Organizatorzy debat nie powinni godzić się na to, by Beata Szydło i Ewa Kopacz odmawiały konfrontacji z liderami innych ugrupowań.
Organizatorzy debat nie powinni godzić się na to, by Beata Szydło i Ewa Kopacz odmawiały konfrontacji z liderami innych ugrupowań. Fot. Przemek Wierzchowski; Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta

"Nie o takom demokrację walczyłem..." - powinien myśleć sobie pierwszy demokratyczny prezydent III RP Lech Wałęsa o zaplanowanej na najbliższy poniedziałek "wielkiej" debacie przedwyborczej. Bo w rzeczywistości spotkanie, w którym wezmą udział tylko premier Ewa Kopacz i Beata Szydło zastępująca w kampanii prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, nie będzie ani wielka, ani demokratyczna.

REKLAMA
Zaledwie kilka dni temu sam pisałem w naTemat, że w obecnej sytuacji społeczno-politycznej w Polsce głosowanie na mniejsze ugrupowania jest wystawianiem ojczyzny na spore ryzyko, bo na taką zabawę w pluralizm możemy mieć w tych wyborach ostatnią okazję... Co nie znaczy jednak, że mniejszych od Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej ugrupowań powinniśmy pozbawiać głosu! De facto do tego tymczasem posunęli się tymczasem organizatorzy przedwyborczej debaty z TVP, TVN24 i Polsatu, do której między Ewą Kopacz a Beatą Szydło ma dojść w poniedziałek 19 października.
Karykatura debaty
Dla przedstawicieli innych formacji, które zarejestrowały listy wyborcze w całym kraju zabrakło już zaproszenia do studia. Barbara Nowacka, Ryszard Petru, Janusz Piechociński, Paweł Kukiz, Janusz Korwin-Mikke, czy przedstawiciele partii Razem podebatować będą mogli sobie więc co najwyżej przed telewizorem...
I niewiele zmienia tu fakt, że po ogłoszeniu planów tej "ekskluzywnej" debaty szybko zareagował przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Jan Dworak, dzięki któremu 20 października ma odbyć się telewizyjne spotkanie przedstawicieli zarówno PiS, PO, jak i Zjednoczonej Lewicy, Nowoczesnej, Kukiz'15, PSL, oraz ugrupowań KORWiN i Razem. W tej "debacie pocieszenia" ma już jednak zabraknąć nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, ale nawet Beaty Szydło. Premier Ewa Kopacz dzień po dniu na debaty też nie ma zamiaru przychodzić.
Cofnęliśmy się w rozwoju...
W efekcie kolejne wybory pokazują, że ponad 25 lat od obalenia komunistycznego reżimu w Polsce demokracja okazuje się na tyle wątła, że jej podstawowe narzędzia nie są dla wszystkich równie dostępne. I w tej kwestii niestety cofnęliśmy się w rozwoju, bo poprzednie starcia o miejsca w Sejmie i Senacie pluralistycznych debat nie były pozbawione. Warto przypomnieć choćby tę z gorącego w polityce 2005 roku, którą zaszczycił nawet Jarosław Kaczyński...

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl