Wszyscy znamy Jarosława Kaczyńskiego jako twardego, konserwatywnego polityka. Prezes nie przyznał się do palenia trawki (jak Donald Tusk), ani do bycia na gazie podczas oficjalnej wizyty (jak Kwaśniewski). Ale był okres, kiedy Kaczyński nie stronił od alkoholu. W dzień inauguracji Senatu po wyborach czerwcowych tak się upił, że składał ślubowanie dopiero na kolejnym posiedzeniu.
Jarosław Kaczyński to człowiek nad wyraz stateczny, nie można go spotkać na galach, przyjęciach czy rautach. Także jako młodzieniec przyszły prezes PiS nie należał do frakcji rozrywkowych. Trochę bardziej zsocjalizowany był jego brat Lech, który po maturze pojechał do kolegi do Legionowa z pomarańczówką oraz winem i upił się tak, że mama musiała mu dać miskę. Sytuację opisuje Michał Krzymowski w książce "Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego".
Jarosław pofolgował sobie później, dopiero na studiach. Po zajęciach chodzi z kolegami i bratem na wino lub piwo. Podczas jednego z takich spotkań powie, że "chce wieszać komunistów" – jak mówił w wywiadzie dla naTemat Michał Krzymowski, autor biografii prezesa. Jednak nadal odbiegał od imprezowych norm rówieśników.
Czasy opozycji antykomunistycznej to dla Jarosława trudne czasy: brat w Gdańsku robi karierę przy Wałęsie, on w Warszawie jest postacią drugiego, jeśli nie trzeciego rzędu. Do tego ma problemy z pracą. Ale kiedy decyduje się na start w wyborach do Senatu rusza do Elbląga prowadzić kampanię wyborczą.
– W dzień praca, wieczorem suto zakrapiana kolacja, rano wizyta w monopolowym i z powrotem na spotkania z mieszkańcami – pisze Krzymowski. – Jarosław, który jeszcze niedawno nie wiedział, czym jest balanga, teraz sam jest w kilkutygodniowym ciągu – dodaje dziennikarz. Jednak jeszcze ciekawszy jest opis pierwszego dnia nowego senatora w parlamencie.
Ciągiem imprez, prywatek i spotkań przy flaszce jest praca w "Tygodniku Solidarność", gdzie jest naczelnym. Na jednej z imprez podchmielony Kaczyński przechadza się między tańczącymi na stołach koleżankami w meloniku z napisem "Sex instructor. First lesson free". Tylko w jednym prezes ustępuje znajomym: nie tańczy.
Na Wiejskiej czuje się jak ryba w wodzie: zamawia śniadanie w restauracji, popija piwem i jedzie do Hotelu Europejskiego, do Wałęsy. (...) Wychyla koniak, drugi, trzeci... Aż padnie nieprzytomny. Puszowie [współpracownicy Wałęsy - przyp. naTemat] nie wiedzą, co robić: posiedzenie zaraz się zaczyna, ale senator elekt nie jest w stanie ustać na nogach. Pakują go do mercedesa i na Żoliborz. Ślubowanie poczeka do kolejnej sesji.
Fragment książki Michała Krzymowskiego "Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego", wyd. Ringer Axel Springer Polska