
Po niespodziewanej wygranej Andrzeja Dudy wielu uważało, że PiS czeka łatwa droga do wygranej w październiku. Ale Beata Szydło nie jest w stanie wzbudzić w wyborcach absolutnie żadnej emocji, poza znudzeniem. Jest cieniem nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, ale też Andrzeja Dudy. Dlatego strategia Platformy, by ignorować Szydło jest cokolwiek dziwna. Znacznie bardziej opłaciłoby jej się wciąganie Szydło w bezpośrednie starcia w Sejmie czy podczas debat telewizyjnych.
A później wielki zawód. Bo o ile Beata Szydło dobrze wypadła podczas starannie przygotowanych i wyuczonych przemówień na konwencjach Dudy w marcu i swojej w czerwcu, o tyle jej mniej uroczyste wystąpienia wypadają po prostu słabo. Szydło przedstawia kolejne punkty programu PiS, ale brakuje tam nie tylko konkretów, ale wizji, która mogłaby porwać wyborców.
Wydawało się, że kampania prezydencka była próbą ogniową nie tylko dla Andrzeja Dudy, ale też dla Beaty Szydło. Szybko jednak okazało się, że król jest nagi. Na razie nie widać też, żeby Szydło zauważalnie ewoluowała dzięki kampanii parlamentarnej. Taki scenariusz jej rozwoju osobistego wróżył jeszcze trzy tygodnie temu Adam Hofman.
Widziałem już kilka razy, kiedy w kampanii albo w innej trudnej sytuacji tworzył się polityk, jak z każdym dniem rósł i stawało się jasne, że uniesie projekt. Tak samo jest tutaj, choć to nie dzieje się z dnia na dzień. Każde słowo, które wypowiada nabiera znaczenia. Czytaj więcej
Dlatego zaskakująca jest strategia Platformy Obywatelskiej, która cały czas ignoruje Beatę Szydło, skupiając się na Jarosławie Kaczyńskim. Oczywiście w jej interesie jest, aby co jakiś czas przypominała o prezesie, ale oparcie kampanii na straszeniu nim nie będzie skuteczne, o czym przekonał się Bronisław Komorowski (spot "Duda ma twarz Kaczyńskiego"). Ale dzisiaj to nie Kaczyński, a właśnie Szydło jest najsłabszym punktem PiS.
U Szydło nawet z tym jest problem, co pokazał briefing w Krakowie kilka dni temu. Dociekliwy dziennikarz został z niego wyrzucony, bo nie wystarczały mu ogólnikowe formułki kandydatki na premiera i starał się z niej wyciągnąć konkretniejszą odpowiedź. W wywiadach Beata Szydło również nie poraża konkretami.
Tymczasem Szydło wydaje się sama nie być przekonana do tego, co mówi. Jej przemówienia i wywiady są monotonne, trudno skupić uwagę na tym, co mówi przez dłużej niż minutę czy dwie. I nie chodzi tylko o ton, ale też o treść. Beata Szydło nie potrafi zainteresować tym, co ma do powiedzenia. W PiS chyba nie poświęcili czasu na nauczenie swojej nowej twarzy kilku zabiegów retorycznych.
Obserwując więc starcie dwóch liderek, z których każda ma liczne słabe strony i jest tylko cieniem swojego poprzednika, wydaje się, że dzisiaj górą jest Ewa Kopacz. Szefowa PO zalicza wpadki, ma swój styl mówienia, który nie wszystkim odpowiada, ale budzi emocje. Usłyszałem porównanie jej do ciotki "a przecież ciotki wszyscy lubią, nie?".
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
