Zjednoczona Lewica (oparta na SLD i Twoim Ruchu) będzie jedyną Zjednoczoną Lewicą w wyborach, ale nie jedynym lewicowym komitetem. Podpisy zebrała też Partia Razem. – To nie ma żadnego znaczenia – mówi w "Bez autoryzacji" Krzysztof Gawkowski, sekretarz generalny SLD. Przekonuje, że jego komitet nie skupia się na konkurencji, tylko na promowaniu swojego programu.
Będą dwie listy wyborcze lewicy, czyli Partia Razem i Zjednoczona Lewica. Postrzegacie ich jako zagrożenie? Ile procent mogą wam odebrać?
To nie ma żadnego znaczenia. Zjednoczona Lewica dzisiaj koncentruje się na kampanii wyborczej, przedstawiliśmy program, który jest alternatywą dla PiS-u i Platformy, policzyliśmy ten program, mamy na listach paletę gwiazd, w wielu okręgach mamy obecnych i byłych parlamentarzystów. To przez najbliższe kilkadziesiąt dni będzie bardzo aktywnie wykorzystywane w kampanii wyborczej, walczymy o swój wynik, a inni walczą o swój.
Jeśli chodzi o program, to mam wrażenie, że lewicowy komitet dał się przelicytować prawicowym partiom na postulaty socjalne. Może za ostrożnie podeszliście do obietnic?
Nasz program to dobrze przeliczona odpowiedź na trudne czasy, wskazujemy jak zmieniać Polskę. Nie chcemy rewolucji, dlatego nie ma u nas populizmu, chcemy ewolucji. Chcemy naprawić wszystko to, co się Platformie Obywatelskiej nie udało, te punkty, gdzie nie dotrzymała słowa. Nasz program jest kompilacją pięciu programów SLD, Twojego Ruchu, Polskiej Partii Socjalistycznej, Unii Pracy i Zielonych.
Kładziemy nacisk na postulaty socjalne, ale na takie, które mogą być zrealizowane. Mówimy o minimalnej płacy godzinowej na poziomie 15 zł/h. I to postulat nie z tego tygodnia, tylko głoszony przez lewicę od półtora roku. Mówimy o minimalnej płacy miesięcznej na poziomie 2,5 tys. zł. To również nasz stary postulat. Podobnie jest z obniżeniem wieku emerytalnego i braniem pod uwagę stażu pracy. To postulat od trzech lat.
To pokazuje jak lewica jest konsekwentna, jak jest świadoma, że Polskę trzeba reformować, a nie obiecywać. Nasz program - w odróżnieniu od PO i PiS - to "maksimum optymizmu, zero populizmu".
To bardzo ogólny postulat, także w pana książce jest wiele o długofalowych celach. A wybory wygrywa się konkretnymi obietnicami: ile autostrad, ile procent podatku, ile złotych miesięcznie na dziecko.
Przed chwilą wymieniłem kilka konkretnych rozwiązań. Mówiliśmy też na konwencji o obniżeniu podatku VAT do 21 proc. w ciągu czterech lat, o pół procenta rocznie. Do tego zero podatków od dochodów do 21 tys. zł rocznie. Wskazaliśmy też, że trzeba zwiększyć wydatki na służbę zdrowia i zwiększyć wydatki na nią do 7 proc. PKB. Powiedzieliśmy, że za rządów lewicy nikt nie będzie umierał w kolejce do lekarza.
Stawiamy na państwo równe i wolne, gdzie trzeba opodatkować księży, a pieniądze wydaje się na dentystę w szkole, a nie na opłacanie lekcji religii. Do tego proponujemy podwyżkę emerytur o 200 zł miesięcznie - ten projekt leży w Sejmie od ponad półtora roku.
Skoro PO ma takie obietnice w programie, to ja mówię "sprawdzam". Zostały jeszcze dwa posiedzenia Sejmu, niech wyjmą z zamrażarki sejmowej nasze dwa projekty dotyczące pracy minimalnej i wieku emerytalnego i je przegłosują. Nie chodzi o to, by bić się na programy, ale o to, by zmieniać Polskę. Trzeba robić to, co jest możliwe i czego wszyscy oczekują.
Pana koleżanki i koledzy ze Zjednoczonej Lewicy dostali do przeczytania pana książkę? Ona stanowiła jakąś podstawę w pisaniu programu?
Książka powstawała dwa lata i to, że została wydana przed wyborami, to trochę przypadek. Ale na pewno w dużej części pokrywa się z nowoczesnym myśleniem o lewicowym państwie. Zwracam uwagę też na nowe sprawy, na przykład imigrantów i uchodźców, piszę o wolności światopoglądowej, odpowiadam o nowoczesnej polityce zagranicznej. Nie boję się powiedzieć, że powinniśmy rozmawiać i ze Wschodem, czyli Rosją i Chinami, i z Zachodem.
Kreślę wizję Polski 2030, która może być wyznacznikiem tego, co trzeba zrobić, ale też wskazuję, co trzeba zrobić teraz. Każdy, kto będzie chciał sięgnąć po tę książkę, będzie mógł ją przeczytać. Do tego dodałem moje doświadczenia, choć one może jeszcze nie są bardzo dojrzałe z uwagi na mój wiek, ale to, co napisałem, było z serca.
To nie jest ani populara książka o polityce, wywiad rzeka o kulisach, ani też książka naukowa, choć bliżej jej do tej drugiej. Ale ona nie jest dla masowego odbiorcy, nie będzie się jej dziesiątkami sprzedawało na wiecach wyborczych.
Pisząc książkę nie myśli się o tym, ile się jej sprzeda. Mi towarzyszyło myślenie o tym, że chcę przedstawić kompleksowy obraz państwa. To miał być manifest programowy, ale też okraszony własnymi przeżyciami i przemyśleniami. Ale jeśli nie będziemy się nimi dzielić, to nikt nie będzie z nami polemizował.
Łączę przekonanie, że lewica to wolność, możliwość rozwoju, wyboru stylu życia. Mówię też o sprawiedliwości, o podziale kosztów funkcjonowania państwa. Lewica w Polsce może rządzić, nie ma kompleksów przed prawicą, jest odpowiedzialna, ludzie dzięki niej mogą być dumni z tego, że żyją w dobrze rządzonym kraju.
Czy podczas debaty o uchodźcach w Sejmie będziecie przedstawiać tylko stanowisko SLD i Twojego Ruchu, czy całej Zjednoczonej Lewicy? Ustalaliście je z partnerami?
Z jednej strony ustalaliśmy stanowisko, ale z drugiej takie sprawy dzielą. Dzielą społeczeństwo, dzielą też koalicję. Polska przez lata korzystała z solidarności, kiedy Polacy uciekali, bo mieli ze swoim krajem problemy, chociażby po II wojnie światowej. Inne narody podejmowały wyzwanie i nas przyjmowały. Nie możemy dzielić uchodźców, czy to ze względu na religię, czy na pochodzenie. Musimy mieć w sobie solidarność i jak trzeba będzie, to przyjąć tych ludzi.