Gorączka złota na Dolnym Śląsku trwa. Najnowsze znalezisko - w Walimiu pod Wałbrzychem - jest związane z wielkim niemieckim projektem budowlanym "Riese", który powstawał w Górach Sowich w latach 1943-1945. – Nie bez przesady mówią, że był to jeden z najbardziej tajemniczych kompleksów. Byłoby dobrze, gdyby udało się znaleźć dokumentację. To byłby dla mnie skarb – mówi w rozmowie z naTemat Piotr Kałuża, geolog, członek Grupy Poszukiwawczej "Riese".
Czy najnowsze odkrycie pod Wałbrzychem ma w ogóle z rzekomym "złotym pociągiem" cokolwiek wspólnego?
Według moich informacji, odkrycia dokonała ta sama ekipa badawcza - używająca tego samego lub podobnego sprzętu. W Walimiu może znajdować się tunel kolejowy. Jeśli tak, to mamy skojarzenie z pociągiem. Niekoniecznie musi chodzić o ten "złoty" - jeśli w ogóle istnieje. Wiele zgłoszeń jest podobnych - na ogół mają ze sobą coś wspólnego, w tym wypadku jest to sieć kolejowa.
Jak mówiłem, sam georadar nie wystarczy. Podawane są duże odległości - że na 30-40 metrach widać tunel. Z reguły Góry Sowie są specyficzne, badania georadarowe w takim materiale skalnym są niewdzięczne. Ten masyw górski ma swoją specyfikę - jest popękany, jest w nim wiele pustych przestrzeni, które wytworzyły się przez miliony lat. To daje niepewne wyniki. Wielokrotnie robiłem badania, na georadarze wychodził tunel - potem kopaliśmy i nic. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Co może się kryć w Walimiu?
Jeśli potwierdzą się doniesienia o szerokości wynoszącej nawet 15 metrów, to mógłby być jakiś skład kolejowy. Pytanie, czy był sens, aby jakikolwiek pociąg tam wjeżdżał? Może ten tunel był już niepotrzebny, więc po prostu go zasypano? Na tym etapie to są tylko domysły. Trzeba to dokładnie sprawdzić. Mamy miejsce odniesienia, więc możemy wytyczyć, w którym kierunku.
Jeśli okaże się, że coś tam jest składowane, będzie sukces. Już dawno nie było spektakularnego odkrycia. Byłoby to potwierdzenie dla poszukiwaczy, którzy od lat badają te tereny. Że coś tam interesującego i wartościowego jednak jest.
A czy mogą tam znajdować się np. szczątki więźniów, którzy budowali kompleks Riese?
Też tak może być. W Górach Sowich istniało kilkanaście filii obozu Gross-Rosen; przy budowie Riese pracowali jego więźniowie. Przy pracy znajdowało się ok. 20 tys. z nich, ale była to liczba płynna, nie wszyscy, którzy wyruszyli na budowę, wrócili.
No właśnie. Spotkałem się z opinią, że nawet kilkadziesiąt tysięcy więźniów nagle zniknęło z rejestrów obozowych.
Była taka relacja. Może być w tym wiele prawdy - więźniowie, którzy pracowali przy pracach, które stanowiły tajemnicę III Rzeszy, byli z reguły uśmiercani. Szczególnie członkowie komand żydowskich.
Co jest jeszcze w Górach Sowich do odkrycia?
Jeśli chodzi o Riese, można spodziewać się wszystkiego. Nie bez przesady mówią, że był to jeden z najbardziej tajemniczych kompleksów. Niemcy mogli tam ukryć także np. uzbrojenie, aby nie dostało się w ręce czerwonoarmistów. Byłoby dobrze, gdyby udało się znaleźć dokumentację - badacze mają jej zdecydowanie za mało. To byłby dla mnie skarb. Może właśnie dokumenty wyjaśnią zagadkę tego olbrzymiego kompleksu.
Jest parę rzeczy, które trzeba wyjaśnić. Jak chociażby kompleks Moszna - to miejsce nie jest jeszcze dobrze zbadane. Na tzw. Osówce jest ogromny betonowy obiekt nazywany Siłownią. To mogło być nawet urządzenie technologiczne, choć nie wiemy ciągle do czego służyło.
Czyli jest pewność, że walimski tunel to część Riese?
Wydaję mi się, że tak. Wiele na to wskazuje. Dostałem informację, że właśnie w Walimiu przed wojną istniał tunel kolejowy. Ale Niemcy nie wykorzystali go w czasie wojny. To jednak na razie tylko poszlaka. Zresztą wciąż nie mamy głównego odkrycia.
Reasumując, kompleks Riese to wielki niemiecki projekt budowlany, który powstawał w Górach Sowich w latach 1943-1945. W zdecydowanej mierze są to podziemne tunele i zabudowania, choć istnieje też część naziemna. Powstało sześć głównych kompleksów.
Czy prawdą, że odkryto do tej pory zaledwie 10 proc. kompleksu?
Myślę, że nawet 30 proc. Na pewno to, co widzimy, co mamy teraz, jest tylko częścią całości. To jest to, co hitlerowcy chcieli nam pokazać. Po wojnie to było cały czas otwarte. Musi więc być także część, którą z jakiegoś powodu ukrywano. Odpowiedź może dać planowana eksploracja tunelu w Walimiu.
