
- Galeryjne eldorado się kończy. Zagraniczne firmy wyśrubowały wysoko ceny najmu. Nie ma już chętnych przedsiębiorców gotowych utopić pieniądze w otwarciu nowych sklepów. Są zwyczanie niepotrzebne - mówi Daniel Dziewit, autor bloga Przeliczeni.pl opisującego kulisy galeryjnego biznesu. - Ale też moda na zakupy przemija. Przyzwoite buty skórzane w Zalando kosztują 100 zł taniej niż w galerii handlowej. Kurtkę rowerową kupię w Lidlu. Też taniej, bo w cenach produktów z galerii handlowych zawarte są wysokie stawki najmu powierzchni handlowych. Klienci nie chcą partycypować w tym biznesie - tłumaczy.
Moja obecna sytuacja finansowa jest ciężka, w otwarcie sklepu włożyłem całe oszczędności i liczyłem na to, że według zapewnień osoby z którą podpisywałem umowę, inwestycja ta będzie się szybko zwracać. Fakty są zgoła inne. W tej chwili zarabiam na 1/4 czynszu i wątpię by mogło to poprawić się w najbliższej przyszłości
Początki kryzysu widać nie tylko w Łodzi. Największa budowana właśnie w Polsce galeria - Posnania straciła niedawno część spektakularnej elewacji. Z wizualizacji zniknął elegancki i zadaszony przystanek tramwajowy oraz fontanna. Najwyraźniej finansujący biznes doszli do wniosku, że trzeba przyciąć rozbuchane koszty inwestycji. I to mimo to, że projekt finansowany jest na preferencyjnych warunkach kredytem z Banku Gospodarstwa Krajowego.
Choć eksperci branży handlowej nadal kreślą świetlane plany widać już barierę rozwoju. W Warszawie rynek trzyma Unibail Rodamco - właściciel Galerii Mokotów i Złotych Tarasów, Arkadii oraz Galerii Wileńskiej. Zabudowano inne aglomeracje Poznań, Katowice i Kraków,
W Poznaniu na 1000 mieszkańców przypada 612 mkw., a Wrocławiu 584 mkw. Dlatego nowe obiekty handlowe upychane są w coraz mniejszych miastach. Nawet w liczących mniej 100 tys. mieszkańców. To nowa mutacja biznesu - już bez Zary, H&M czy multiplexu, ale z Biedronką, tanim Pepco i CCC. Najtańsze zakupy jeszcze przyciągną klientów.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl