
Pracownicy korporacji, pozujący niekiedy na korpo-niewolników rzeczywiście narzekają na pracę w open spasie, korki i coraz dłuższe dojazdy. Do czasu przeznaczonego na dojazd do firmy wliczają nawet wjazd windą na piętro, co rano może zająć nawet kilka minut.
Natura ludzka jest bardzo skomplikowana, zwłaszcza korporacyjnych niewolników. To moim zdaniem poza. Wiele osób nie umie się przyznać, często nawet przed samym sobą, że jest zadowolona, czy właśnie dumna, że może tu pracować.
Zadowolenie w liczbach:
Prawie 70% (z grupy 200 konkretnych pracowników) uważa, że zajmuje się fajnymi i kreatywnymi projektami, a ponad połowa przyznaje - ta praca, to spełnienie marzeń. I co ciekawsze, tego zdania są przede wszystkim osoby, które pracują ponad 8 godzin dziennie. Oczywiście, jest też druga strona medalu. 42% pracowników czuje się czasami wypaleni i bywają zestresowani, zanim przekroczą próg biura (15%).
Pierwsze skojarzenie ze słowem Mordor? W moim przypadku – korki. Ale pracownicy korporacyjnej dzielnicy Warszawy pewnie by zwariowali, gdyby nie potrafili dostrzec pozytywnych stron okolicy, w której spędzają pokaźną część swojego życia. Bardzo chętnie fotografują się w Mordorze i publikują zdjęcia z obowiązkowym hasztagiem #mordornadomaniewskiej.
Marek zaczął pracę w jednym z biurowców przy ulicy Domaniewskiej jeszcze w 2009 roku. Jak mówi, był to wówczas najnowocześniejszy biurowiec w Warszawie, przy którym kręcono kiedyś telewizyjne reklamy. Na pytanie, czy też czuł dumę z pracy w tym miejscu, odpowiada:
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl