Ziewający klienci przemykający alejkami, sklepy zabite karton-gipsem, niedokończone łazienki, niedoklejone kafelki, nuda i marazm. Tak wyglądało otwarcie kolejnej galerii handlowej w Łodzi. To pierwszy dowód na to, że złote czasy tej branży przeminęły. Mamy w Polsce 455 centrów handlowych i chyba więcej nie potrzeba.
Ze wskaźnikiem 285 metrów kwadratowych galerii handlowych na tysiąc mieszkańców bijemy na głowę Niemców i średnią w Unii Europejskiej - 203 m2. Jakim cudem to wszystko zarabia? To naprawdę fenomen ekonomiczny, bo w porównaniu z sąsiadami z bogatszych krajów z UE Polacy mają cieńszy portfel, a najwięcej wciąż wydajemy na jedzenie, wydatki na mieszkanie i generalnie "przeżycie do wypłaty" niż na rozrywkę i zakupy upominków.
Koniec złotej epoki
- Galeryjne eldorado się kończy. Zagraniczne firmy wyśrubowały wysoko ceny najmu. Nie ma już chętnych przedsiębiorców gotowych utopić pieniądze w otwarciu nowych sklepów. Są zwyczanie niepotrzebne - mówi Daniel Dziewit, autor bloga Przeliczeni.pl opisującego kulisy galeryjnego biznesu. - Ale też moda na zakupy przemija. Przyzwoite buty skórzane w Zalando kosztują 100 zł taniej niż w galerii handlowej. Kurtkę rowerową kupię w Lidlu. Też taniej, bo w cenach produktów z galerii handlowych zawarte są wysokie stawki najmu powierzchni handlowych. Klienci nie chcą partycypować w tym biznesie - tłumaczy.
Właściciel łódzkiego obiektu bije się w piersi, tłumaczy, że to dopiero początek. Lada dzień sklepy otworzą witryny, a wraz z nimi napłyną tabuny klientów. Jak twierdzi ma już 80 procent wynajętych lokali, a do końca roku wynajmie wszystko. Niedoróbki tłumaczy pośpiechem w otwarciu centrum. Autor "Przeliczonych" przewiduje inny scenariusz. Klienci nie lubią pustostanów w galerii, chcą pełnej oferty, dlatego gdy fama poniesie się przez miasto odwiedzających będzie coraz mniej. - Łódź to trudny rynek, ma którym wygrywa gigantyczna Manufaktura. Żal mi tylko tych, którzy urządzili sklepy u konkurenta. Zapewne umowy mają na minimum 5 lat, stawki wyliczone w euro i ewentualne kary w przypadku wycofania się z obiektu. Tacy przedsiębiorcy upadają dziś na masową skalę - mówi Dziewit.
Poznań tnie koszty
Początki kryzysu widać nie tylko w Łodzi. Największa budowana właśnie w Polsce galeria - Posnania straciła niedawno część spektakularnej elewacji. Z wizualizacji zniknął elegancki i zadaszony przystanek tramwajowy oraz fontanna. Najwyraźniej finansujący biznes doszli do wniosku, że trzeba przyciąć rozbuchane koszty inwestycji. I to mimo to, że projekt finansowany jest na preferencyjnych warunkach kredytem z Banku Gospodarstwa Krajowego.
W przedsięwzieciu widać dramat, bo niedalekie centrum handlowe Dębica udało się skomercjalizować zaledwie w 80 procentach. Szok. Kiedy kilka lat temu rozbudowano Galerię Mokotów do każdego boksu ustawiała się kolejka licytująch najemców. Mizerię branży handlowej ujawnia też ajent sieciowego sklepu z butami. Otworzył kolejny biznes w nowym centrum handlowowym w stolicy jednego z województw. Inwestor centrum handlowego mamił go mapkami o świetnych markach, które w 100 procentach zasiedlają galerię. Po przecięciu wstęgi okazało się, że nieczynne jest całe piętro. Rozżaleni pustkami klienci już nie powrócili. Właściciel obuwniczego poczuł się w oszukany. Bez frekwencji nie zarobi na utrzymanie. Nagrał więc film jak po pustych korytarzach kulają się papierzyska i śmieci. Właściciel galerii bojąc się kompromitacji zgodził się na odstąpienie od wieloletniej umowy pod warunkiem usunięcia wideo.
Więcej Polska nie pomieści
Choć eksperci branży handlowej nadal kreślą świetlane plany widać już barierę rozwoju. W Warszawie rynek trzyma Unibail Rodamco - właściciel Galerii Mokotów i Złotych Tarasów, Arkadii oraz Galerii Wileńskiej. Zabudowano inne aglomeracje Poznań, Katowice i Kraków,
W Poznaniu na 1000 mieszkańców przypada 612 mkw., a Wrocławiu 584 mkw. Dlatego nowe obiekty handlowe upychane są w coraz mniejszych miastach. Nawet w liczących mniej 100 tys. mieszkańców. To nowa mutacja biznesu - już bez Zary, H&M czy multiplexu, ale z Biedronką, tanim Pepco i CCC. Najtańsze zakupy jeszcze przyciągną klientów.
- W Jastrzębiu chcą nam zbudować trzecią galerię. W mieście nie ma jednej porządnej restauracji, ale "chińczyk" w centrum handlowym musi być - pisze Justyna, komentator naTemat.pl - Miasto to blokowisko poprzecinane placami zabaw, mamy park i las pod miastem, ale większość ludzi, w tym młodzież gimnazjalna, i tak woli spędzać wolny czas w galeriach. W niedzielę wskakują w garnitur i po kościele idą do galerii, ale tylko pooglądać nie kupować - kończy.
Moja obecna sytuacja finansowa jest ciężka, w otwarcie sklepu włożyłem całe oszczędności i liczyłem na to, że według zapewnień osoby z którą podpisywałem umowę, inwestycja ta będzie się szybko zwracać. Fakty są zgoła inne. W tej chwili zarabiam na 1/4 czynszu i wątpię by mogło to poprawić się w najbliższej przyszłości