Ta zła młodzież
Jakie są argumenty? Że młodzież, w tak zwanym „trudnym wieku”, gromadzi się w jednym miejscu i może to prowadzić do wzrostu różnego rodzaju, jak to niektórzy stwierdzają, „patologii”? A może jest inaczej i dzięki temu znajdują w sobie większe wsparcie i zrozumienie. Bardzo często gimnazja są w tych samych budynkach co podstawówki, czy licea. Gimnazjaliści mają więc kontakt z „normalnym” światem, nie są oddzieloną od rzeczywistości enklawą rozwydrzonych nastolatków.
Pewnie tutaj pojawią się głosy, że gimnazjaliści demoralizują uczniów podstawówek, kiedy są w tej samej szkole. No tak, bo rok różnicy, który dzieli ósmoklasistę od trzecioklasisty w gimnazjum, tak bardzo zmienia perspektywę w tej kwestii.
Tak ciężko w życiu
Co jeszcze mają przeciwnicy gimnazjów do powiedzenia? Dzieciaki są brutalnie wyrywane ze swoich środowisk, w których spędziły sześć lat. Trafiają we wspomnianym już „trudnym wieku” w nowe otoczenie – nie radzą sobie z tym. Serio? A czy poznawanie nowych ludzi nie jest właśnie otwierające? Nie poszerza naszego postrzegania świata? Trzymanie dzieci w jednym miejscu, byle dłużej, naprawdę nie uchroni ich przed wylotem z gniazda. W końcu i tak będą musiały wyjść poza swoją strefę komfortu i to właśnie takie zdarzenia pozwalają nam uczyć się o sobie i świecie najwięcej.
"Nic się nie uczą"
Problemem jest też podobno "osłabianie edukacji" i niedostosowane programy nauczania. Wiele osób mówi, że na każdym etapie edukacji powtarzało tylko te same informacje, a na historii nie dochodzili na przykład do okresu PRL-u. Dobrze, może to być problemem, ale to nie jest argumentem do likwidacji szkół, ale do pracy nad samym programem. Czy naprawdę nie da się go ułożyć biorąc pod uwagę to, co się dzieje na lekcjach? Inna kwestia to nauczyciele. Mogą iść z programem, ale nie wyklucza to ich własnej inicjatywy. Ja czuję się zaspokojona wiedzą, którą dostałam w gimnazjum na lekcjach historii. Z tego co pamiętam, doszliśmy do czasów współczesnych, a nauczycielka była wymagająca. Zupełnie nie widzę tu systemowych zagrożeń.
Mam poczucie, że to właśnie w gimnazjum w moim życiu edukacyjnym (nie licząc studiów), działo się najwięcej. Szkoła, w której byłam, proponowała mi wiele opcji. Dużo się uczyłam, brałam udział w milionie konkursów, od recytatorskich, przez matematyczne, fotograficzne, z zakresu ruchu drogowego, po sportowe. Mam wrażenie, że czas kiedy ludzie mają 13-16 lat powinien być właśnie okresem wzmożonego zainteresowania światem. Szkoła powinna dać nam możliwość szukania siebie i swoich pasji. Powinna dawać nam przestrzeń do obserwacji świata i wspierać nas w tych działaniach. Proponować różne opcje, zaciekawiać. Ja to dostałam.
Akcja koncentracja!
To, że w szkole jest mniejsza liczba klas, pozwala nauczycielom i dyrekcji skupić się na nich bardziej precyzyjnie. Nie muszą odpowiedzieć na potrzeby 7 latków i 15 latków, które są przecież diametralnie różne. Dzięki temu też, ludzie którzy przychodzą do liceów są bardziej przygotowani do obrania konkretnej ścieżki. Rok wiele w tym momencie zmienia. 15, a 16 lat robi różnicę. Trzecia klasa gimnazjum daje nam dodatkowy czas na przemyślenie tego, co chcemy robić. Dzieciaki dojrzewają w tym czasie do swoich pomysłów i lepiej orientują się w tym, jak widzą siebie w przyszłości.
