– Politycy, którzy twierdzą, że prezydent Duda "doniósł na Polskę" mówiąc, że nie jesteśmy sprawiedliwym państwem, albo nie byli za granicą na poważnych rozmowach, albo uważają prezydenta Niemiec za idiotę – mówi w "Bez autoryzacji" europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Politycy, którzy tak mówią, chyba nigdy nie byli za granicą na poważnych rozmowach, albo uważają prezydenta Niemiec za idiotę, który nie wie, czemu zmienił się w Polsce prezydent, czemu Duda wygrał wybory. Być może politycy PO uważają, że niemieccy dyplomaci, którzy ślą raporty z Warszawy do Berlina, nie piszą o tym, że w Polsce narasta poczucie społecznej niesprawiedliwości. Myślę, że ich wypowiedzi należy okryć miłosiernym milczeniem.
Ale czy to nie jest jednak “kalanie własnego gniazda”? Gdzie jest granica krytyki własnego państwa w rozmowie z przedstawicielami innego kraju?
Prezydent Duda mówił o błędach, które popełniono w okresie transformacji. To jest zupełnie coś innego, niż np. mówienie na arenie międzynarodowej o antysemityzmie Polaków czy odpowiedzialności za Holocaust. Takie wypowiedzi są donosicielstwem. W każdym kraju rządzący robią błędy, więc nie widzę w opinii prezydenta Dudy nic zaskakującego. To jest szukanie dziury w całym. Platforma wszędzie chce przenosić walkę partyjną. To coś żenującego. Myślę, że wyborcy to widzą i PO rozliczą.
Porozmawiajmy o imigrantach. Nie ma pan wrażenia, że w Polsce politycy zbyt rzadko na ten temat dyskutują? Że temat przed wyborami po prostu nie żyje?
Rozmawia pan z politykiem, który na ten temat wypowiada się bardzo często. Parę lat temu napisałem tekst mówiący o tym, że źle się stało, że w raporcie “Polska 2030” przygotowanym przez rząd Tuska w zasadzie nie było nic o imigrantach. A przecież jest rzeczą oczywistą, że Polska coraz bardziej będzie adresem dla mniej lub bardziej chcianych gości z Afryki i Azji. Apelowałem, by polskie państwo przyjęły zasady polityki imigracyjnej i uczyło się na błędach krajów zachodniej Europy.
Jakie powinny być te zasady?
Ja pisałem o pewnej hierarchii, czyli powiedzeniu, na których imigrantach najbardziej nam zależy. Otóż Polska przede wszystkim powinna przyjmować Polaków z dawnego Związku Sowieckiego, np. z Kazachstanu, gdzie ich rodziny zostały wywiezione. To jest zgodne z nauką Kościoła – najpierw trzeba myśleć o swoich. W drugiej kolejności trzeba otwierać się na ludzi kulturowo, cywilizacyjnie nam bliskich. Czyli np. na Ukraińców i Białorusinów. W trzeciej kolejności są dopiero przybysze z innych kontynentów.
Przy czym uważam, że trzeba pomyśleć, jak oni się będą u nas czuli. W Polsce praktycznie nie ma muzułmanów, więc nasz kraj nie będzie dla nich najszczęśliwszym adresem. U nas będą się lepiej czuli syryjscy chrześcijanie.
Jak pan ocenia działania rządu Kopacz w kontekście imigracji?
Wielkim błędem rządu Kopacz było to, że w debacie o imigracji w UE na poziomie premierów czy ministrów w ogóle nie “sprzedano” faktu, że Polska przyjęła już tysiące uchodźców z Czeczenii po agresji Rosji na tę republikę. Przyjęliśmy też uchodźców z Ukrainy. Dlatego nie można mówić, że Francja czy Niemcy są solidarne, a my nie. Jesteśmy solidarni i będziemy. Tym bardziej, jeśli zrealizują się zapowiedzi Putina, który daje do zrozumienia, że będzie chciał przebić się i zrobić połączenie lądowe na Krym. Wtedy kto przyjmie tysiące ukraińskich uchodźców? My.