Kilka dni temu zasugerowałem w naszej redakcji, że kobiety znają się na piłce dużo gorzej od mężczyzn. W newsroomie lekkie oburzenie. No bo jak można tak generalizować? Chyba nie znasz tej, chyba nie znasz tamtej. Rzeczywiście, są kobiety, które piłką żyją i mają o niej pojęcie. Chociażby nasze blogerki - Krystyna Kofta i Dorota Zawadzka. Ale nie tylko. Postanowiłem zagłębić się w temat, sprawdzić co o piłce nożnej mają do powiedzenia one. Kobiety.
Wtorkowy wieczór kilka tygodni temu, wnętrze kawiarni "MiTo". Tomasz Machała kończy rozmawiać z Dorotą Zawadzką. Jest koło 20.30. Popularna "Superniania" spogląda na zegarek, wyraźnie się spieszy. Powód? Za 15 minut na stadionie Camp Nou sędzia użyje gwizdka. Rozpocznie mecz Barcelony z Chelsea. Rewanżowe starcie w półfinale Ligi Mistrzów. Zawadzka nie mogła takiego meczu przegapić. Tym bardziej, że to właśnie Barcelona jest jej ulubionym klubem, przez co z synem - fanem Realu Madryt (ma nawet koszulkę z napisem z tyłu "Zav") - często wdaje się w polemiki o sporcie.
Sama narysowałam kalendarz
Wszystko zaczęło się jak w latach 70. Dawno dawno temu, w odległej piłkarskiej galaktyce. - Tak naprawdę to było w 1974 roku, gdy w Niemczech odbywały się piłkarskie mistrzostwa świata. Bardzo wtedy żyłam występami Polaków. Dziś są takie specjalne kalendarze, albumy gdzie zapisuje się wyniki spotkań. Wtedy pamiętam, że sama coś takiego sobie rysowałam i wypełniałam. Wielkim piłkarskim kibicem był mój tata i to głownie on zaszczepił we mnie tę miłość - opowiada mi przez telefon Zawadzka.
Dziś ogląda najważniejsze spotkania. Ligę Mistrzów, ale też rozgrywki zagraniczne - ligę angielską, włoską, hiszpańską, niemiecką. O piłce uwielbia rozmawiać, choć przyznaje, że jest sportem wyjątkowo mało skomplikowanym. - Lubię dyskutować o tym jak oni grają, jak podają, jak wykonują karne - mówi. Pytam czy wykształcenie oraz praktyka psychologiczna pomagają jej ocenić na podstawie mowy ciała, czy dany piłkarz strzeli lub nie strzeli karnego. - Ja bardzo często bawię się w takie rzeczy, ale proszę, nie łączmy tego tak ściśle z psychologią. Gdy są rzuty karne bardzo często zadaję sobie pytanie: "dlaczego?". Chociażby ostatnio - dlaczego do trzeciego karnego podszedł bramkarz Bayernu? Osobiście uważam, że to miała być taka wisienka na torcie, ostateczne pognębienie rywala - odpowiada Zawadzka.
Ja stawiam na jednych, mąż stawia na drugich
Krystyna Kofta, pisarka, zaskoczyła wielu naszych czytelników, gdy na swoim blogu w naTemat napisała o swoich odczuciach po meczu Bayernu z Realem. Mecz oglądała z mężem, co czyni niemal zawsze. Niemal zawsze kibicują też różnym zespołom. - Ja mam tak, że nie lubię faworytów. Właśnie dlatego na Euro 2012 będę tak bardzo kibicowała Polsce, mam nadzieję, że nasi coś tam ugrają. Mój mąż stawia najczęściej na zespoły potencjalnie lepsze ale o dziwo to ja w ostatnim czasie częściej trafiam zwycięzce - mówi mi Kofta. Właśnie tak było wtedy, gdy pisała swój tekst. Bayern przeszedł, Real pożegnał się z Ligą Mistrzów. Ona się cieszyła, mąż niestety nie. A Andrzej Kaźmierczak, nasz stały czytelnik, tak skomentował jej wpis: "Proponuję przejąć blogi kolegów piszących w naTemat o piłce, chętnie przeczytam".
