25 maja 1977 r., odbyła się premiera filmu, który na trwałe wpisał się w popkulturę. Nazywał się "Gwiezdne Wojny". Dziś media na całym świecie z niemałym wzruszeniem wspominają tamten dzień. Bo saga to nie tylko seria najsłynniejszych produkcji filmowych, ale dobrze sprzedający się towar w postaci koszulek, przyjmujący kształt aplikacji telefonicznych oraz robiący furrorę w biurach podróży. Jest moc.
35 lat temu filmowa saga George'a Lucasa powalała widzów na kolana efektami specjalnymi. Odbiorcy zawdzięczają jej niezapomniane doznania, grający aktorzy sławę. "Gwiezdne wojny" dały nam między innymi Harrisona Forda. To dzięki roli Hana Solo jego kariera rozwinęła się z prędkością światła i wprowadziła go do sagi najjaśniej świecących gwiazd kina. A przecież to nie jemu wróżono największą karierę. Znacznie więcej spodziewano się po Marku Hamillu i Carrie Fisher. Tymczasem dla obojga sukces był klątwą. Silnie kojarzeni z rodzeństwem Skywalkerów, mieli trudności z dostaniem innych ról. Za to razem z Lordem Vaderem i Yodą na czele weszli do kanonu najbardziej rozpoznawalnych postaci filmowych. Co jeszcze dały nam "Gwiezdne Wojny"?
Przede wszystkim maniaków. Mało który tytuł zdołał zgromadzić na całym świecie tak ogromną liczbę fanów. To dla nich styl życia. Nie tylko uwielbiają oglądać kolejne części, dyskutować o nich i zbierać gadżety, ale też przy każdej możliwej okazji przebierać się za postacie z sagi. W przebraniach lub nie wybierają się często do Tunezji. I to nie na wczasy, ale by zobaczyć, jak na swojej planecie Tatooine urządzili się Anakin i Luke Skywalker. To właśnie w Tunezji kręcono większość plenerów sagi.
Ale nie trzeba być fanem, by mieć do czynienia z "Gwiezdnymi Wojnami". "Message from the Dark Side there is" rozbrzmiewał w autobusach miejskich wszystkich wielkich miast, jako sygnał nadchodzącego SMS-a. Część z nas nawet nie oglądając sagi, nieświadomie używa kultowych tekstów w niej zawartych. "Niech moc będzie z tobą", czy "ciemna strona mocy" na trwałe zapisały się w języku potocznym.
Ale w popkulturowej produkcji niektórzy dopatrują się głębszego przesłania. Piotr Semka z "Rzeczpospolitej" twierdzi, że film przypomniał widzom na całym świecie: "nie można odwracać oczu od zła" i miał silny wpływ na atmosferę polityczną - był zapowiedzią kresu epoki komunizmu. "Rok później padnie papieskie wezwanie "Nie lękajcie się" - pisze publicysta dziennika.
Wiara w moc filmu przeordziła się w… prawdziwą wiarę. Jediizm to drugie co do wielkości wyznanie w Nowej Zelandii, w krajach anglosaskich wiarę w Moc wyznaje około 500 tysięcy osób, a w Australii 70 tysięcy. Najbardziej zagorzali fani biorą również śluby w konwencji Star Wars. Jediizm jest mieszaniną różnych religii, choć ortodoksyjni fani zarzekają się, że powstała ona jedynie na bazie mitologii "Star Wars". Ale recenzenci pierwszych części wskazywali na obecność treści i motywów zaczerpniętych z buddyzmu.
Religia nie jest jednak tak lekka i przyjemna, jak oglądanie filmów. Do nakazów należy poruszanie się, także w zamkniętych pomieszczeniach, z kapturem na głowie oraz trenowanie sztuk walki. Więcej nie wiadomo. Dlaczego? Daniel Jones, jeden z założycieli Kościoła Jediizmu w Wielkiej Brytanii, zapytany przez dziennikarza magazynu "Time" o konkrety, odpowiedział że nie może ich głośno wypowiedzieć, gdyż jediistyczne prawdy wiary to fragmenty dialogów z filmów, do których… prawa autorskie ma George Lucas. Ich przywłaszczenie mogłoby się skończyć wizyta w sądzie.
