Jerzy Zelnik uparcie tłumaczy się ze swojego kontrowersyjnego występu na antenie "Rock Radia" twierdząc, iż ekipa Kuby Wojewódzkiego nagranie zmanipulowała, dograła inne pytania niż on usłyszał i dopiero wówczas wyszedł dialog, w którym słychać, jak pomaga PiS w stworzeniu czarnej listy artystów. Zelnik twierdzi, że wcale nie pytano go o to, kto nie popiera PiS, a proszono o pomoc w konsultacjach reformy emerytalnej prezydenta Dudy. Moglibyśmy w to wierzyć, gdyby nie kilkanaście słów, których kulturalny mentor PiS raczej nie może się wyprzeć...
Naprawdę bardzo chcielibyśmy wierzyć, że Jerzy Zelnik został chamsko zmanipulowany. Jak wielu tych, którzy już
w jego tłumaczenia uwierzyli i przyjęli, że
Kuba Wojewódzki jest zdolny do najbardziej podłych manipulacji. Podobnie, jak redaktor naczelny Rock Radia Mikołaj Lizut, który
w rozmowie z Karoliną Korwin-Piotrowską mógł ordynarnie kłamać, że jego ludzie byli poruszeni i zażenowani tym, jak typowy radiowy żart zmieniał się w coś tak przerażającego.
Ani Wojewódzkiego, ani Lizuta nikt o zbyt wiele sympatii dla
Prawa i Sprawiedliwości nie podejrzewa, więc można uwierzyć, że kłamią także teraz, gdy na zarzuty Zelnika o manipulację przy nagraniu odpowiadają, iż materiał ten powstał w takiej wersji, jaka pojawiła się na antenie.
Nawet jednak, gdy przyjmiemy wszystkie te niekorzystne dla ekipy Rocka Radia zarzuty i założymy, że Jerzy Zelnik był przekonany, iż rozmawia z Kancelarią Prezydenta o reformie emerytalnej Andrzeja Dudy, to niesamowicie trudno uwierzyć, że w takiej rozmowie użył słów: