
Posterunek w Jeziorkach w Wielkopolsce, 12 km od niemieckiej wówczas Piły, w przeddzień II wojny światowej niczym nie wyróżniał się na tle innych granicznych strażnic. A jednak to tu zginął kapral, uważany za pierwszego polskiego żołnierza, poległego w tym konflikcie. Walka zastała go już ok. 1.20 w nocy, zanim spadły pierwsze bomby na Wieluń czy wybrzmiały strzały na Westerplatte.
Stojący na straży przejścia granicznego i urzędu celnego Piotr Konieczka, rolnik z pobliskiej Brodnej, musiał być świadomy zagrożenia. W szeregach armii znajdował się od wiosny 1939 roku, po czym otrzymał przydział do plutonu wsparcia Komisariatu Straży Granicznej w Kaczorach. Było już ponad godzinę po północy, już 1 września, gdy kapral po raz pierwszy chwycił za broń.
Dzień później Niemcy zezwolili na prowizoryczny pochówek bohatera w pobliskim Śmiłowie, dokąd został przewieziony na wozie przez niejakiego Giersza, mieszkańca Jeziorek. Przekazy świadków mówią, że hołd pierwszej ofierze wojny oddał nawet jeden z niemieckich oficerów. Konieczka spoczął wraz z innym obrońcą granicy, zamordowanym kilka godzin później w pobliskim Zelgniewie 44-letnim Szczepanem Ławniczakiem. Zginął od ciosów siekierą, zadanych przez okolicznych Niemców.
Według Giersza do wozu doszedł niemiecki major. Kazał odkryć zwłoki. Gdy odkryto Ławniczaka, popatrzył obojętnie. Gdy zaś odkryto Konieczkę, zapytał kto to jest? Gdy powiedziano, że to ten, który bronił się w Jeziorkach w urzędzie celnym, niemiecki oficer powiedział: „To jest bohater”. Gdy odchodził zasalutował i powiedział, że to jest bohater, bo jako żołnierz nie złamał przysięgi. Czytaj więcej
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
Dział Historia od teraz także na Facebooku! Polub nas!