Jak widać George Lucas lubi zarabiać pieniądze. Pewnie dlatego wyraził zgodę na realizację wielkiego, przeznaczonego do wystawiania na stadionach spektaklu pod nazwą „Star Wars: A Musical Journey”. Widowisko multimedialne to przede wszystkim fragmenty filmów oraz muzyka z obrazów grana na żywo przez orkiestrę symfoniczną składającą się z kilkudziesięciu osób. Tak liczna grupa jest naprawdę potrzebna. John Williams pisząc muzykę dla ''Gwiezdnych Wojen'' bardzo się postarał. Dlatego usłyszeć je można także w innych produkcjach. W filmie "Paul" główni bohaterowie wchodzą do baru, gdzie słychać utwór ze Star Wars wykonywany przez muzyków z południa USA.
Saga miała swój wpływ także na sztukę. "Ostatnia wieczerza" w wersji Gwiezdnych Wojen", czy przerobiony słynny fresk z "Kaplicy Sykstyńskiej" pokazuje, że dla fanów saga to prawdziwe arcydzieło.
Ile licznych kontynuacji, wynoszących sagę na szczyty, tyle też jej parodii. Najgłośniejszą są "Kosmiczne jaja" Mela Brooksa, gdzie "moc" jest "szmocą", a gagi są równie mocno zakorzenione w kulturze popularnej, co sceny oryginału. Niezłych jaj można się też spodziewać po kurzych Gwiezdnych Wojnach. "Robot Chicken Star Wars" to gratka dla widzów doskonale znających oryginał i nie podchodzących poważnie do kpin z sagi. Pierwszy epizod, parodiujący znaną scenę z udziałem Darth Vadera i Palpatine, został zamieszczony w Internecie. Zobaczył go George Lucas i zachwycony spotkał się z jego twórcami. Owocem rozmowy jest seria odcinków "Robot Chicken Star Wars", z których każdy opiera się na innym fragmencie sagi. Nie mogło więc zabraknąć słów: "Luke, I'm Your Farther". Świetne są także odcinki "Family Guya" z bohaterami sagi. Najważniejszy z nich - Luke Skywalker, został sparodiowany w programie "The Muppet Show". Zagrał go sam Mark Hammil.
Nie wiadomo, czy po premierze "Gwiezdnych Wojen" w 1977 wzrosła liczba nowo narodzonych Luke'ów, ale stopniowo zwiększała się liczba ulic upamiętniających produkcję. W Polsce również. We wsi Grabowiec istnieje ulica imienia Obi-Wana Kenobiego. Z kolei w Las Vegas można trafić na Skywalker Avenue, Tarkin Avenue, Vader Avenue. Kenobi Avenue i Leia Street.
"Gwiezdnym Wojnom" wiele zawdzięcza też moda. I nie chodzi tu o kaftany w towarzystwie świetlnych mieczy. W sieci dostępne są podkreślające kobiece kształty kostiumy kąpielowe, dzięki któremu upodobnić można się do Stormtroopera, albo R2-D2. Kobiety, ale przede wszystkim mężczyźni, marzą jednak o bikini. Złotym bikini, takim ja to, w którym Leia robiła za niewolnicę u Jabby.
"Star Wars" to więc nie tylko filmowa saga, ale także produkt, który ma nieokreślony termin ważności i sprzedaje się świetnie od 35 lat. W postaci figurek, naklejek, gier komputerowych. Fani cieszą się zdobywając kolejne gadżety, a George Lucas śmieje się zaglądając na konto bankowe. Wszyscy są szczęśliwi. A przecież o to właśnie tu chodzi.