Jarosław Kaczyński w towarzystwie Adama Hofmana i dwóch młodych działaczek PiS, na ławce, w pełnym słońcu, uśmiechnięci. Widok niemalże sielankowy, po którym można by uwierzyć, że w Polsce faktycznie "nie ma bardziej przyjaznego polityka" niż Kaczyński. Niestety, taka zmiana to zapewne tylko efekt pracy spindoktorów, który i tak nie przysporzy Prawu i Sprawiedliwości wyborców.
Na konferencji prasowej nad Wisłą prezes Kaczyński obiecał polityczny rozejm na czas Euro. Na Facebookowym profilu partii pojawiły się potem zdjęcia z przygotowań do tej konferencji. Widać na nich szefa PiS, Adama Hofmana i dwie młode działaczki Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy razem siedzą na ławce, uśmiechają się, prezes pije kawę. W tym samym okresie prezes zapewnia w mediach, że "nie ma bardziej przyjaznego polityka" niż on sam.
Czyżby Jarosław Kaczyński szykował kolejną zmianę wizerunku?
Dzieło spindoktorów
Tak twierdzi, między innymi, Anna Dąbrowska z "Polityki". Na swoim blogu dziennikarka pisze: "Na czas Euro PiS będzie pokazywał spokojne oblicze i przetestuje, czy ta strategia popchnie sondażowe słupki w górę. Przez ostatnie miesiące było bowiem tak, że nawet gdy PO leciało w dół, to partia Jarosława Kaczyńskiego nic nie zarabiała" - analizuje Dąbrowska. I pyta, czy ktoś jeszcze da się nabrać na zmianę prezesa?
Cała sprawa rozbija się, oczywiście, o głosy wyborców. Ostatnio bowiem PiS w sondażach zrównał się z Platformą. Tyle, że wynika to tylko ze strat poparcia jakie PO poniosło po wprowadzeniu reformy emerytalnej. Prawo i Sprawiedliwość, chociaż teoretycznie zrównało się z partią Tuska, nic w zasadzie nie zyskało. Spindoktorzy prezesa uznali więc, że trzeba trochę złagodzić wizerunek, by przekonać do siebie nowych wyborców. - To na pewno wpływ okoliczności: Euro, ale też nieskuteczność dotychczasowej strategii - ocenia dr Jarosław Flis, politolog.
Paweł Poncyljusz, niegdyś w Prawie i Sprawiedliwości, nie ma wątpliwości: "przemiana" prezesa to dzieło spindoktorów. - Zapewne pokazali prezesowi badanie jakościowe, wytłumaczyli, że należy się zmienić i że tak będzie lepiej dla PiS-u - ocenia były poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Nikogo nie przekona
Wątpliwe jednak, by takie ocieplanie wizerunku miało w jakiś sposób wpłynąć na słupki poparcia dla partii Kaczyńskiego. Z taką zmianą mieliśmy już bowiem do czynienia, w 2010 roku, przed wyborami prezydenckimi. - Tamten zwrot był spektakularny, wywołany konkretnym powodem i doprowadził do świetnego wyniku wyborczego - przypomina dr Jarosław Flis. Wówczas jednak Jarosław Kaczyński sam zniweczył cały efekt przemiany. Zaraz po przegraniu wyborów Prawo i Sprawiedliwość wróciło do twardej, ostrej retoryki. A to, zdaniem dra Flisa, "zawęziło pole manewru" jeśli chodzi o wizerunek.
- Wtedy, w 2010, zmiana miała być na stałe i zakończyła się porażką - wskazuje politolog. Specjalista podkreśla, że teraz zaszła potrzeba załagodzenia wizerunku i być może nawet przyniesie pozytywne skutki, chociaż nie zapewni spektakularnego wzrostu poparcia. Paweł Poncyljusz z kolei nie wierzy, by takie działania miały przynieść jakikolwiek skutek. - Taktyka ocieplenia jest dobra, ale Kaczyński nie może tak długo wytrzymać - zauważa były poseł PiS.
Według Poncyljusza, problem jest prosty. Bez spokojnej retoryki PiS nie ma szans na władzę, ale partia "ma już gębę twardego Jarosława Kaczyńskiego". - I żadne pudrowanie w postaci uśmiechów młodych ludzi tu nie pomoże - tłumaczy były poseł. A wszystko właśnie przez 2010 rok i ówczesną, zakończoną porażką, zmianę.
Dobry glina i sroga mina
Takie odgrywanie dobrego i złego "gliny" to standardowy zabieg marketingowy, uprawiany przez polityków. Wizerunek "twardziela" istnieje dla stałych, wiernych wyborców, zaś ten "miękki" adresuje się do niezdecydowanych. Przy czym, zdaniem dra Flisa, lepiej rozgrywa to Donald Tusk, który w partii ma zarówno "złych" jak i "dobrych" oraz przekrój poglądów. Dodatkowo, premier w swojej partii jest "zwornikiem" wszystkich frakcji, a Kaczyński - ucieleśnieniem poglądów, co utrudnia mu pokazanie się od innej, niż twarda i ostra, strony.
Kaczyńskiemu zaś przypisano na stałe srogą minę i każda nieudana próba jej zmiany zmniejsza wiarygodność lidera PiS. Również dlatego, że przy każdej takiej okazji Platforma robi wszystko, by udowodnić, że Kaczyński długo nie potrafi wytrzymać w "łagodnej formie", wskazuje Paweł Poncyljusz. - Hasłami i tematami mogą sprowokować go do tego, by z przyjaznego stał się znowu srogi i twardy. Tak było chociażby z kwestią miesięcznicy podczas Euro, a prowokować próbowała minister Mucha - wyjaśnia Poncyljusz.
Dodatkowo, prezes nie ma osób, którymi mógłby się otaczać podczas takiej zmiany. Młode "aniołki" mają za mały autorytet, by przekonywać wyborców, a normalni politycy tej partii - Błaszczak, Brudziński, Hofman, Jurgiel - nijak nie pasują do "przyjaznego" image'u. Przedsięwzięcie to jest więc, w zasadzie, z góry skazane na porażkę. Zdaniem Pawła Poncyljusza Kaczyński musiałby wytrzymać jako "dobry glina" co najmniej pół roku i przy okazji nie dać się sprowokować, by wyborcy uznali jego przemianę za wiarygodną.
Nie ma dobrego wyjścia?
Z takiej analizy sytuacji Kaczyńskiego wynika, że dla PiS-u powrót do władzy może być praktycznie niemożliwy. Stały elektorat partii to bowiem za mało, by być partią rządzącą, a zdobycie nowego graniczy z cudem. Anna Dąbrowska z "Polityki" w swoim wpisie na blogu sugeruje, że żeby zdobyć nowych wyborców, Kaczyński musiałby zmienić poglądy. Paweł Poncyljusz w swoich wnioskach idzie jeszcze dalej. - Lepiej by było, gdyby Kaczyński się usunął w cień. Wtedy powstałaby szansa na to, by PiS przekonał do siebie niezdecydowanych - mówi były poseł.
Z drugiej strony - popularność Prawa i Sprawiedliwości opiera się właśnie na postaci Jarosława Kaczyńskiego. Czyżby więc spindoktorzy tej partii stanęli przed problemem nierozwiązywalnym?
Zdaniem dra Jarosława Flisa - nie, bo "wszystko leży w rękach PO". Ale do tego, by PiS wrócił do władzy, Platforma i rząd musiałyby popełnić bardzo dużo błędów