"Świecka Szkoła" - pod tym projektem podpisało się już 100 tys. Polaków.
"Świecka Szkoła" - pod tym projektem podpisało się już 100 tys. Polaków. Fot. "Świecka Szkoła"

Akcja "Świecka Szkoła" dobiega właśnie końca. Jej inicjatorzy mają powody do zadowolenia. Celem była zbiórka 100 tys. podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą. Udało się, a wymagana w tego typu przedsięwzięciach liczba podpisów już wkrótce trafi do Sejmu. Pomysłodawcy "Świeckiej Szkoły" walczą o zmiany w nauczaniu religii. Czy tym razem posłowie pochylą się nad zebranymi podpisami? Już wielokrotnie wyrzucali podpisy Polaków do kosza.

REKLAMA
Według środowiska, które zainicjowało ruch na rzecz reformy nauczania katechezy w publicznych placówkach, lekcje religii kosztują budżet państwa za dużo, a te same środki finansowe mogłyby być lepiej spożytkowane. Na co? Np. na opiekę lekarką w szkołach, dodatkowe zajęcia języków obcych czy sprzęt do sal informatycznych.
Leszek Jeżdżewski, redaktor naczelny „LIBERTÉ!” i inicjator całej akcji przekonuje, że nauczaniem katechezy powinien zająć się sam Kościół. Mówiąc to, Jeżdżewski wielokrotnie podkreślał, że ma również na myśli finansowanie lekcji religii, na które rocznie przeznacza się 1 mld 350 mln złotych.
– Skoro Kościół bierze wyłączną odpowiedzialność za treść katechezy w szkole, decyduje, kto naucza religii, to Kościół powinien wziąć odpowiedzialność za jej finansowanie. Pieniądze z subwencji oświatowej, przeznaczone na edukację, były wydawane na szkoły, na kształcenie uczniów. W czasach globalnej konkurencji, trudnego rynku pracy dla młodych – nie stać nas na zmarnowanie choćby złotówki! – mówił.
Sympatycy akcji podkreślają, że są dalecy od antyklerykalnej postawy, a w ich postulatach chodzi jedynie o rozdział sfery publicznej od spraw wiary. – Nie jesteśmy przeciwnikami kościołów, religii czy katechezy. Uważamy jednak, że sprawy wiary i jej demonstrowania zgodnie z konstytucją powinny pozostać w sferze prywatnych decyzji, nie powinny być częścią systemu szkolnego i wysiłku finansowego podatników – twierdzą.
Są podpisy i co z tego?
Polskie prawodawstwo daje obywatelom możliwość inicjatywy ustawodawczej od 1999 roku. W praktyce obywatele niewiele do tej pory dzięki temu wskórali. M.in. dlatego, że posłowie nie byli do tej pory przychylni obywatelskim podpisom, a to do nich należy ostateczne słowo. Najgłośniejszym przypadkiem odrzucenia przez posłów podpisów zebranych pod inicjatywą obywatelską było referendum w sprawie 6-latków.
Małżeństwo państwa Elbanowskich zebrało ponad milion podpisów, ale posłowie odrzucili pomysł przeprowadzenia referendum, a podpisy trafiły do sejmowego kosza. Jak będzie ze "Świecką Szkołą"?