"TVN" kłamie!" To częsty zarzut pod adresem tej telewizji niemal na każdej demonstracji osób o poglądach prawicowych. Jak się okazuje, nie każdy dziennikarz danej stacji musi w pełni podzielać jej poglądy. Co za tym idzie, nie każdy w "TVN" zgadza się z jego mainstreamową linią. Może nawet być jedną z czołowych twarzy tej telewizji. Mowa o Brygidzie Grysiak, której nowa książka niedawno trafiła na półki polskich księgarni.
Prawicowe poglądy reporterki "TVN24" znane są nie od dziś. Nigdy nie kryła się ze swoją religijnością. Napisała książkę "Najbardziej lubił wtorki", czyli wywiad rzekę z bliskim współpracownikiem papieża abp. Mieczysławem Mokrzyckim. Wspólnie przekazali światu nieznane aspekty życia Jana Pawła II.
To niejedyny manifest dziennikarki. Ma silnie zarysowane poglądy antyaborcyjne. W 2011 roku zaangażowała się w akcję społeczną "Uratuj Świętego" walczącą z usuwaniem ciąży. - To może być doskonała promocja papieskiego nauczania. Nie sztuką jest powiedzieć o sobie "członek pokolenia JP2", albo deklarować miłość do papieża. Trzeba konsekwentnie realizować jego testament, a wiemy, że na ochronie życia bardzo mu zależało. To doskonały moment i doskonały sposób na promocję tego, czemu on poświęcił całe swoje życie i pontyfikat. Jeśli nie słuchaliśmy, kiedy on, jeżdżąc po całym świecie krzyczał w obronie życia poczętego, to może dziś warto się nad tym zastanowić i zrobić coś więcej? - czytamy na fronda.pl
Dziennikarka poszła o krok dalej. Napisała książkę pt. "W obronie życia", w której przekonuje, że aborcja jest zła.
Od dawna z uwagą przysłuchuję się debatom na temat obrony życia, czy jak kto woli „prawa do wyboru”. Długo czekałam, żeby usłyszeć w nich głos kobiet, które ten wybór mają już za sobą. Kobiet, które wybrały życie. Nie doczekałam się. Dlatego napisałam tę książkę. - mówi Brygida Grysiak w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego". CZYTAJ WIĘCEJ
Przyznaje, że przerażają ją proaborcyjne manifesty, przeraża ją duma z powodu dokonania aborcji, pokazuje, że instynkt macierzyński czy ochrona życia to nie puste frazesy. Zwraca uwagę na to, że w Polsce łatwiej przyznać się do aborcji niż do adopcji.
"Teoretycznie mówimy „lepiej oddać niż abortować”, w praktyce matki, które oddają dzieci do adopcji, często doświadczają społecznego ostracyzmu. A kobiety, które zabiły swoje dziecko, brylują w mediach. Co więcej, z aborcyjnych coming outów robi się medialne show. Coś tu nie gra. To trzeba zmienić" - mówi Grysiak
Przekonuje, że nawet jeśli zarodek to nie człowiek, a zygota, to aborcja życie tej zygoty kończy nie metaforycznie, tylko realnie. Dodatkowo preferuje swoisty "prawicowy feminizm".
Feministka inaczej?
- Jestem feministką. Bo uważam, że feminizm to dbanie o dobro kobiety. O moje dobro, twoje dobro, o dobro wszystkich kobiet. Tymczasem feminizm znany z mediów, głośny i często agresywny, czasami uwłacza kobiecości. Traktuje miliony kobiet jak ciemnotę, której trzeba zanieść kaganek oświaty. Kaganek w postaci przeintelektualizowanych twierdzeń o tym, że powinnyśmy nosić w kieszeni prezerwatywy, żeby zachować kontrolę nad swoim życiem. Nie noszę prezerwatywy w kieszeni i kontroluję swoje życie. I wiem, że jest nas dużo, dużo więcej - przekonuje w wywiadzie.
Krytykuje również pomoc państwa dla samotnych, często wzgardzonych matek. Sama, jak przekonuje, chce być po prostu "człowiekiem dla drugiego człowieka". Rozdziela swoją pracę od poglądów. - Wiara i przekonania to nie zawód. Zawodowo staram się być dziennikarką tak dobrą, jak tylko potrafię. Nie chodzi przecież o to, żeby się oflagować – jestem katolikiem, protestantem, żydem - komentuje.
Czy zatem należy utożsamiać dziennikarza z linią poglądową jego pracodawcy? Jak pokazuje przykład Brygidy Grysiak - niekoniecznie. Można być reporterem tak zwalczanej przez Polaków o poglądach skrajnie prawicowych stacji i jednocześnie zgadzać się w niektórych kwestiach z prawą stroną społeczeństwa.