Jak Pan - jako geolog - traktuje doniesienia o "złotym pociągu"? Ile w nich prawdy?
Historia o "złotym pociągu", który stoi ponoć gdzieś pod 65. kilometrem linii kolejowej do Wałbrzycha, znana jest od dawna. Temat nie jest mi obcy, podobnie jak innym poszukiwaczom w Górach Sowich. Coś w tym jest - nie wiadomo dokładnie, gdzie zlokalizowane jest ewentualne znalezisko. Mamy pokazywane już w mediach zdjęcie z georadaru. Jakiś obiekt może tam rzeczywiście być.
Pana zdaniem złoto Breslau faktycznie istniało?
Kiedyś myślałem, że tak. Teraz jestem bardziej sceptyczny. Gdyby Niemcy mieli chować tak ogromny ładunek złota - a wcześniej zapakować je po prostu na pociąg - raczej by je ukryli w wielu miejscach. Zresztą w przypadku Wrocławia chodziło o depozyty mieszkańców, ich kosztowności, rodzinne pamiątki. Deponowali je u nazistów, ci dawali w zamian kwity z potwierdzeniami. Chodziło o to, aby te cenne rzeczy nie dostały się w ręce żołnierzy Armii Czerwonej.
Te kosztowności, a także zbiory z wrocławskich muzeów, zostały wywiezione i ślad po nich zaginął.
Jak to jest z tymi niemieckimi minami. Czy Pan się zetknął z takim zagrożeniem?
Mówi się, że niemieckie tunele były minowane. Nie słyszałem jednak, aby ktoś do tej pory taki tunel rozminowywał. Oczywiście, Niemcy mieli sposoby na zabezpieczanie swojego stanu posiadania. Trzeba uważać na niewykrywalne miny porcelanowe. Ale gdyby ukrywali jakieś skarby, musieliby zostawić dla siebie jakieś wejście. Przecież zakładali, że za jakiś czas po nie wrócą.
Gdy Pan obserwuje tę gorączkę złota, to jest Pan optymistą?
To trochę zaczyna iść w złym kierunku. Chodzi o kolejność - najpierw zostało rzucone hasło "mamy złoty pociąg" i nic poza tym. A tak naprawdę niewiele mamy. Wiem, że to wszystko działa na wyobraźnię. Co chwila są nowe zgłoszenia o odkryciach. Na pewno to wszystko promuje region. Ale jeśli się okaże, że tego pociągu nie ma, to pokrzywdzeni będą eksploratorzy. Jest ryzyko - często załatwiamy pozwolenia na prowadzenie badań, a gminy mogą nas traktować trochę z przymrużeniem oka.
Wszystko zostało rozegrane od złej strony. Była wrzawa medialna, a teraz mamy stagnację. Znaleźć coś, a wiedzieć gdzie coś jest - to są dwie różne rzeczy. Prawda jest taka, że na razie mamy poszlakę, że coś tam pod ziemią może się znajdować, ale nie wiadomo do końca co. Spekulacje mediów idą w świat, ale są zrozumiałe. Przyjeżdżali ludzie z zagranicy i pytali wprost: gdzie jest ten pociąg, bo oni pokonali długą drogę, aby go zobaczyć...
W mediach co jakiś czas pojawia się zdjęcie z georadaru, które ma być dowodem...
Fotografia z georadaru, jaką znamy, powinna być potwierdzona. Nie mówię, że ono jest złe; nie znam dokładnie tego sprzętu - modelu KS 700. Ale nie mamy 100 proc. pewności, co na nim jest. Trzeba sprawę zbadać do końca. Dla mnie najbardziej wiarygodnym badaniem, stosunkowo najmniej inwazyjnym, byłyby wiercenia. Do tej pory wkładaliśmy kamery światłowodowe do małego otworu i wiedzieliśmy, czarno na białym, co w nim było.
Minęło 1,5 miesiąca, a my niewiele wiemy. Wojsko coś tam zbadało, ale na tym koniec. Konserwator zabytków mówiąc przed kamerami, że na 99 proc. mamy znalezisko, popełnił błąd. Za szybko podał niepewną informację.
Jak więc badać, aby potwierdzić lub wykluczyć ewentualne znalezisko?
Georadar to oczywiście niezbędny sprzęt - najlepsze wyniki daje jednak do 10 metrów głębokości. To, co wykaże, trzeba oczywiście traktować bardzo ostrożnie. Są jeszcze inne metody jak np. wiercenie. Jeśli mamy jakieś podejrzenie występowania sztolni, to taka metoda daje niemal 100 proc. pewność.
Na kopanie szkoda czasu i pieniędzy. Wiercenie daje odpowiedź - specjalne wiertnie pozwalają na dotarcie do obiektów położonych ok. 40 metrów w głąb. To bardzo dobre sprzęty, wiercą praktycznie pod każdym kątem. Sam georadar to jednak za mało. Wiem, że np. w Walimiu był też różdżkarz, który potwierdził znalezisko. Pozostaje czekać na eksplorację.