Trzy lata temu śpiewała przyjemny pop. Któregoś dnia jednak postanowiła coś zmienić. I zremiksowała utwór legendy hip-hopu Snoop Dogga. Nam odpowiada, czy spotykała się z nim w oparach dymu i dlaczego nie interesuje się nią "Pudelek".
Iza, muszę zacząć od Snoopa. Co się zadziało, kiedy wygrałaś konkurs na remiks jego utworu?
To, co się z nim wydarzyło totalnie zmieniło kierunek, w którym podążałam. Nie jestem w stanie przewidzieć, co będzie dalej. Wystarczy mi świadomość, że nadal żyję zwyczajnie, mam tych samych przyjaciół i lubię oglądać seriale.
No dobra, ale ludzie patrząc na ciebie, myślą: O, to ta laska, która nagrywa ze Snoop Doggiem. I jeżeli nie kojarzysz im się z show-biznesem, to ciągle jesteś z innej bajki. Mogą się potem dziwić, kiedy zobaczą cię na ulicy czy w knajpie.
Jestem normalna. Nie lubię chodzić na imprezy, kiedy muszę się gdzieś wybrać, czuję się nieswojo. Pozowanie na ściance to, umówmy się, naprawdę nienaturalna sytuacja. Jedyne miejsce, gdzie lubię być w centrum uwagi to scena.
Nie mów, że po tym, jak poznałaś legendę hip-hopu nie chciałaś zostać gwiazdą "Pudelka".
Szczerze, nie wiem na czym to pojęcie dzisiaj polega. Gwiazdą był Michael Jackson. Wiadomo, że budził spore kontrowersje, ale to ktoś, kto nie do końca wydawał się prawdziwy. Przynajmniej dla mnie Jackson jawił się jako osoba nie z tej ziemi. Będąc dzieckiem, widziałam w nim gwiazdę, której nie jestem w stanie dotknąć.
No, akurat Snoopa dotknęłaś!
Sytuacja, w której przyjechał do Łodzi specjalnie po to, by się ze mną spotkać, namieszała mi w głowie (śmiech). Ale dodała mi też odwagi. On zmienił moje myślenie – to znaczy, otworzył mi granice, które wcześniej uważałam za niemożliwe do przekroczenia. Wiesz, zrozumiałam też, że Snoop mimo całej gwiazdorskiej otoczki, jest człowiekiem. Ma lepsze i gorsze dni bez względu na stan swojego konta. A i tak wydaje się, że on i podobne sławy mają zbroje, a wszystko się od nich odbija.
Od ciebie też?
Na początku bardzo przejmowałam się tym, co ludzie mówią na temat mojej muzyki. Nie byłam gotowa na ich krytykę, kiedy wydałam pierwszą płytę. Dzisiaj przejmuje się mama (śmiech). Sama staram się reagować z przymrużeniem oka. To taka droga, która pokazuje, że mam dystans. I rzeczywiście tak jest.
Nie, no coś ty! Oczywiście, dostawałam różne propozycje, ale nie chciałam łączyć pracy z aż takim wyluzowaniem (śmiech). Ale na pewno dzięki niemu pokonałam jakąś drogę szybciej – czas, który z nim spędziłam, pisząc piosenki, poznając Stany i jego otoczenie, otworzył mi oczy. Pokazał, czego oczekuję i czego nie chcę.
To znaczy?
Bardzo chcę być zadowolona z siebie i nie mieć wyrzutów sumienia. Wiem, że nie uniknę błędów, ale jak do tej pory, wyciągam wnioski. Poza tym, cenię sobie swobodę. Jeżeli będę chciała wrzucić kolejne zdjęcie topless, na pewno to zrobię.
No właśnie, ono pojawiło się na okładce singla, którego nagrałaś z Doggiem. To był jego pomysł czy twój?
Mój, fotka z wakacji, na których zwykle tak się właśnie opalam, wydała się najlepszym wyborem. Nie spodziewałam się tylko takiej reakcji i dyskusji. A te właściwie mi się spodobały (śmiech). Fajnie, że poruszyłam temat nagości, skoro budzi tyle emocji.
Idziesz tym w ślady swojego mentora, o którym mówią "skandalista"?
Nie bardzo (śmiech). Generalnie oburzonym zdjęciem chyba chodzi o to, że widać na nim zarys mojego biustu. Podejrzewam, że to wywołuje niesmak, ale szczerze, to przyjemnie było czytać ich komentarze.
No wiesz, z drugiej strony biust też dobrze się sprzedaje.
Jeżeli o mnie chodzi, nie lubię bardzo wyzywających, nachalnych nagości, które ostatnio się pokazuje. Właściwie trudno wskazać piosenkarkę, której nie zmusza się do pokazania w majtkach i przyjmowania seksownych póz. Osobiście nie lubię być rozpraszana niepotrzebnymi ozdobnikami, kiedy oglądam teledysk. Skupiam się na muzyce. Akurat w moim przypadku zdjęcie okładkowe było naturalne, robione jako pamiątka z wakacji, a nie niegrzeczne. Nie rozumiem szaleństwa wokół niego, ale przyznaję – kawałek zyskał.
Jesteś łodzianką. Powiedz, jak można robić stamtąd karierę?
Też się nad tym zastanawiam (śmiech). Nie masz pojęcia, ile razy podejmowałam decyzję o przeprowadzce do Warszawy, ale jednak wciąż tu siedzę. Wiadomo, w stolicy są pieniądze i w ogóle to inny świat, ale ja się w niej męczę.
Ok, to robisz karierę czy nie?
Wszystko się kręci. Pracuję, osiągam swoje prywatne sukcesy. To, co jest najważniejsze, już się zwróciło.
Ale i tak wszyscy piszą później o zdjęciu topless.
No tak (śmiech). Przynajmniej przy okazji mnie słuchają.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl