”Kim jest warszawiak?” – cykl takich debat właśnie rozpoczyna się w Warszawie. Część z nich pewnie poświęcona będzie ”słoikom” i innym podobnym zjawiskom. My zrobimy coś innego. Spróbujemy wykonać ekspresową podróż po Polsce. I na chybił trafił spytać, jak w różnych miastach widzą warszawiaka. Czy to wciąż cwaniak zadzierający nosa? Wkurzający wszystkich wokół i patrzący na nich z góry? A może w tym postrzeganiu coś się jednak zmieniło?
Przepaść kulturowa
Sławomir Ryfczyński ze Świnoujścia prowadzi zakład fotograficzny i dwa lokalne portale. Z warszawiakiem kojarzy mu się jedno. Jeszcze jak był dzieckiem i zakład prowadził jego ojciec, zawsze – podkreśla to słowo – zawsze, jak warszawiak wchodził do środka, padało sakramentalne stwierdzenie: ”A u nas w Warszawie...”. Do dziś się z tego śmieje, bo teraz on przejął zakład i wciąż jest dokładnie tak samo. – Warszawiaka widać było od razu. Niestety, do dziś postrzegany jest jako cwaniak – przyznaje.
Nie jest to, oczywiście, odkrywcza opinia, to w końcu najbardziej znany stereotyp o mieszkańcach stolicy. Ale z tamtej, bardzo zachodniej perspektywy, sama Warszawa i jej okolice też, niestety, nie przedstawiają się najlepiej... – Ojciec pochodzi spod Warszawy. Po latach mieszkania w Świnoujściu pięć lat temu wrócił w rodzinne strony. I zauważył kulturową przepaść. Tam czuć wschód, ludzie daleko w tyle...W zachowaniu, kulturze, nawet w odśnieżaniu. My jesteśmy inni. Jeździmy wolno, zatrzymujemy się przed pasami. Niemcy nas tego nauczyli – mówi. Ojciec nie wytrzymał. Dwa lata temu wrócił do Świnoujścia.
Poznań lubi warszawiaków
Fakty, czy stereotypy? W Poznaniu słyszę, że z tymi cwaniakami nie do końca tak jest. – Nie słyszałam, by w Poznaniu mówiono, że warszawiacy to cwaniaki. Słyszałam za to, że w Warszawie nie lubią poznaniaków – odbija piłeczkę Karolina Koziolek z ”Głosu Wielkopolskiego”. I zapewnia, że poznaniacy Warszawę lubią. Przynajmniej ci, których Koziołek zna. Choć stereotypy, oczywiście, są. – Mówi się np., że ktoś zachował się arogancko, ”bo jest z Warszawki”, tłumaczy się czyjeś zachowanie poprzez stereotypy. Ale moje doświadczenia są absolutnie inne. Mnie warszawiacy kojarzą się dobrze. Osoby z Warszawy, które znam są takie, jak w innych dużych miastach: żyją w pośpiechu, pracują do późna. Nie zauważyłam u nich poczucia wyższości. Nie czuję, by traktowały innych z góry – mówi.
W Krakowie żyją stereotypami
Ale Kraków...Tu już inna bajka. – Tu jest Galicja, my ze stereotypów tak łatwo nie wyrastamy – stwierdza Małgorzata Stuch, dziennikarka lokalnej gazety ”Nasze miasto”. Dlatego warszawiak to nie tylko cwaniak, lecz także ktoś, kto uważa się za lepszego, bardziej wielkomiejskiego, nawet światowego.
– Bardzo wiele osób nie lubi Warszawy. Wielu dziennikarzy dostało propozycje pracy w stolicy, ale nie przyjęli ich. Właśnie z powodu złych skojarzeń – mówi, choć sama zastrzega, że ma dużo kolegów z Warszawy, z którymi ma bardzo dobre relacje. Jej zdaniem ten trend przekłada się również na inne zawody. Jedyna branża, która w Krakowie się wyłamuje to informatycy. – Ale im zależy tylko na lepszych zarobkach i lepszym komputerze. Wszystko inne nie ma znaczenia. Dlatego, jak dostaną lepszą propozycję, jadą do Warszawy – słyszę.
Lublin? Wciąż cwaniak
Praca. Ona może dziś złamać niejeden stereotyp. – Warszawa stałą się miejscem, do którego uciekają poznaniacy. Twierdzą, że Poznań jest duszny, że to miasto zasłoniętych firanek, a Warszawa jest bardziej otwarta. Uważają, że dopiero w stolicy będą mogli rozwinąć skrzydła – tłumaczy Karolina Koziolek. Poznań ostatnio postrzega się przez pryzmat odwołanego spektaklu "Golgota Picnic" czy koncertu Behemota, uchodzi za miasto zachowawcze i konserwatywne, gdzie problemy zamiata się pod dywan. – Nie gloryfikujemy Warszawy i jej mieszkańców, ale jest przekonanie, że w tam do takich rzeczy by nie doszło. W Poznaniu stolica uchodzi za synonim różnorodności, jawi się jako miasto bardziej szczere – słyszę.
