopiero strzały z pancernika Schleswig-Holstein, była już faktem od kilku godzin.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
Dział Historia od teraz także na Facebooku! Polub nas!
Według Giersza do wozu doszedł niemiecki major. Kazał odkryć zwłoki. Gdy odkryto Ławniczaka, popatrzył obojętnie. Gdy zaś odkryto Konieczkę, zapytał kto to jest? Gdy powiedziano, że to ten, który bronił się w Jeziorkach w urzędzie celnym, niemiecki oficer powiedział: „To jest bohater”. Gdy odchodził zasalutował i powiedział, że to jest bohater, bo jako żołnierz nie złamał przysięgi.Czytaj więcej
Ks. Jerzy Ptach, wywiad z Edmundem Gniotem, 24 XI 2004