Reklama.
Ponad 2 tygodnie temu pisaliśmy w naTemat.pl o przypadkach z polskiej porodówki. Była to luźna rozmowa z położną jednego z warszawskich szpitali, którą dalej ze względu na jej dobro osobiste i dotychczasowe konsekwencje, jakie publikacja przyniosła, będę nazywać panią X.
Pytam jej męża: panie Piotrze jest pan głodny? Tutaj naprzeciwko jest kebab, niech pan pójdzie. Wtedy zamknęłam drzwi i powiedziałam Marysi dosadnymi słowami na „k”, że albo dojdziemy do porozumienia i będzie mnie słuchała albo ja wychodzę i mówię pa. Na decyzje dałam pół godziny. W końcu się zgodziła.
Jesteśmy zszokowane frywolnym tonem wywiadu. Wybrzmiewa z niego przyzwolenie na jawne i bezpardonowe opisywanie łamania praw pacjenta i praw człowieka na salach porodowych Szpitala na Solcu. Przemoc podczas porodu, groźby, wyszydzanie, wyrzucanie osoby towarzyszącej za drzwi, niecenzuralne słowa, przedmiotowe traktowanie, brak godności.
W związku z naszym kategorycznym brakiem przyzwolenia na takie traktowanie kobiet wysłałyśmy do Zarządu oraz Rady Nadzorczej Szpitala skargę, której treść Wam udostępniamy. Będziemy również prosić o wsparcie Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Pacjenta oraz Ministerstwo Zdrowia.
Napisz do autorki: kalina.chojnacka@natemat.pl
Urodziłam z Panią X i dzięki Pani X. Dzięki niej ja i moi bliscy przetrwaliśmy ostatnie tygodnie ciąży, podczas których moja cierpliwość w oczekiwaniu porodu kończyła się a wraz z nią traciłam racjonalne myślenie i litość do bliskich, ktorzy mieli wówczas ciężki krzyź ze mną. X cały ten czas dzwoniła do mnie, sprawdzała samopoczucie i uspokajała siłą swojego doświadczenia. Mogłam zadzwonić do Niej o każdej porze dnia i nocy. Bez względu na to czy była po nocnym dyżurze i odsypiała, zawsze odbierała i gasiła pożary moich świrowań. Przed porodem przygotowała mnie, tłumacząc czego mogę się spodziewać w kolejnych etapach. Każdy swój ruch objaśniała dzięki czemu miałam poczucie bezpieczeństwa. Przygotowała mnie i towarzyszącego mi na porodzie partnera.
Rodziłam w tym Szpitalu i teraz ponownie mam taki zamiar. Byłam bardzo zadowolona, a zwłaszcza bardzo sobie ceniłam, takie ludzkie podejście i życzliwość. O innych szpitalach nie mogę tego powiedzieć. A co do samej p. X, dzięki tej Pani wiele porodów zakończyła się szczęśliwie. Pamiętam, że każda z nas chciała rodzić, właśnie z p. X.
Wielkie rzeczy... czytałam ten artykuł i nie widzę tam nic skandalicznego. Rodząc na Solcu w lipcu tego roku trafiłam na tą właśnie położną. Cudowna osoba pełna ciepła i zrozumienia. Pierwszy raz rodziłam siłami natury, mimo, że to moje drugie dziecko. Poród zabiegowy z komplikacjami, dziecko owinięte pępowiną i do tego urodzone za pomocą próżno ciągu. Dzięki szybkiej decyzji ten kobiety moje dziecko żyje i jest zdrowe. Polecam zarówno szpital jak i panią położną.
Ja rodziłam rok temu i byłam zadowolona. Opiekowano sie mną i moim dzieckiem bardzo dobrze. Ani przez chwile nie czułam się w sposób w który łamano by moje prawa jako pacjenta
Jutro minie miesiąc jak urodziłam synka w tym szpitalu, z tą położną. Mieliśmy komplikacje przy porodzie, synowi spadało tętno trzeba było robić CC (miał węzeł prawdziwy na pępowinie) i bardzo mnie dziwi ten artykuł, gdyż to pani X dodawała mi otuchy w pierwszej fazie porodu, a podczas podawania znieczulenia do cięcia trzymała mnie za rękę.. Zresztą w Szpitalu jest mnóstwo wiszących na ścianie podziękowań dla p. X, a teraz czytając to czuje się jakby chodziło o dwie różne osoby...
Rodziłam przed 13 laty. Chociaż lekko nie było, bo poród trwał 13 godzin to miałam przy sobie czuwającą położną X. Bez niej nie dałabym rady. Ból był najgorszy, ale nie bałam się bo była cały czas przy mnie i wiedziała co trzeba robić, żeby ułatwić dziecku przyjście na świat. Dzięki niej dziecko dostało 10 punktów i jestem szczęśliwą mamą. Polecam ją wszystkim przyszłym mamom.
Rodziłam z X w lipcu. Z opieki byłam bardzo zadowolona. Nie czułam, żeby ktoś łamał moje prawa. To ona dawała sił aby przetrwać 15 godzin porodu, a w kolejnych dniach, często zaczepiała na korytarzu, aby zapytać o samopoczucie. Nie mieli się już kogo czepić?