Piotr Duda po zwalczeniu biedy przed kamerami pławił się w luksusie w związkowym hotelu w Kołobrzegu. Obsługują go pracowniczy zatrudnieni na umowach śmieciowych. – Pilnowałem, żeby kierownictwo nie korzystało z umów śmieciowych – mówi naTemat Janusz Śniadek, poseł PiS i poprzednik Dudy na fotelu szefa "Solidarności". Wygląda na to, że standardy się zmieniły.
"Newsweek" opisuje kosztowne wczasy pana następcy Piotra Dudy. To nie kłóci się z ciągłym mówieniem przez niego o biedzie?
Piotr Duda mówi o sytuacji w Polsce podobnie jak my i zgadzam się z jego retoryką. Z całą pewnością Polska jest rekordzistą jeśli chodzi o skalę niedożywienia dzieci. Mówił o tym podczas swojego zaprzysiężenia prezydent Andrzej Duda i został wygwizdany. Dlatego trzeba mówić o tym.
A jeśli chodzi o Kołobrzeg, to tak, mamy tam sanatorium, które dostaliśmy w ramach rewindykacji po 1989 r. Trudno oczekiwać, byśmy korzystali z innych miejsc. Szczególnie, że z reguły nie ma tam pełnego obłożenia. Z tego co pamiętam uchwałą zarządu firmy, która zarządza hotelem zostały przyjęte stawki dla kierownictwa "Solidarności". To po prostu opłata na pokrycie kosztów pobytu, bez marży, bez zarobku dla hotelu.
Kiedy ja kierowałem związkiem nie korzystaliśmy nagminnie z tego miejsca. Tak jak i dzisiaj, tak i wtedy moim największym problemem był brak czasu. Podobnie pewnie jest z Piotrem Dudą, myślę, że jest tam tylko kilka dni w roku. Ale rozumiem, że taki tekst ma wywołać atmosferę skandalu, jakichś nieprawidłowości. To skłócanie ludzi.
Problemem nie jest to, że Piotr Duda spędza urlop w związkowym hotelu, nawet po kosztach. Problemem jest reszta: kosze z alkoholem i jedzeniem, 85 zł zamiast 1300 za noc, karton ryb na drogę i ręczniczek z wyszytym imieniem psa pana Dudy.
To rzeczy jak z księżyca, aż nie mogę w nie uwierzyć, a nie mam jak ich zweryfikować. Kiedy kierowałem "Solidarnością" zawsze chciałem, żeby relacje pracownicze były wzorcowe, żeby w ośrodku związkowym było poprawne.
Pilnowałem, żeby kierownictwo nie korzystało z umów śmieciowych. Nie wiem, czy to się zmieniło, nie śledzę tego. Gdyby tak się stało, jak pan mówi, to nie wykluczam, że tam powstał jakiś konflikt pracowniczy i ludzie opowiadają pewne rzeczy. Może część jest faktami, a część to konfabulacja.
Autorzy tekstu dostali deklarację, że ich rozmówcy będą w stanie to powtórzyć przed sądem.
No nie wiem, trudno mi uwierzyć, że Piotr Duda się tak zachowywał. Z tymi akcesoriami dla psa to jakiś wygłup, że ktoś chciał mu zrobić przyjemność, pewnie niewielkim kosztem, ale teraz można to wyszydzić, bo to brzmi tak, że przyciąga uwagę.
Jako osoba publiczna jestem przyzwyczajony od lat, że takich historii trzeba się wystrzegać jak ognia. Może Piotr Duda się nie ustrzegł, może to się działo wbrew niemu, a on nie powiedział "Stop". Jeśli te rzeczy są prawdziwe, to to jest bardzo przykre. Mam nadzieję, że to nie jest prawda.