Mieszkańcy jednego z obozów dla uchodźców w niemieckim landzie Saara wpadli na niecodzienny, niedozwolony z punktu widzenia prawa, pomysł. Korzystając z możliwości zamawiania towaru drogą internetową oraz płatności przy odbiorze, oszukali znany sklep Zalando na bagatela niemal 200 tys. euro.
Co "kupowano"? Ubrania, obuwie, walizki - część z tych rzeczy nie była wcale tania. Łącznie sklep z centralą w Berlinie przygotował 962 przesyłki, opiewające na sumę 181,2 tys. euro - informuje niemiecki "Handelsblatt". Zalando wywiązało się z zadania - zamówiony towar dostarczono pod wskazany adres. Ale pieniędzy nikt nie widział na oczy...
Jak się okazało, oszukiwanie sklepu trwało okrągły rok - od czerwca 2014 roku do czerwca 2015 roku. Sprawa trafiła na policję, a o oszustwo podejrzewani są przybysze, którzy trafili do Europy poprzez Bałkany. Winnych nadużyć może być jednak trudno pociągnąć odpowiedzialności - ponad 300 personaliów, podanych na stronie sklepu przy dokonywaniu zamówień, zostało zwyczajnie zmyślonych.
– Kiedy patrzę na tych "biedaków" widzę młodych, wściekłych kawalerów bez rodzin maszerujących sprężystym krokiem, (...) widzę ludzi ubranych porządnie i wyposażonych w dobry sprzęt turystyczny - namioty, karimaty, plecaki – mówił znany podróżnik.