Pogodny wieczór w centrum dużego miasta. Nagle przy jednym z wyglądających na opuszczone budynków zjawia się grupa ludzi, jeden z nich przecina kłódkę na drzwiach i wszyscy wchodzą do środka. W parę dni później słychać, że coś dzieje się w środku wspomnianego budynku, wymieniane są zbite szyby, na dachu pojawiają się anarchistyczne transparenty. Tak właśnie powstaje skłot. Jaki jest cel tego rodzaju przedsięwzięcia i po co ci ludzie to robią?
Kartka z historii
Historia skłotingu sięga daleko w XVII w. i na przestrzeni dziejów była mocno związana z walką różnych grup społecznych, (najczęściej wywodzących się z niższych warstw i mających w danych czasach prawa mniejsze niż pozostałe grupy) o własność ziemi, bądź mieszkań. Obecnie tego typu ruchy nie mają najczęściej już wymiaru masowego, większość ich członków to anarchistyczni aktywiści o radykalnie lewicowych poglądach, kontestujący ostro obecny kapitalizm (uważają go za niesprawiedliwy i szkodliwy).
Marek Piekarski, członek Federacji Anarchistycznej, który kiedyś mieszkał na skłocie mówi, ze zajmowanie pustostanów jest odpowiedzią na politykę mieszkaniową w naszym kraju. Zwraca uwagę na to, że w każdym dużym mieście są tysiące pustostanów, a jednocześnie ludzie nie mają gdzie mieszkać (w samym Poznaniu jest ich ok. 30 000). Jego zdaniem, blokuje się budowę mieszkań socjalnych i komunalnych w celu sztucznego napędzania popytu na nowe deweloperskie mieszkania. Piekarski kredyt hipoteczny postrzega jako nową formę niewolnictwa. Skłoting jest jedną z możliwych odpowiedzi na ten stan, wyrazem buntu i sposobem na zmianę.
Jako przykład skuteczności tego typu form oporu przytacza Holandię i Włochy, gdzie w latach 70. i 80. ruchy skłoterskie miały wymiar masowy, dzięki czemu były w stanie wywrzeć skuteczny nacisk na zmianę prawa. Nasz rozmówca wierzy, że gdyby pokaźna część ludzi zamiast brać kredyt i się zadłużać na całe życie, masowo skłotowała pustostany, także w naszym kraju podejście władz do kwestii mieszkaniowych zmieniłoby się.
Jakie obiekty się zajmuje?
Wbrew temu, co się często myśli, zajmowane są zazwyczaj nie przypadkowe budynki, w których od razu dochodzi do konfliktu z gospodarzem, ale niszczejące obiekty o niejasnym statusie prawnym, niemające ustalonego właściciela. Piekarski wskazuje, że skłoting jest tylko jedną ze składowych szerszych działań anarchistycznych. Zajmowane obiekty są powszechnie w takich wypadkach wykorzystywane jako przestrzeń pod organizowanie licznych wydarzeń społecznych i kulturalnych. Anarchiści poznańscy są bardzo mocno zaangażowani w sprawy lokalnej społeczności. Piekarski twierdzi, że do tej pory pomogli już setkom ludzi w ich konfrontacji z władzą, bardzo aktywni są jeżeli chodzi o działania pro-lokatorskie.
Udzielają pomocy prawnej, blokują nielegalne eksmisje, organizują demonstracje, ale potrafią też, jak miało to miejsce dwa tygodnie temu, rozwiercić zamek, by włamać się do mieszkania z którego właściciel nielegalnie usunął lokatora. Wielu z nich przez swoją działalność ma kłopoty z prawem, najczęściej w związku a artykułem mówiącym o zakłócaniu porządku publicznego (pod ten przepis podciąga się m. in. branie udziału w demonstracjach). Nierzadko mają na swoim koncie kilkanaście rozpraw, noce, dni spędzone w areszcie.
Nasz rozmówca zauważa, że władze liczą się z organizacjami anarchistycznymi, w tym skłotersami w podejmowaniu decyzji dotyczących spraw społecznych. Poznań jest siedzibą Kolektywu Rozbrat, najdłużej funkcjonującego skłotu w Polsce (od 21 lat).
