Andrzej Duda przemawiał w ONZ tuż po Baracku Obamie. Jednak różnica w zachowaniu dyplomatów zebranych na sali podczas jednego i drugiego przemówienia była duża. Pokazała, że wielu polityków powinno się nauczyć kultury.
Zupełnie inaczej było, kiedy przyszła kolej na Andrzeja Dudę. Po kilku minutach przerwy, w czasie których dyplomaci przemieszczali się po sali, a część wychodziła prowadzący obrady musiał długo czekać na spokój. Kiedy Andrzej Duda zaczął mówić, na sali nadal było głośno, a przewodniczący sesji musiał uciszać salę. Zadziwiający brak szacunku.