
REKLAMA
– Właśnie byłem buty kupować teraz - „startówki”, 13. parę odkąd zacząłem trenować. Specjalnie kupiłem takie dwa razy lżejsze, bo te w których trenujemy mają więcej systemów, żeby nam kolana nie wysiadały i tak dalej, a te drugie są pozbawione tych systemów, bo na starcie to już kolana muszą wytrzymać, muszą być wytrenowane. Także buty do startów mają być lekkie i szybkie – opowiada o swojej ostatniej wizycie w sklepie sportowym Krzysiek.
Czy to z wrodzonego gadulstwa, czy też nieodpartej potrzeby propagowania „biegactwa” gdzie tylko się da, kolejne zalety i wady sportowego obuwia wyrzuca z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Seria trwa i trwa i jasne staje się, że naprzeciwko siedzi ktoś, kto po zakończeniu programu „Biegaj na Zdrowie” na pewno nie odwiesi „startówek” na kołek.
O ile teraz bez miarowego odgłosu uderzania bieżnika adidasów o powierzchnię trudno mu wyobrazić sobie dzień, kiedyś taki dźwięk mógłby mu ewentualnie służyć za... kołysankę. Oczywiście pod warunkiem, że dobiegałby z telewizora, bo jeszcze 18 miesięcy temu Krzyśkowi pewnie nawet nie chciałoby się schylić, żeby buty do biegania zasznurować.
– Miałem w głowie to, co wiele osób powtarza, czyli: „Ja to bym nie mógł biegać, to nudne”. Też mi się tak wydawało, bo, kurczę, biegniesz tyle kilometrów i co wtedy robić? Nuda – przyznaje bez bicia, aby zaraz dodać, że do zmiany optyki wystarczyło kilka treningów: – Bieganie w ogóle mnie nie nudzi. To taki moment dla mnie, kiedy słucham swoich ulubionych płyt, kiedy mam czas, żeby tak na dobre posłuchać muzyki. Podczas jednego biegu przesłucham ze trzy płyty. Także nie nudzi mnie to – wręcz przeciwnie – przekonuje.
Mimo, że świeżo upieczony sportowy neofita nie popadł w fanatyzm i nie sławi biegania jako jedynej słusznej formy spędzania wolnego czasu, to sugestywnie przekonuje, że początkowymi trudnościami absolutnie nie należy się zrażać:
Na początku narzekałem, że mnie bolą kolana, że nie mogę biegać, że ewidentnie coś jest ze mną nie tak, że nie będę biegaczem. Wtedy Ania Kuczkowska, nasza fizjoterapeutka, mówiła: „Nie, spokojnie, musisz stawiać szerzej stopy, będzie okej”. Teraz kolana mnie w ogóle nie bolą. Wszyscy właśnie tak mówią: „Oo bieganie - to niezdrowe dla kolan”. No chyba jednak zdrowe.
Podporządkowanie się rygorystycznemu reżimowi treningowemu nie oszczędzało żadnego z uczestników programu Biegaj na Zdrowie. Zmiany, te widoczne gołym okiem i te mniej oczywiste, zdaniem Krzyśka najlepiej potrafi ocenić ich fizjoterapeutka: – Ania mówi, że nasze ciała się bardzo zmieniają w dotyku. I wie co mówi, bo od jakiegoś czasu masuje nam wszystkie ich części, nawet nadwyrężone pośladki – śmieje się Krzysiek. – Także zmieniły się nasze ciała, ale Ania mówi też, że całkiem inaczej się z nami rozmawia, że mówimy trochę jak sportowcy, że na innych rzeczach nam zależy... – tłumaczy i dodaje, że w jego przypadku bieganie wygrało z „bywaniem”:
Bardzo ograniczyłem imprezowanie. Jeżeli już idę na imprezę, to wychodzę w takim momencie, żeby następnego dnia móc zrobić trening. A kiedyś – to nie, kiedyś jak przychodził weekend, to trzeba było się zresetować. Od tego było wolne. Teraz weekend jest od tego, żeby zrobić dobry trening.
– Także kupowałem te buty... – kończąc potok sportowych dygresji, Krzysiek dochodzi do sedna opowieść o „startówkach” – ... i powiedziałem w sklepie, że potrzebuję butów na 3,5 godziny. I oni do mnie: „Pierwszy maraton? To byłby doskonały wynik”. Z lekkim niedowierzaniem na mnie wtedy patrzyli i to niedowierzanie mnie też trochę zdemotywowało. No bo myślę sobie: „O kurde, może ja przesadzam?” – wspomina Krzysiek, ale szybko dodaje, że wątpliwości zasiane przez sklepowych niedowiarków skutecznie rozwiał trener: – On, uważa że taki wynik jest do zrobienia, więc to mnie motywuje. Wierzę w głos trenera – jak on uważa, że to możliwe, to będę próbował – zapewnia.