Co na to władza?
Działania skłotersow i szerzej, anarchistów są oceniane różnie. Wiele osób ich tłumaczenia postrzega jako nieprzekonujące wymówki pozwalające im za darmo użytkować jakiś lokal. Oskarża ich o pójście na łatwiznę i korzystanie za darmo, często w atrakcyjnych punktach miasta, z czegoś, za co inni ludzie muszą płacić. Ich ideologia jest określana jako utopijna i nie mająca zakotwiczenia w rzeczywistości. Dla wielu ludzi są to zwykli przestępcy w oburzający sposób łamiący prawo. Niektórzy urzędnicy postrzegają ich jako osoby, często namolnie i w uporczywy sposób, utrudniające im wykonywanie podstawowych, prawem przewidzianych czynności.
Ale są i tacy, którzy traktują ich inaczej. Katarzyna Kretkowska, Wiceprzewodnicząca Rady Miasta Poznania oraz Komisji Oświaty i Wychowania w rozmowie nami mówi, że Federacja Anarchistyczna od lat prężnie działa w Poznaniu. Radna docenia prospołeczne nastawienie skłotersów i wiele ich działań ocenia jako pozytywne i służące mieszkańcom. Potwierdza, że skłoty są ośrodkami życia społecznego, a także ośrodkami kultury. Zauważa, że ludzie stamtąd podejmują wiele inicjatyw na rzecz Poznaniaków i pomagają im w różny sposób. Biorą obecnie także czynny udział w pracach nad uchwaleniem założeń studium zagospodarowania społecznego, które jest bardzo ważne dla tego jak będzie wyglądała polityka mieszkaniowa miasta w najbliższych latach. Kretkowska zaznacza, że tego typu środowiska podejmują także działania na rzecz ochrony miejscowego środowiska.
Społeczna aktywność
Warto zwrócić uwagę, że na skłotach rzeczywiście dużo się dzieje. Niekoniecznie trzeba ze skłotersami rozmawiać, by się o tym przekonać, wystarczy przejrzeć ich facebookowe fanpage, czy strony. W przypadku większych tego typu miejsc, w każdym tygodniu odbywa się co najmniej kilka wydarzeń o charakterze społecznym lub kulturalnym. Są to nie tylko demonstracje w obronie lokatorów, czy w związku z innymi, aktualnymi wydarzeniami (uchodźcy, zamachy bombowe w Ankarze, protesty przeciwko przejawom nacjonalizmu), ale i także otwarte, bezpłatnie dla wszystkich chętnych różne warsztaty, kursy językowe, kursy tańca, zajęcia z jogi, pokazy zaangażowanych filmów.
Bardzo często skłoty organizują ogólnodostępne biblioteki czy rowerownie, gdzie można naprawić swój jednoślad. Weekendy natomiast przeznaczane są pod koncerty i różnorodne gatunkowo imprezy. W tym ostatnim wypadku ubocznym celem jest także przybliżenie zwykłym ludziom skłotu, o którym najczęściej nie mają pojęcia i który sobie w mocnym oderwaniu od rzeczywistości wyobrażają jako swoistą melinę, pełną ludzi nie mających żadnego zajęcia.
Codzienne życie na skłocie – jeśli nie brać pod uwagę groźby eksmisji – niczym prawie się nie różni od mieszkania w inny sposób. Jedyną istotną różnicą jest wspólnotowość – którą można postrzegać jako ułatwiającą wiele rzeczy – razem robi się zakupy, troszczy o rachunki za media, wspólnie spożywa posiłki, nie trzeba się martwić o to, że nie będzie się miało z kim zostawić psa. Skłotersem raczej jednak nie jest się przez całe życie, dla sporej części jest to kilkuletnia przygoda, są też tacy, którzy raz po raz do takiego trybu życia wracają. Jak zauważył jeden z moich rozmówców Marek Piekarski, bycie skłotersem jest tylko składową bycia anarchistą i to ta ostatnia postawa ma szerszy wymiar.