Poznaliśmy domniemanych odkrywców "Złotego Pociągi". Czy teraz znajdzie się sam skarb?
Poznaliśmy domniemanych odkrywców "Złotego Pociągi". Czy teraz znajdzie się sam skarb? Fot. Pixabay.com

„Pociąg został zasypany w wąwozie. Nie ma tunelu, dlatego też wydaje mi się, że i nie ma min” – powiedział Piotr Koper. To właśnie on, wraz z Andreasem Richterem, są domniemanymi odkrywcami pociągu.

REKLAMA
Oświadczenie odkrywców
Zgodzili się wystąpić przed kamerą "Panoramy", tylko wtedy, jeśli przedstawione zostanie również oświadczenie, przygotowane przez ich prawników. To właśnie za ich pośrednictwem odkrywcy kontaktowali się wcześniej z mediami.
W oświadczeniu mogliśmy usłyszeć: „My, jako znalazcy pancernego pociągu z czasów drugiej wojny światowej, Andreas Richter i Piotr Koper oświadczamy, że dokonaliśmy prawnego zgłoszenia znaleziska do instytucji państwa polskiego oraz precyzyjnego wskazania miejsca jego ukrycia przy udziale władz miasta Wałbrzycha oraz policji, z czego zostały sporządzone notatki służbowe.”
Sprawa wybuchła
Odkrywcy komentują również szum medialny, który powstał wokół całej sprawy i odpierają zarzuty, jakoby główną ich pobudką były pieniądze: „Zarzuty kierowane pod naszym adresem w mediach związane z ogromnymi kosztami wydobycia pociągu i obciążenia nimi państwa są bezpodstawne, ponieważ posiadamy sponsorów, którzy zainwestują swoje pieniądze w to przedsięwzięcie, nie obciążając nimi państwowej kasy. (...) Nigdy nie warunkowaliśmy ujawnienia miejsca gdzie znajduje się pociąg od otrzymania znaleźnego, gdyż znaleźne w wysokości 10 proc. od wartości znaleziska należy się nam z mocy ustawy.”
Co więcej, dodali, że odkąd złożyli dokumenty w urzędzie miasta, czyli 18-ego sierpnia, nikt się z nimi w tej sprawie nie kontaktował.

Pełna treść oświadczenia

My jako znalazcy pancernego pociągu z czasów II wojny światowej, Andreas Richter, Piotr Koper oświadczamy, iż dokonaliśmy prawnego zgłoszenia znaleziska do instytucji państwa polskiego oraz do precyzyjnego wskazania miejsca jego odkrycia przy udziale władz miasta Wałbrzycha oraz policji, z czego zostały sporządzone notatki służbowe. Posiadamy niezbite dowody na jego istnienie. Wrzawa medialna wokół „złotego pociągu” została rozpętana nie przez nas, znalazców, lecz z powodu wycieku poufnych dokumentów, które były złożone w urzędach państwa. Prokuratura została poinformowana o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie. Zarzuty kierowane pod naszym adresem w mediach związane z ogromnymi kosztami wydobycia pociągu i obciążeniem nimi państwa są bezpodstawne, ponieważ posiadamy sponsorów, którzy zainwestują swoje pieniądze w to przedsięwzięcie nie obciążając nimi państwowej kasy. Również badania gruntu celem potwierdzenia lub zabezpieczenia istnienia znaleziska możemy wykonać z własnych środków i własnym sprzętem. Nigdy nie warunkowaliśmy ujawnienia miejsca, gdzie znajduje się pociąg, od otrzymania znaleźnego, gdyż znaleźne w wysokości 10 proc. Wartości znaleziska należy się nam z mocy ustawy. Znaczną część znaleźnego postanowiliśmy zainwestować w stworzenie muzeum powstałego specjalnie dla tego odkrycia. Jednocześnie uważamy, że pociąg powinien zostać na Dolnym Śląsku jako bezprecedensowa atrakcja turystyczna. Od dnia 18 sierpnia, od kiedy złożyliśmy dokumenty do prezydenta miasta Wałbrzycha, nikt się z nami nie kontaktował w tej sprawie, ani urząd wojewody dolnośląskiego, ani prezydent miasta Wałbrzycha. Przy typowaniu miejsca znaleziska posługiwaliśmy się własną zdobytą wiedzą, opierając się o zeznania własnych świadków, oraz wykorzystując własny sprzęt i jego możliwości.

Jak podawał reporter „Panoramy”, w miejscu wskazanym przez Piotra Kopera i Andreasa Richtera, pojawiło się już kilkadziesiąt osób. Między innymi strażacy i żołnierze. Będą oni przeszukiwać ten teren, dla innych jest już on zamknięty. Kiedy kilka dni temu nasi reporterzy byli w Wałbrzychu sprawa utknęła w miejscu. Miejmy więc nadzieję, że będzie to przełom w poszukiwaniach „Złotego pociągu”.
Źródło: Panorama

Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl