Facebook zadebiutował na amerykańskiej giełdzie równo tydzień temu. Nie dość, że jego akcje spadają na łeb, na szyję - wczoraj kosztowały 33 dolary, to inwestorzy indywidualni domagają się odszkodowań od banków. Te miały nie poinformować wszystkich kupujących o gorszych perspektywach dla spółki.
Wygląda na to, że piątkowe problemy techniczne giełdy Nasdaq (system się zawiesił i maklerzy nie byli w stanie potwierdzić, czy dokonano transakcji, czy nie) to nic w porównaniu z zamieszaniem, jakie powstaje wokół samego debiutu. Sprawie mają przyjrzeć się zarówno amerykańska federalna komisja giełd, jak i wewnętrzny nadzór giełdy. - Amerykańscy inwestorzy przyzwyczaili się do dużej stopy zwrotu, jaką dają inwestycje w spółki technologiczne. Wynika to z budowy oferty emisyjnej tych spółek, gdzie mało akcji jest dopuszczanych do obrotu, dlatego ich wartość jest windowana. Facebook z kolei zdecydował się zwiększyć pulę akcji, co rynek odczytał jako wzmożony popyt i potencjalnie wysoką stopę zwrotu. Inwestorzy jednak nie zarobili, dlatego zaczęło się szukanie winnego - mówi naTemat Zbigniew Porczyk, analityk Domu Maklerskiego BZ WBK. Zarobił za to szef FB Mark Zuckerberg, który w piątek tydzień temu sprzedał około 30 milionów swoich akcji jeszcze przed załamaniem się kursu. Za każdą zainkasował niecałe 38 dolarów, na jego konto wpłynęło ponad 1,1 miliarda dolarów.
Przed 18 maja amerykańskie banki inwestycyjne, które wprowadzały Facebooka na giełdę (Goldman Sachs, Morgan Stanley i JPMorgan Chase) obniżyły swoje prognozy dotyczące zarobków portalu w tym roku. Jednocześnie w dalszym ciągu przyjmowały zapisy na akcje spółki. O ile inwestorzy indywidualni chcieli za nie płacić nawet 40 dolarów, o tyle instytucje były skłonne dać raptem 32 dolary. A banki nie dość, że nie obniżyły ceny początkowej, to jeszcze ją podniosły i… zwiększyły liczbę akcji przeznaczonych dla małych inwestorów. Można podejrzewać, że cały debiut był ustawiony tak, by najwięksi zarobili, a najmniejsi za to zapłacili.
Według agencji Reuters Facebook jeszcze 9 maja poinformował analityków tychże banków, że przychody i zyski hamują, więc należałoby skorygować oczekiwania. Zdaniem anonimowych źródeł, do których dotarł Reuters, portal przekazał bankom odpowiednie wskazówki, możliwe więc, że to tylko i wyłącznie banki odpowiadają za zamieszanie.
Morgan Stanley chce wypłacić inwestorom indywidualnym odszkodowania - podaje agencja Associated Press. Pozostałe dwa banki, które wprowadzały Facebooka na giełdę, też oskarżane są przez swoich klientów o to, że tylko wybranym inwestorom (i to tym dużym) powiedziały, że Facebook zarobi mniej w pierwszym kwartale i w całym 2012 roku. Takie informacje nie wspierają raczej kupowania akcji, a w przypadku debiutu skutecznie zniechęcają do płacenia za udziały jak za zboże. W dodatku informacje o wynikach nie zostały opublikowane (co nie jest zabronione w amerykańskim prawie), a przekazane ustnie. Inwestorzy wystraszyli się i zaczęli grać na spadek cen akcji portalu.
Mali inwestorzy czują się oszukani i dlatego idą do sądu. „Morgan Stanley kierował się takimi sami procedurami jak przy każdej innej emisji. Są one zgodne z wszelkimi regulacjami prawnymi" - tak w oświadczeniu napisała rzeczniczka banku. Z kolei jeden z doradców pracujący z inwestorami indywidualnymi mówi, cytowany przez Gazetę Wyborczą, że „Codziennie inwestorzy instytucjonalni dostają informacje, których my nie mamy.”
Biuro w Polsce
Kontrowersje kontrowersjami, ale firma musi zarabiać. Tym bardziej, że - jak pokazują ostatnie badania - reklamy zamieszczane na Facebooku nie przynoszę „klików” i tak naprawdę ciężko powiedzieć, ile wart jest potencjalny klient - użytkownik Facebooka. Portal musi więc dbać o swoich partnerów biznesowych, umożliwiając tworzenie fan page’y i kupowanie powierzchni reklamowej.
Facebook zauważył nasz rynek już jakiś czas temu - gdy powstała polska wersja językowa serwisu. Teraz jednak otwiera w Polsce swoje biuro - póki co adres prowadzi do międzynarodowej kancelarii prawnej, ale wiadomo, że spółka szuka swojego miejsca w Warszawie. Od jakiegoś czasu o "Fejsa u siebie" walczył Wrocław. Powstała nawet inicjatywa "Wybierz Wrocław", której organizatorzy przekonywali, że stolica Dolnego Śląska będzie najlepszym miejscem dla tego społecznościowego giganta.
Jak poinformował Artur Małek, a eksperci spekulowali od jakiegoś czasu, Facebook Poland będzie zajmował się przede wszystkim dużymi firmami, którym ma bezpośrednio sprzedawać powierzchnie reklamowe i dbać o wzrost przychodów w Polsce. Aktywnych użytkowników Facebooka w naszym kraju jest około 8 i pół miliona. - Facebook w tej chwili wygrywa z konkurencją, ale nic nie trwa wiecznie. Pieniądze trzeba zarabiać, a reklamodawcy są nienasyceni Facebookiem - mówi Artur Małek, ekspert Social Media z serwisu naFejsie.pl.
Dodaje też, że dla użytkowników pojawienie się polskiego oddziału może oznaczać 3 rzeczy. Po pierwsze: istniejące fan page’e będą częściej kontrolowane, Facebook będzie sprawdzał, czy działają zgodnie z regulaminem i np. nie organizują nielegalnych konkursów. Po drugie: firma lepiej pozna nasz rynek i jego specyfikę, nie będzie - tak jak ok. 2 lata temu - niesłusznie blokować kont, czy stron. I po trzecie: na Facebooko pojawi się więcej akcji, które będą angażować użytkowników, jak na przykład wirtualne wybory do polskiego parlamentu.