Wyproszony z konferencji Beaty Szydło - stare standardy PiS. "Dziennikarz może co najwyżej słuchać wyborczej paplaniny"
Wyproszony z konferencji Beaty Szydło - stare standardy PiS. "Dziennikarz może co najwyżej słuchać wyborczej paplaniny" Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta

Jak pisze dziennikarz Gazety Wyborczej, musiał opuścić konferencję Beaty Szydło, bo udowodnił jej brak przygotowania – Przyjechała wczoraj do Krakowa nieprzygotowana w lokalnych sprawach. Gdy ujawniłem tę niewiedzę - zostałem wyproszony z konferencji prasowej – mówi.

REKLAMA
Trudne pytania
Dziennikarz zapytał o „ustawę antysmogową” oraz o ewentualną współpracę PO i PiS przy ustawie rewitalizacyjnej. Nie doczekawszy się satysfakcjonującej odpowiedzi, upomniał się o precyzję. Został wtedy napomniany przez posła Mastalerka: "Abym "nie przeszkadzał" w odpowiedziach albo nie mówił pani Szydło, jak ma odpowiadać. Ostatecznie pan Mastalerek odebrał mi głos, przekonując, że "nie spotkał się jeszcze nigdy" z takim zachowaniem.
Dziennikarze często domagają się konkretniejszej odpowiedzi od polityków i nic dziwnego, od tego są. Jaki wniosek wyciągnął Bartosz Piłat? „Beata Szydło nie miała bladego pojęcia, co odpowiedzieć na moje pytania. Przyjechała nieprzygotowana, jej sztab najwidoczniej uznał, że będzie jak zwykle - garść sloganów miłych dla każdego, parę uśmiechów i jazda dalej. Tym jednak razem czujny poseł Mastalerek musiał wybawiać ją z opresji.”
Bartosz Piłat
Wyborcza

Wedle standardów PiS dziennikarz może co najwyżej słuchać wyborczej paplaniny. Zadawać pytań już nie wolno. Czytaj więcej

Niedawno pisaliśmy o tym, jak zgromadzona w Koszalinie publiczność, buczeniem okazała swoją dezaprobatę dla pytań dziennikarzy, które skierowane były do kandydatki na szefową rządu PiS. Jak widać, konferencje prasowe Beaty Szydło wzbudzają ogromne emocje po każdej stronie.
Tego rodzaju triki stosują także inni politycy PiS. W przededniu zaprzysiężenia, list do czytelników "Gazety Wyborczej" wysłał prezydent elekt Andrzej Duda. Część komentujących odebrała to początkowo jako pozytywny sygnał. Później zdali sobie sprawę, że komunikowanie się poprzez wysyłanie listów do redakcji to prosty sposób na unikanie pytań od dziennikarzy.

Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl