Partia Razem i Adrian Zandberg to objawienie debaty ośmiu komitetów. Kandydat był po telewizyjnym starciu tak zmęczony, że nie zgodził się na rozmowę. – Myślę, że przed debatą mieliśmy 3 proc., teraz możemy wejść do Sejmu – nadrabiał za niego energią i entuzjazmem kolega z partii Maciej Konieczny.
Partia Razem zdecydowanie jest na fali, czego dowodem jest chociażby awaria strony internetowej ugrupowania. Wszystko za sprawą Adriana Zandberga, który przychodził do TVP jako wielki znak zapytania, wychodził jako nowa gwiazda (czy raczej gwiazdka).
Kilkadziesiąt minut po zakończeniu starcia próbowaliśmy porozmawiać z Zanbergiem, ale jego współpracownicy tłumaczyli nam, że ich kolega jest zmęczony i właśnie opadają z niego emocje. Na rozmowę zgodził się Maciej Konieczny z władz Partii Razem, który towarzyszył Zanbergowi do ostatnich chwil, jeszcze w studiu. – Myślę, że przed debatą mieliśmy 3 proc., teraz możemy wejść do Sejmu – mówi.
Jak wyglądały przygotowania do tego starcia? – Adrian w grupie przyjaciół przygotowywał się przez kilka ostatnich dni – relacjonuje Konieczny. Dodaje, że odbyło się kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt sesji pytań i odpowiedzi. – Nasza przewaga polega na tym, że nie przygotowujemy się dzień przed taką debatą, nie uczymy się na pamięć formułek, tylko to są nasze przekonania. Mówimy to, co myślimy – zapewnia współpracownik Zandberga.
Czy coś można było zrobić lepiej? – Zawsze można, ale myślę, że poszło nam naprawdę dobrze – mówi Maciej Konieczny. Przyznaje też, że efekt debaty zmienia nieco politykę medialną partii, która dotychczas unikała promowania jednego lidera. – Wciąż nie mamy jednego lidera, ale na pewno Adrian będzie się teraz cieszył większym zainteresowaniem mediów – przyznaje. Dodaje, że nadal będą starali się, aby w mediach byli też obecni inni przedstawiciele partii.
A na dzisiaj plan jest prosty. – Jeszcze chwilę pocieszymy się tym, że wygraliśmy dzisiejszą debatę, a później pójdziemy odpocząć, bo czeka nas jeszcze dużo ciężkiej pracy – opowiada Maciej Konieczny. Na koniec jeszcze raz proszę go o podejście do Zandberga, ale bohater debaty nie ma siły na rozmowę. Jak dowiaduję się od rzeczniczki partii Marty Nowak, jutro od rana zaczyna się tour po mediach.
Zandberg i jego partia mają kilka minut. To dzięki temu, że wcześniej nikt ich nie znał. Tak, jak wcześniej nikt nie znał Pawła Kukiza, co pozwoliło mu na fenomenalne 21 proc. w wyborach. Razem na taki wynik nie może liczyć, ale ma też sporo szczęścia: do wyborów jest na tyle mało czasu, że nikt nie będzie analizował programu Razem, nie będzie wypytywał o jego słabe punkty (nieco umknęło opinii publicznej, że Razem to partia skrajnie lewicowa, która chce m.in. 75-proc. podatku dla najbogatszych). Wszyscy będą rozmawiać o wtorkowym zwycięstwie Zandberga. Niezbyt to uczciwe, ale cóż, taka jest polityka.