Ci co wyjeżdżają do stolicy za pracą, szybko zmieniają zdanie o jej mieszkańcach. – W Łukowie i okolicach bardziej lubią warszawiaków, bo bardzo wielu mieszkańców codziennie dojeżdża do pracy w Warszawie. Tak samo w Białej Podlaskiej. W Lublinie i okolicach tej sympatii jest mniej – przyznaje lokalny dziennikarz Mateusz Orzechowski. Dlaczego? – Chyba tak, jak w całej Polsce, u nas wciąż pokutuje obraz warszawiaka jako cwaniaka. A Warszawa kojarzy się z miejscem, gdzie zarabia się dużo więcej niż w innych częściach kraju. I szybciej się żyje – mówi.
Ach ten warszawski Sejm!
Dzwonię na Pomorze. Moja rozmówczyni zaczyna się śmiać.
– Naprawdę chce pani usłyszeć, co myślimy o warszawiakach? Nie, nie powiem. Błagam. Niech pani zadzwoni do kogoś innego!
– Aż tak źle?
– Błagam....– śmieje się. Nie chce rozmawiać.
Ale jest sołtys pomorskiego Rakowca. Trzeba przyznać, warszawiak kojarzy jej się z pracą. – Odczucie społeczne jest takie, że łatwiej tam znaleźć pracę. Jak ktoś ma znajomego w Warszawie, to zaraz ma posadę. Żeby nie być gołosłowną. Wyjechało od nas 13 osób. 11 pracuje w stolicy. Na przykład w korporacjach, jedna osoba w Ministerstwie Rolnictwa. U nas pracy nie mieli – opowiada Elżbieta Szczukowska. Jak przyjeżdżają potem do Rakowca, to opowiadają, że młode warszawianki są bardzo eleganckie. Starsze panie też, ale bardzo podkreślają swoim ubiorem ”lepsze pochodzenie”. Mówią też, że jest dużo żebraków i nieogolonych pijaczków. W innych miastach aż tylu ich nie widać.
Ale na warszawskich kierowcach Elżbieta Szczukowska nie zostawia suchej nitki. – Niebezpieczna, brawurowa jazda. Trąbienie, pukanie się w czoło. To zachowanie typowo warszawskie! – mówi. A inny warszawiak? Tu skojarzenie jest zaskakujące: Sejm i Senat. – Ten warszawski Sejm jest taki, że głowa mała – mówi.
– Warszawski?
– Tak. Na Warszawę patrzymy też przez pryzmat wszystkich posunięć sejmowych. A to taka instytucja, która – niestety – wygląda jak cwaniak z Pragi.
Z Suwałk do Warszawki
Warszawiak-kierowca drażni jednak chyba najbardziej. – Gdzieś jest wypadek, widać samochód na warszawskiej rejestracji. ”Aha...wiadomo, warszawiak. Jeździ źle...”. Od razu jest taka reakcja. W Warszawie mają wszystko duże, szerokie drogi. Tu wszystko mniejsze, mniejsze ronda, węższe ulice, może dlatego powodują tyle wypadków? – mówi Wiesław Kopiczko z Suwałk. Prowadzi firmę reklamowo-wydawniczą Wikom, miał samochód leasingowany w Warszawie, sam odczuł łatkę ”warszawiaka”. – Była warszawska rejestracja i od razu trąbili z tyłu – mówi. W Suwałkach do dziś mówi się ”Jadę do Warszawki”. Tak, jak do ”Zakopca”. Rzadko w pełnej formie. A sam warszawiak? Jak go widzą? – Taki krawaciarz. Bardziej pewny siebie niż ludzie w innych miejscowościach, lepiej ubrany. Tak jak w piosence: ”Jestem z miasta. To widać, słychać i czuć”. Tak jest postrzegany – przyznaje Wiesław Kopiczko.
Warszawiak? Nie wiem
Wszędzie wciąż – bardziej lub mniej – przewija się stereotyp cwaniaka. Tylko w Wałbrzychu słyszę, że właściwie o warszawiakach to niewiele można powiedzieć. – Mało się o nich mówi. Cwaniaki? Nie, nie słyszałem nigdy. My żyjemy swoim światem. Warszawa jest daleko. Wrocław to zupełnie inny świat, a co dopiero Warszawa? Jakby pani spytała o Wrocław, to wtedy mógłbym powiedzieć, bo mieszkańcy nie darzą go dużą sympatią – mówi jeden z lokalnych biznesmenów....
Inny świat. I oczywiście, ilu ludzi, tyle opinii. I tylu warszawiaków...