Większość państw uczestniczących w wojnie w Afganistanie nie ma problemu ze "zrzutką" na ustabilizowanie sytuacji w tym kraju. Dwadzieścia milionów dolarów, które mielibyśmy płacić przez 10 lat budzą jednak spore kontrowersje w Polsce. I choć w perspektywie dekady zbiera się spora sumka, to w jednorocznym budżecie nie będzie to odczuwalne. - To symboliczna kwota, której zapłacenie nie powinno być żadnym problemem - mówi Ireneusz Jabłoński, ekonomista z Instytutu Adama Smitha. A mimo to Polska wciąż się ociąga i buntuje.
Na trwającym właśnie szczycie NATO w Chicago dyskutowano między innymi o wycofaniu wojsk z Afganistanu. Na ustach wszystkich pojawiła się po raz kolejny informacja, o której głośno było już od kilku dni. Według ustaleń na powojenną stabilizację Afganistanu potrzeba 4,2 miliarda dolarów. Stany Zjednoczony zadeklarowały się pokryć połowę. Pół miliarda ma wyłożyć sam Afganistan, bo tylko na tyle go stać. Reszta miała spaść na głowy innych państw uczestniczących w misji. I o ile większość krajów w tej sprawie nie oponuje, to Polska wciąż się ociąga i nie wygląda na to, żeby przejawiała chęć wzięcia udziału w "zrzutce".
- Nigdy nie mieliśmy tam interesów tak jak wiele innych krajów członkowskich i ościennych. Byliśmy i jesteśmy tam ze względu na poczucie solidarności wewnątrznatowskiej - przekonywał dziś w Poranku TOK FM, były minister obrony narodowej, Bogdan Klich.
Ta solidarność nie jest według niego solidarnością finansową. Jak mówił minister, ma to być jedynie sprawdzenie wiarygodności Sojuszu. - Jeżeli chcemy, żeby kiedyś - nie daj Boże - przyszli nam z pomocą, to powinniśmy tam być. Nie ze względu na korzyści gospodarcze, ale ze względu na interes narodowy - wyjaśniał. Podobnie uważa Jarosław Kaczyński, jednak prezes PiS zaznacza, że Polskę musi być stać na bycie lojalnym sojusznikiem w ramach NATO.
To nic w porównaniu do budżetu
Afganistan pozostawiony na pastwę losu może zaprzepaścić wieloletnią misję wojskową. Al-Kaida tylko czeka, aby rozszerzać siatkę swoich baz. Dwadzieścia milionów dolarów wydaje się niewielką ceną za utrzymanie pokoju na świecie, a mimo to brak jasnej deklaracji ze strony polskich władz. Władz, które do tej pory ochoczo włączały się w międzynarodowe działania.
- To naprawdę dobra decyzja, Polska włożyła ogromny wkład polityczny w tę wojnę, ale teraz nie powinna wychodzić przed szereg - konsekwentnie tłumaczy były szef MON.
Dwadzieścia milionów dolarów to przy obecnym kursie dolara około 65 milionów złotych. Suma robi wrażenie i działa na wyobraźnię, jednak jest znikomą częścią budżetu państwa, który wynosi prawie 328 miliardów złotych. - To niewielka suma, mniej więcej, jak budżet średniej gminy - podaje przykład Jarosław Kaczyński.
- To nie są wyjątkowo niespodziewane wydatki, kwota jest niewielka w porównaniu do wszystkich wydatków budżetowych i może być wydana z kilku tytułów - wyjaśnia Ireneusz Jabłoński, ekonomista z Centrum Adama Smitha.
MON, MSZ, a może zrzutka?
Ewentualne dwadzieścia milionów mogłoby pójść z kieszeni ministerstwa spraw zagranicznych lub resortu obrony narodowej. Również ich ten wydatek mocno by nie nadwyrężył. Budżet MON to około 22,5 miliarda złotych. Dodatkowo ma do dyspozycji ponad 170 milionów złotych, które otrzymuje od NATO i USA. Z kolei Radosław Sikorski, szef polskiej dyplomacji, ma do dyspozycji nieco ponad 1,5 miliarda złotych. - Można by pokryć to również ewentualnie z rezerwy budżetowej - dodaje nasz rozmówca. W perspektywie całego budżetu te kilkadziesiąt milionów ani go nie zrujnuje, ani znacząco nie podreperuje.
Według Jabłońskiego nie ma nawet co dyskutować, czy oba resorty mogłyby się na tą pomoc zrzucać. - To kwestia absolutnie techniczna i przy tej kwocie szkoda zawracać sobie nią głowę - tłumaczy. - Ważne jest, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie cele chcemy osiągnąć angażując się w ten sposób - dodaje. Ekspert zaznacza, że bez problemu można wskazać setki pozycji budżetowych znacznie mniej racjonalnych niż kwota, o którą proszą Stany Zjednoczone.
- Przy ponad trzystamiliardowym budżecie dla stanu finansów publicznych ta kwota nie robi większej różnicy. To decyzja czysto polityczna - potwierdza Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości. Morawski zaznacza jednak, że fakt iż to mały udział w całości, nie znaczy, że jest to kwota mała. - Za tyle można by wyremontować cały szpital - mówi.
Wojna co roku kosztowała nawet 20 razy więcej
Kwota jest jeszcze mniej znacząca, biorąc pod uwagę, ile dziesięcioletnia wojna w Afganistanie nas kosztowała. - Nasza obecność na początku się zwiększała, ale teraz będzie się już zmniejszać. Roczny koszt utrzymania naszych wojsk wahał się od 100 do 400 milionów złotych - mówił Bogdan Klich. To jednak nie wszystkie wydatki, bo ponad drugie tyle dokładały od siebie Stany Zjednoczone.
Czy warto w takim razie zapłacić? - To element polityki zagranicznej. Ważne jest jednak, aby odpowiedzieć co chcemy tym osiągnąć - mówi ekonomista, Ireneusz Jabłoński.
I o ile suma jest naprawdę spora z indywidualnego punktu widzenia, o tyle patrząc na nią z szerszej perspektywy można zauważyć, że tak naprawdę jest znikoma. Czy warto się o nią "bić"?
To nie są wyjątkowo niespodziewane wydatki, kwota jest niewielka w porównaniu do wszystkich wydatków budżetowych i może być wydana z kilku tytułów.
Ignacy Morawski
ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczośći
Fakt iż ta kwota to mały udział w całości nie znaczy, że jest to kwota mała.
Radosław Sikorski
minister spraw zagranicznych
Decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły i 20 milionów wydaje mi się kwotą zawyżoną. Oczywiście, że będzie miało sens pomagać Afganistanowi jeszcze przez jakiś czas po naszym wycofaniu się, żeby ugruntować sukcesy, które udało się polskim wojskom osiągnąć. A jakie to będą sumy, o tym jeszcze nie zdecydowaliśmy. Dodał, że "będzie to zależało od potrzeb, od formuły, a przede wszystkim od tego, jak szczodre będą inne kraje, i to głównie pozanatowskie". CZYTAJ WIĘCEJ