Kofta w futbolu najbardziej ceni technikę i szybkość. W meczu Polski z Łotwą, który oglądała niedawno, obu tych elementów jej bardzo zabrakło. - Tutaj wszystko się rozłaziło, piłkarze biegali wolno. W ogóle ciężko jest mi pojąć, jak to się dzieje, że ci chłopcy na treningach są tak pełni energii, aż ich wręcz ponosi, a gdy zaczyna się mecz, to to wszystko gubią i są jakby sparaliżowani. Myślę, że to jest kwestia psychiki, że to tkwi w głowach, że gdy wybiegają na boisko, nagle pojawia się strach - analizuje.
Chcę obejrzeć każde spotkanie
W zasadzie każda kobieta, z którą rozmawiam o piłce, tą dyscypliną interesuje się od lat. Nie ma historii o jakiejś wielkiej miłości do chłopaka, który z kolei zaraził pasją do piłki. Ola, studentka wrocławskiej Akademii Przyrodniczej, gdy miała 8 lat, grać w piłkę musiała. Z ojcem, z braćmi. Wtedy to było okropne, dziś jednak futbol uwielbia. - Piłkę oglądam, ale też w nią gram. Nie, nie w żadnym klubie, raczej dla przyjemności, ze znajomymi. Na Euro niestety nie będę na żadnym meczu. Niemniej zrobię wszystko, by każde spotkanie zobaczyć - słyszę od niej w słuchawce. Ma nadzieję, że Polacy dużo osiągną. Jej ulubieni piłkarze to Wojciech Szczęsny i Kuba Błaszczykowski. Bo obaj są też świetnymi osobami i wiele w życiu przeszli. Musieli walczyć z przeciwnościami losu - Szczęsny z ciężką kontuzją, a Błaszczykowski z wczesną stratą rodziców.
Paulina jest na piątym roku stosunków międzynarodowych na warszawskim UKSW. Jest jedynaczką, miłością do piłki zaraził ją ojciec. Uwielbia Chelsea Londyn i Franka Lamparda. Pytam skąd taki akurat wybór i słyszę analizę godną piłkarskiego eksperta: - Od zawsze lubiłam piłkarzy ofensywnych, a Lampard jest wyjątkowy. Niby środkowy pomocnik, taki rozgrywający, a jednak bardzo często podłącza się do akcji ofensywnych i strzela dużo bramek. Jest wszechstronny, uniwersalny i do tego przystojny.
Mecz oglądany dla Fernando Torresa
Słowa przystojny użyła też w swoim tekście Kofta. Napisała, że Jose Mourinho to najprzystojniejszy trener świata. Czy prawdą jest zatem, że kobiety obserwują nie tylko akcje, rozegrania piłki ale także, a może - przede wszystkim - patrzą na wygląd piłkarzy? Odpowiedzi słyszę różne. - Moja dziewczyna ogląda po prostu każdy mecz, w którym występuje Fernando Torres - słyszę od kolegi z redakcji. - Gdyby grali nawet nago, to bym tego nie oglądała - mówi stanowczo Daria z newsroomu. Kasia, inna koleżanka z redakcji, dodaje: - Są tacy piłkarze, dla których oglądam mecz. Teraz to jest Torres, kiedyś takim był Kaka. A co do samej piłki, to często inni zachęcają mnie do jej oglądania. Możesz napisać, że nigdy nie kibicuję Niemcom, chyba że się zakładam. Bo oni zawsze szczęśliwie wygrywają. Ola z kolei twierdzi, że patrzy na piłkarzy nie jak na mężczyzn a jak na zawodników.
Kofta na wygląd mężczyzn-piłkarzy patrzy i uważa to za naturalne. - A pan na co zwraca uwagę, gdy ogląda zmagania siatkarek? - pyta, by po chwili dodać - Ja patrzę i na ich wygląd i na to, co mają na sobie, na ich koszulki. Dlatego byłam tak wściekła, gdy z naszych usunięto orzełka. Jestem też zła, gdy słyszę w telewizji pana Tomaszewskiego. Nie zgadzam się z nim. Mam wrażenie, że jego osoba pokazuje, jak ważny jest trener. Gdy był w ekipie Kazimierza Górskiego, stał się bohaterem. Teraz, pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego, jest z nim już dużo gorzej.