Dobrze, zgadzam się, że te decyzje mogą się jeszcze milion razy zmieniać, ale i tak daje to dużo więcej możliwości. Część ludzi mówi, że to właśnie wydłużone liceum ma być tym okresem poszukiwań przed studiami. Z mojego doświadczenia wynika raczej, że licealiści w dużej mierze są już dosyć dobrze zorientowanymi w świecie ludźmi i znacznie wcześniej przechodzą proces poszukiwań. Przy czym chcę zaznaczyć, że nie generalizuję i nie określam ich już ostatecznie ukształtowanymi i sprofilowanymi ludźmi. Na to mamy na szczęście całe życie.
Cudowny czas
Co ja wyniosłam z gimnazjum? Przede wszystkim cudowne wspomnienia. Bywało oczywiście trudno, ale który 13,14-latek nie przeżywa swoich własnych dramatów? Miałam jednak poczucie, że w szkole w której byłam, byłam „u siebie”. Ja jej dużo dawałam, ale ona mi także. Było to zupełnie coś innego, niż liceum. To właśnie w gimnazjum czułam się o wiele bardziej „zaopiekowana”. To właśnie tam pozwolono mi na eksperymentowanie, nie tylko ze swoim rozwojem edukacyjnym, ale też społecznym, emocjonalnym.
Ludzie, ludzie, ludzie
Wyniosłam też z tego okresu wiele cennych znajomości. Niektóre przyjaźnie przetrwały do dzisiaj. Można mówić, że nie jest to argument, który da się przypisać tylko i wyłącznie gimnazjum, który w jakiś sposób odróżnia je od innych etapów. Pewnie nie, ale fakt faktem wiele pierwszych doświadczeń przypadło na ten okres, co niewątpliwie w dużym stopniu scementowało te znajomości. Gimnazjum to z jednej strony jest jeszcze czas swobodnego dzieciństwa, z drugiej – pierwszych kroków w dorosłość.
Przejście do gimnazjum pozwala nam też zmierzyć się z obrazem siebie w oczach innych ludzi. Nauczyciele, którzy znają nas od sześciu lat, mogą mieć o nas ukształtowaną już opinię, którą często trudno jest przeskoczyć. Gimnazjum pozwala dzieciakom na sprostanie wielkiej niewiadomej. Takie przejściowe momenty dają nam szansę na lepsze zrozumienie tego, kim jesteśmy, jacy chcemy być i jak postrzega nas świat.
Może być pięknie
To, co teraz powiem będzie chyba największym banałem, ale – wszystko zależy od ludzi. Miałam to szczęście, że trafiłam na świetnych znajomych, ale też mądrych nauczycieli. Z punktu widzenia poszczególnych dzieci naprawdę niewielkie znaczenie ma to, co ustali ministerstwo gdzieś tam na górze. Dla nich liczy się człowiek, z którym codziennie stykają się na lekcjach. Jeżeli coś nie pasuje politykom w systemie edukacji, to powinni według mnie postawić raczej na pracę z człowiekiem, a nie z przepisami.
Nie chcę nawet poruszać kwestii kosztów, które poniesiemy jako społeczeństwo, kiedy po raz kolejny odbywać by się miała wielka rewolucja. Nie mówię tu tylko o pieniądzach, ale też o wielkim zamieszaniu, które zapanuje w głowach uczniów, rodziców, nauczycieli. Czy serio chcemy narażać wszystkich na taki stres?
Najlepszy czas
Podkreślę po raz kolejny – gimnazjum to był najlepszy czas mojego życia. Przenigdy bym nie chciała, aby moja ścieżka edukacyjna potoczyła się inaczej. Uważam, że dzieciaki dużo stracą zostając w podstawówce dwa lata dłużej i siedząc w liceum 4 lata. Zmiany są dobre i są szansą. Dzieciaki powinny móc z tego korzystać. Ja skorzystałam.