Coraz mocniej w naszej debacie publicznej obecny jest temat uchodźców. Ale poziom zainteresowania nie przekłada się na poziom dyskusji. W sieci toczy się ona głównie za pomocą memów, niezweryfikowanych historyjek i fragmentów filmików. Niestety przekłada się to także na dyskusję w mediach, szczególnie za sprawą polityków. Nie możemy sobie na to pozwolić. Potrzebujemy poważnej dyskusji.
Europa jest od południa szturmowana przez uchodźców, głównie z ogarniętej wojną domową Syrii. Choć Polska jest nieco na uboczu wydarzeń, to także jej problem. Nie tylko ze względu na polityczną solidarność (wszak zrzuciliśmy się na to, by Grecy mogli nadal dostawać 13. pensje, dlaczego więc nie możemy zająć się uchodźcami?).
Nieprzygotowani
Nawet jeśli nie zdecydowalibyśmy się na przyjęcie migrantów, część z nich obierze sobie nasz kraj jako szlak tranzytowy. Właśnie zatrzymano pierwsze kilka osób, które nielegalnie przekroczyły granicę ze Słowacją. Zapewne większość z nich zmierza do Niemiec, ale to i tak oznacza, że będą musieli pokonać kilkaset kilometrów przez Polskę. Poza tym mogą zdarzyć się tacy, którzy zechcą tutaj zostać (choć niemiecki socjal jest znacznie bardziej obfity, o czym pisał w naTemat Michał Gąsior).
Tymczasem jesteśmy zupełnie nieprzygotowani. I nie chodzi tutaj o zbyt małą liczbę miejsc w ośrodkach, bo jeśli uda się zrealizować postulat papieża Franciszka (każda parafia przyjmie jedną rodzinę) miejsc nie powinno zabraknąć. Przede wszystkim nie jesteśmy gotowi mentalnie i intelektualnie. Winna jest temu debata publiczna, która właśnie przetacza się przez media i internet.
Karykatura
A właściwie karykatura debaty, marna namiastka, której poziomu powinniśmy się wstydzić. Wydawało się, że każdy z nas skończył przynajmniej obowiązkową edukację, większość pewnie też studia wyższe. Tymczasem w debacie o uchodźcach dominują uproszczenia, stereotypy i domysły.
Ich emanacją są memy, które zalewają portale internetowe, Facebooka i Twittera. Zamiast cokolwiek wyjaśniać, tylko niepotrzebnie podgrzewają emocje. Oczywiście zdjęcie czy kilkudziesięciosekundowy filmik bardziej działa na emocje (a więc lepiej się klika/ogląda) niż poważna analiza Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Oczywiście nikt nie zmusza gazet do przedrukowywania tego dokumentu, ale powinni go znać chociaż ci, którzy zabierają głos w tej sprawie i mają dostęp do szerszego audytorium: politycy, dziennikarze, komentatorzy, blogerzy.
Tysiąc zdań
Tymczasem to, co piszą i mówią jest najlepszym dowodem, że tego nie zrobili. Jak powtarzał Ryszard Kapuściński, "trzeba przeczytać tysiąc cudzych zdań, żeby napisać jedno swoje". Domorośli arabiści nie przeczytali na ten temat ani jednego zdania, ale obejrzeli tysiąc memów i uważają, że to wystarczy im do komentowania.
A to często droga na manowce, bo jeden obrazek bez kontekstu często nijak ma się do faktów. Na przykład 30-latek, którego zdjęcie z karabinem obiegło sieć jako dowód na to, że do Europy przyjeżdżają żołnierze Państwa Islamskiego, to tak naprawdę ochotnik z Wolnej Armii Syrii.
Gdzie jest rząd?
Oczywiście zwolennicy przyjmowania uchodźców też nie są wolni od uproszczeń, a przede wszystkim od stosowania szantażu emocjonalnego. Dlatego tak wskazane jest uspokojenie emocji i oparcie się na faktach. Warto też stawiać pytania, zamiast rzucać jak z rękawa domysłami i interpretacjami. I internet wcale tego nie wyklucza, choć sprzyja skrótowości i upraszczaniu.
Sporą część winy za ten opłakany stan debaty publicznej ponosi rząd. Ewa Kopacz zajmuje się bardziej kampanią, jej ministrowie także projektują ulotki wyborcze i nie zawsze nawet reagują na zarzuty przeciwników. Z drugiej strony w antyimigrancką nutę uderza PiS, a starcie tych dwóch partii na jakiś temat zawsze oznacza, że będzie mało merytorycznie, ale głośno.
Tymczasem zasługujemy na to, żeby wyjaśnić nam jak szeroko możemy otworzyć ramiona i dać schronienie tym, którzy uciekają przed wojną domową. Ilu imigrantów jesteśmy w stanie przyjąć i na jak długo? Jednego dnia mówi się o 2 tysiącach, drugiego o 30, a następnego jednak o 12. Czy jesteśmy w stanie zapobiec tworzeniu się gett, podobnych do tych z przedmieść francuskich miast? Pytań są dziesiątki. I nie odpowiedzą na nie memy. One tylko zamulają obraz.