
Pogłoski o odnalezieniu złotego pociągu ciągle wywołują emocje. Temperatura wokół doniesień o pociągu z kosztownościami szczególnie gorąca jest w samym Wałbrzychu. Do tego stopnia, że między odkrywcami złotego pociągu w ruch poszły pięści. O co poszło? O to, kto ma prawo nazywać się prawdziwym odkrywcą. I o to, kto odbierze znaleźne.
REKLAMA
Jak donosi "Gazeta Wrocławska", do bijatyki doszło między Piotrem Koprem - tym samym, który zgłosił urzędnikom rewelacje na temat historycznego pociągu a Markiem Słowikowskim, synem mężczyzny, który od kilkudziesięciu lat zbierał informacje i poszlaki odnośnie cennych wagonów ukrytych w okolicach Wałbrzycha.
Tadeusz Słowikowski, ojciec Marka, przez pół wieku gromadził każdą wzmiankę na temat zaginionego pociągu - to również on wskazał miejsce, gdzie może ukrywać się cenne znalezisko. Pech chciał, że o miejscu, w którym najprawdopodobniej ukryto pociąg nikogo oficjalnie nie powiadomił. W przeciwieństwie do Piotra Kopra i Andreasa Richtera. Ci dwaj mężczyźni również wytypowali to samo miejsce, co Słowikowski. Z tą różnicą, że swoimi podejrzeniami podzielili się z urzędnikami, co oznacza, że w przypadku odnalezienia pociągu, to właśnie do nich trafi 10 proc. znaleźnego.
Wiele osób, które wiedziały o wytrwałych poszukiwaniach pociągu przez Słowikowskiego uważa, że to jemu należy się nagroda za wieloletnie zaangażowanie, a nowi pretendenci do pieniężnej premii niczego by nie osiągnęli, gdyby starszy mężczyzna nie przetarł im wcześniej szlaku. Takiego zdania jest właśnie m.in. Marek Słowikowski, który wdał się z tego powodu w awanturę z Koprem. Przed bójką Piotr Koper odwiedził Tadeusza Słowikowskiego.
Rozmowę, podczas której Koper miał przyznać, że do odkrycia by nie doszło, gdyby nie informacje zebrane przez Słowikowskiego nagrano. Tak przynajmniej twierdzi syn mężczyzny. To właśnie po tym spotkaniu doszło do przepychanki między mężczyznami spierającymi się o prawa do nazywania się odkrywcami złotego pociągu. Na miejsce została wezwana policja, a funkcjonariuszom udało się spacyfikować krewkich poszukiwaczy skarbów.
O tym, że emocje wokół pociągu są duże pisaliśmy także podczas naszego reportażu z Wałbrzycha. Udało się nam ustalić, że miejscowi przebijają niektórym przyjezdnym opony w samochodach. Na szczęście z takiego założenia nie wychodzili wszyscy.
Źródło: Gazeta Wrocławska
