
Wydawałoby się, że problem tsunami nie dotyczy polskiego wybrzeża. Znajdujemy się przecież poza strefą silnych wstrząsów sejsmicznych. Są jednak inne możliwości pojawienia się fal niosących śmierć. W końcu XV wieku był to wybuch metanu zgromadzonego pod dnem Bałtyku.
Księstwo pod koniec wieku XV odzyskiwało dawną świetność, czego świadectwem była m.in. przebudowana na styl duński siedziba księcia. Bogusław X, ówczesny władca, udał się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej pozostawiając żonie – księżnej Annie, córce polskiego króla Kazimierza Jagiellończyka opiekę nad krajem. Miał być to spokojny okres dla poddanych, książę wyjeżdżając zostawił jeszcze instrukcje co zrobić pod jego nieobecność.
Panujący książę Bogusław X pielgrzymował wówczas do Ziemi Świętej. W rządach nad Pomorzem Zachodnim zastępowała go małżonka - księżna Anna. Jej kronikarz zanotował: „Ranek tego pamiętnego dnia był podobny do innych dni, tylko znacznie bardziej wietrzny. Wiejący z północnego zachodu silny wiatr wywołał sztorm. W południe wiatr dął już z mocą huraganu, zrywając połacie dachów, powalając drzewa i stare mury."
Fala, która dotarła do miasta położonego trzy kilometry od wybrzeża miała trzy metry wysokości (łącznie poziom wody musiał podnieść się o około 20 metrów). Zniszczyła większą część miasta. Kronikarz z darłowskiego klasztoru kartuzów opisał te wydarzenia:
Prawdopodobnie powodem tej olbrzymiej powodzi była fala tsunami. W 2012 roku zespół naukowców badał doniesienia o wielkich powodziach, które zostały opisane w kronikach.
Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl
