
Narodowcy często podkreślają przywiązanie do wiary, ale duchowni się od nich separują. Nie wszyscy, na antyimigranckim marszu we Wrocławiu pojawił się ks. Jacek Międlar i szybko stał się nową nadzieją skrajnej prawicy. Wrocławska kuria oczekuje reakcji od jego kongregacji, a jeśli nie, załatwi sprawę sama.
REKLAMA
Kościelni hierarchowie wprost mówią o potrzebie pomocy uchodźcom, papież Franciszek wzywa do tego, by każda parafia przyjęła jedną rodzinę uciekinierów. Tymczasem we Wrocławiu młody ksiądz Jacek Międlar występuje z płomiennym przemówieniem na zorganizowanej przez narodowców demonstracji. – My nie atakujemy, my bronimy dziedzictwa chrześcijańskiego przed inwazją, przed atakiem ze Wschodu, który jest idealnie zaprogramowany – przytacza jego słowa "Gazeta Wyborcza".
Postawa księdza budzi spore kontrowersje. Część parafian na znak protestu przestaje chodzić do kościoła św. Anny, gdzie pracuje Międlar. Spora dyskusja wywiązuje się też na osiedlowym forum internetowym. Część parafian pisze, że boi się powrotu faszyzmu. Narodowcy są księdzem zachwyceni, piszą o jego podobieństwie do ks. Skargi czy ks. Popiełuszki.
Ale dla wielu rozpolitykowany duchowny to problem. Dyrektorka szkoły, gdzie ks. Międlar uczy religii zapowiada, że będzie mu się uważniej przyglądała. Wrocławska kuria prosi o zajęcie się problemem przełożonych księdza ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy w Krakowie. Jeśli nie, arcybiskup sam porozmawia z duchownym. Ale wydaje się, że to tylko będzie umacniało legendę Międlara wśród skrajnej prawicy.
Narodowcy protestują przeciw przyjmowaniu uchodźców już od kilku miesięcy. W maju w kilku polskich miastach środowiska narodowe zorganizowały manifestacje przeciwko planom sprowadzenia do Polski imigrantów z Afryki. W Poznaniu przed Urzędem Wojewódzkim demonstranci pytali, "czy chcemy, aby obcy element naprzykrzał się naszym kobietom".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
