Krystyna Pawłowicz potrafi o siebie zadbać. Dała temu dowód, kiedy wyprosiła u prezesa, by zabrał ją na mównicę i udzielił poparcia. Dlatego pewnie nie będzie miała problemów, by przekonać go do wysłania jej do Trybunału Konstytucyjnego. Zresztą w siedzibie partii mówią, że prezes już raz proponował to Pawłowicz. Pierwsza okazja do ponownej próby już w kwietniu.
Krystyna Pawłowicz na razie w pocie czoła prowadzi kampanię wyborczą. Jak bardzo się stara, pokazują jej zabiegi o wsparcie prezesa. – Proszę mnie zabrać, żeby ludzie widzieli, że jestem z piątego miejsca, z panem prezesem – prosiła Krystyna Pawłowicz Jarosława Kaczyńskiego, kiedy ten odwiedzał jej okręg wyborczy.
Prezes spełnił prośbę, ale nawet bez tego Pawłowicz może być pewna zdobycia mandatu. Wiele wskazuje jednak na to, że zbyt długo nie zagrzeje miejsca w sejmowych ławach. – Jarosław proponował jej Trybunał kilka miesięcy temu, ale ona się uparła, że chce kandydować do Sejmu – mówi "Newsweekowi" osoba pracująca w centrali partii.
Kiedy PiS obejmie władzę, już w kwietniu będzie mógł uzupełnić skład Trybunału Konstytucyjnego, bo kończy się kadencja Mirosława Granata (swoją drogą wybranego jeszcze w czasach, gdy rządził PiS). Jeśli jeszcze wtedy Pawłowicz nie będzie chciała rozstawać się z Sejmem, kolejne okno otworzy się w grudniu. Wtedy swoją misję skończy obecny prezes TK Andrzej Rzepliński.
Trzecia możliwość to czerwiec 2017. Po niej na zakończenie kadencji kolejnych sędziów trzeba będzie czekać aż do 2019 roku. Dlatego najbardziej prawdopodobne jest, że posłanka PiS trafi do Trybunału w kwietniu lub w grudniu przyszłego roku. Sejm na tym skorzysta. Nie wiadomo jak Trybunał.