Ja sama lubię napić się piwa
Wspomniany Tomaszewski zadeklarował, że na Euro nie będzie kibicował Polakom. Zawadzka, choć nie z trybun stadionu (tłum, zgiełk ją przeraża), będzie trzymać kciuki za podopiecznych Franciszka Smudy. - Mimo nawału pracy zrobię wszystko, by zobaczyć każdy mecz Polaków. Wiem w jakim miejscu jesteśmy, ale mam też nadzieję, że nie będzie jakiegoś totalnego obciachu. Mamy przecież tych trzech świetnych piłkarzy Borussii Dortmund. Choć muszę panu przyznać, że gdy Smuda ogłaszał tę kadrę, widziałam to w telewizji, to niektórych z tych piłkarzy w ogóle nie kojarzyłam - mówi "Superniania" w rozmowie z naTemat. Kofta odpowiada krótko, też nie jest jakąś wielką optymistką: - Mam nadzieję, że z grupy wyjdziemy.
One na turniej się cieszą. Ba - nie mogą się już doczekać meczu otwarcia. Zupełnie inaczej niż Magdalena Środa czy Kazimiera Szczuka. Druga z tych pań stwierdziła nie tak dawno temu, że Euro 2012 będzie samczym, idiotycznym i infantylnym kultem igrzysk. Że mężczyznom będzie chodziło wyłączenie o wypicie piwa i seks. Że zagrożeniem jest prostytucja. Kofta Szczuki nie skrytykuje, stara się na swój sposób zrozumieć takie słowa z ust kobiety, która piłką nie interesuje się wcale. - Jestem osobą tolerancyjną, staram się wszystko rozumieć. Choć nie ukrywam, że do meczu sama lubię napić się piwa - mówi.
Jak oni mogą tego nie wiedzieć?
Zawadzka komentarza Szczuki zupełnie nie rozumie. Ale jest jeszcze jedna rzecz, która ją razi. Gdy w przerwie finału Ligi Mistrzów Tomasz Lis, będący na trybunach stadionu Allianz Arena, napisał w krótkim meldunku, że Alaba co chwila dopada Drogbę, "Superniania" jego wpis natychmiast skomentowała. Napisała: "Hmmmm… to samo można napisać NIE będąc na Allianz Arena… Mam to w Polsacie:) Myślałam, że Pan Redaktor napisze COŚ czego nie widać. No chyba, że Alaba…" O co chodziło? O to, że Alaba w ogóle w tym meczu nie grał. Musiał pauzować za kartki. - Nie mogę pojąć, jak ci nasi komentatorzy telewizyjni tak często mogą się mylić. Wychodzę z założenia, że ja - Dorota Zawadzka - mam prawo czegoś nie wiedzieć. Ale żeby nie wiedział człowiek, który komentowaniem meczów zarabia na życie od lat? To trochę przykre stwierdza - stwierdza na koniec.
Moje rozmówczynie nie są jak bohaterka skeczu Marcina Dańca, która, słysząc, że jest 0:0 zadaje pytanie ile było do przerwy. One lubią mecze oglądać i o nich rozmawiać. Czasami mogą też służyć innym radą.
Paulina: - Mojej mamie już ze trzydzieści tysięcy razy tłumaczyłam na czym polega spalony. Niestety, jak dotąd tego nie zrozumiała.
- Tak naprawdę to było w 1974 roku, gdy w Niemczech odbywały się piłkarskie mistrzostwa świata. Bardzo wtedy żyłam występami Polaków. Dziś są takie specjalne kalendarze, albumy gdzie zapisuje się wyniki spotkań. Wtedy pamiętam, że sama coś takiego sobie rysowałam i wypełniałam.
Właśnie ukazały się wyniki badań na temat kobiet i piłki nożnej. Wypowiadałam się na ten temat dla radia, pytano mnie co sądzę o Euro itd. Należę do tych 40% kobiet, które oglądają mecze z mężami. Podobno jedna trzecia dam ogląda, bo się interesuje. Ja co prawda wolę boks, ale przyznaję, że dobra piłka wciąga. Muszę uściślić: oglądam ważne mecze ligowe, międzynarodowe, te w których grają Polacy, ale także te, o których mój mąż mówi, że drużyny zagrają koncertowo.