Andrzej Duda znowu mocno krytykuje Polskę. Po raz kolejny daje dowód, że jeszcze nie skończył swojej kampanii wyborczej. A raczej, że płynnie przeszedł w kolejną, tę, która ma dać wygraną Prawu i Sprawiedliwości. Jednak kolejne wypowiedzi prezydenta nie pomogą wyraźnie partii Jarosława Kaczyńskiego, a prezydentowi tylko zaszkodzą.
"Nie powiem dzisiaj Polakom tutaj: pakujcie się i wracajcie" - stwierdził Andrzej Duda w Londynie. Później nieco złagodził ton i powiedział "nie odważę się powiedzieć emigrantom: wróćcie". Prezydent uzasadniał, że dzisiaj w naszym kraju żyje się źle, nie ma pracy, zarobki są niskie i zanika klasa średnia.
Kolejne uderzenie
Tym samym Andrzej Duda znowu ostro skrytykował Polskę będąc za granicą, choć tym razem nie mówił do szefa obcego państwa, tylko do polskich dziennikarzy z tamtejszych mediów. Choć nie wiemy jeszcze dokładnie co prezydent powiedział na popołudniowym spotkaniu z premierem Davidem Cameronem. Może za kilka dni podczas jakichś uroczystości rocznicowych znowu dowiemy się, że prezydent uznał za stosowne poinformować swojego rozmówcę, jak źle żyje się w Polsce.
Prawica usprawiedliwia prezydenta, przypominając, że podobnie mówił w 2007 r. Donald Tusk. Różnica jest taka, że wtedy Tusk był liderem opozycyjnej PO, trwała kampania wyborcza. Gdyby Duda wyraził podobne opinie przed 24 maja, wielu uznałoby to za zwykłą polityczną walkę. Jednak urzędujący prezydent powinien znacznie bardziej ważyć słowa, niż pretendent do tego czy innego urzędu.
Ale nie tylko podczas wizyt zagranicznych Duda stawia na konfrontacyjny wobec rządu ton. Nawet podczas dorocznych dożynek prezydenckich w Spale sporo czasu poświęcił temu, co według niego należy w polskim rolnictwie naprawić. W pierwszym rzędzie przysłuchiwał się tym słowom minister Marek Sawicki.
Obietnice nie do spełnienia
Ale zamiast przedstawić mu swoje propozycje, Duda po prostu krytykował. Nie mówił jak doprowadzić do wyrównania dopłat polskich i niemieckich rolników, ale tylko, że trzeba to zrobić. Jako żywo przypomina to wypowiedzi z kampanii: w zbyt wielu miejscach mówią, co trzeba zrobić, ale już nie jak. A przecież każdy widzi, co jest źle. Politycy są potrzebni właśnie po to, żeby wymyślili w jaki sposób to naprawić.
Tym samym pada ofiarą obietnic, które składał w kampanii. Obietnic, które wykraczają poza kompetencje prezydenta. Andrzej Duda właściwie przy każdej okazji krytykuje rządzącą koalicję. Tymczasem sam nie zaproponował jeszcze żadnego projektu ustawy, która realizowałaby którąkolwiek z obietnic wyborczych. Nie spotkał się nawet z szefową rządu, by choć spróbować przekonać ją do rozpoczęcia prac nad którymś z jego projektów.
Współpracy nie będzie
Ale Duda nie pójdzie na współpracę z Kopacz, przeczeka jeszcze te dwa miesiące, bo jest przekonany, że w listopadzie będziemy mieli nowego premiera. Nie tylko jest przekonany, ale też stara się temu pomóc. Bo dzisiaj Andrzej Duda jest forpocztą kampanii PiS. Musiał przyjąć na siebie tę rolę, kiedy okazało się, że Beata Szydło - mówiąc wprost - nie daje rady.
Dlatego do 25 października konflikt będzie się zaostrzał. A to najgorszy z możliwych momentów na wojnę między małym a dużym pałacem. Premier i prezydent powinni współpracować w sprawie uchodźców, bo to, że ten problem nas dotknie, nie ulega wątpliwości. Teraz trzeba się zastanowić, jak sobie z nim poradzić. Dobrze, gdyby w tym procesie brał udział prezydent i jego przedstawiciele. Udział w kampanii PiS to uniemożliwia.