– Najpierw było serduszko, potem była krótka pogawędka i się zaczęło – Anna i Andrzej poznali się prawie 2 lata temu temu przez Tindera. Po kilku nieudanych spotkaniach w realu z innymi użytkownikami, w końcu trafili na siebie. Dziś są szczęśliwą parą, mają wspólne plany. Tinder dokonał rewolucji w randkowaniu. I nie tylko.
Głównym atutem Tindera jest jego dziecinnie prosta obsługa. Za pomocą tak zwanych swip-ów zamieniasz się w sędzię i jednym ruchem palca dajesz "tak" lub "nie". Aplikacja pobiera twoje dane z Facebooka, na przykład zainteresowania, zdjęcia i listę znajomych. Udostępniane jest także położenie użytkowników na mapie, dzięki temu profile są wiarygodne i wiesz, że nie rozmawiasz z kimś od kogo dzielą cię dziesiątki kilometrów odległości.
Użytkownicy poznają się według wybranych przez siebie kryteriów: lokalizacji właśnie i określonej grupy wiekowej. Jeśli wybranej przez nas osobie spodoba się nasz profil, odwzajemni zainteresowanie swoim "serduszkiem" i wtedy będziemy mogli za obopólną zgodą rozpocząć konwersację.
E-swatka
– Tinder jeszcze wtedy nie był tak popularny w Polsce. Ja sobie apkę ściągnęłam kiedy podejrzałam u znajomych w Londynie, że się tak spotykają – mówi Anna w rozmowie z naTemat. Ania pracowała ucząc się jednocześnie i chociaż poznawała wielu nowych ludzi, to nie miała czasu na zawieranie głębszych znajomości. – Zainstalowałam, żeby w ogóle sprawdzić "z czym to się je", ale szybko wciągnęłam się na dobre. Nie wiem ile osób dokładnie przewinęłam, pewnie kilkaset, ale i tak mogę powiedzieć, że miałam szczęście. Andrzeja znalazłam po miesiącu. Wcześniej spotkałam się na kawę tylko z 4 innymi osobami z Tindera –dodaje.
Andrzej, mieszkający na stałe w Londynie, przekonał ją do spotkania na niezobowiązującą kawę. Po kilku spotkaniach wiedzieli, że jest między nimi chemia. Dzisiaj planują dziecko, potem może ślub.
Podobną historię z happy endem napisała tinderowa znajomość Karoliny i Kamila. Mężczyzna zdradza, że aplikacja pozytywnie go zaskoczyła, bo początkowo podchodził z dystansem do tej formy szukania drugiej połówki. – Zanim poznałem Karolę, miałem kilka krótkich spotkań. Laski zazwyczaj okazywały się inne niż na zdjęciach, które wstawiały. A przecież ważne jest te pierwsze wrażenie – mówi Kamil, warszawiak, manager, który pracuje w korporacji.
Jemu też brakowało czasu na wyjście "do ludzi", dużo łatwiej było poszerzyć grono potencjalnych partnerek właśnie przez założenie konta na Tinderze. – Po kilku godzinach od założenia profilu już miałem kilkanaście powiadomień, że się komuś podobam. To naprawdę szybko działa. I jest to o tyle fajne, że nie trzeba komuś sprawiać przykrości odmawiając, można po prostu zignorować i szukać dalej. No i znalazłem –przyznaje.
Kamil zwrócił uwagę na najważniejszy tinderowy czynnik przesądzający o zainteresowaniu daną osobą. Chodzi oczywiście o wygląd. To na podstawie zdjęcia podejmujemy wstępną weryfikację. Co jak nietrudno odgadnąć, w świecie Photoshopa i manipulacji sprawia, że nie zawsze spotkamy osobę, której oczekiwaliśmy. Poza tym taka skrótowość wyszukiwania w znaczący sposób ogranicza nasze szansy na poznanie bardziej dobraną do naszych potrzeb osoby na podstawie walorów charakteru.
Druga strona medalu
– Świetna sprawa: darmowy burdel! Facet przeciąga w prawo laski z okolicy aż się znajdzie chętna – podsumował Piotr, na jednym z forów poświęconych Tinderowi. Trudno odmówić pewnej racji tym argumentom. Powyżsi bohaterowie nie chcą się wypowiadać pod nazwiskiem, bo oprócz tego, że nie chcą się afiszować, to internetowa swatka cieszy się też mniej chlubną sławą. Wiele osób umawia się tak na seks bez zobowiązań. A nie każdy chce się znaleźć w ogniu seksualnych anonsów spragnionych rozkoszy Januszy i plastikowych panienek dumnie wypinających swoje piersi do selfie.
Twórcy aplikacji zapewniają, że nie chodzi tylko o krótkie znajomości z nastawieniem na szybki seks. Twierdzą, że Tinder w swoim zamierzeniu poszerza grono naszych przyjaciół, a także biznesowych partnerów.
Zdaniem psycholog Doroty Minty Tinder jest kolejnym znakiem czasu, który otwiera nowe możliwości na miłość. – Obracając się w swoim zamkniętym kręgu zawodowym i towarzyskim to w którymś momencie, jak nie ma tam osoby, która by wzbudzała nasze emocje dobrze jest rozszerzyć obszar poszukiwań. Jak winny sposób poznać taką osobę? Iść ulicą i się uśmiechać do wpadających w oko mężczyzn i kobiet? Gdzieś tych ludzi trzeba poznać – mówi psycholog.
Dłuższe poznawanie się też może być kreacją i może mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością. Tak samo jest w życiu realnym. W którymś momencie dochodzi do realnej weryfikacji drugiej osoby. Widzimy wtedy całość jak się zachowuje, mówi i jak wygląda. I oceniamy czy faktycznie dana osoba jest interesująca dalej.
– Musimy oceniać realnie sytuację, która nam się zdarza. Narzędzie które się wykorzystuje się świadomie i nie oczekuje od niego za dużo jest dobrym sposobem na poszerzenie swojego kręgu znajomości. Tinder jest aplikacją stawiającą na szybkość znalezienia partnera ale myślę że to tylko znamię czasu i nie ma się czego lękać – dodaje psycholog.
Ja korzystałem już z kilku tego typu aplikacji nawet spotkałem się z 2 osobami Nic z tego nie wyszło ale z oby dwiema dziewczynami mam kontakt do dziś. Z mojej perspektywy wygląda to tak że prawdopodobieństwo poznania kogoś na dłużej jest takie samo na Tinder (czy badoo) jak na dyskotece, w klubie itp. Z tą różnicą że jeśli komuś chodzi o seks lub inne niezobowiązujące, krótkoterminowe rozrywki to na Tinderze wyjdzie to dość szybko bo ludzie w wirtualnym świecie się dużo mniej krepują i czują się bardziej anonimowi.
Dorota Minta
psycholog
Pierwsze wrażenie zawsze jest loterią pozorów. Jeśli spotykamy kogoś na przykład na imprezie u przyjaciół widzimy faceta który się odsztapirował bo idzie na imprezę a na co dzień rzeczywistość może być zupełnie inna.
Piotr
wypowiedź z forum
Czasem mam wrażenie, że jako jedyny z tego forum jestem z pokolenia, które towarzystwo znajdowało na zewnątrz, a nie przed komputerem czy tzw. smartphonem. Avatar i nick zastępują oczy i imię drugiej osoby, chore. Jednym "pyknięciem" wyrzucasz osobę jak jakiegoś śmiecia, czego nie mógłbyś zrobić, gdybyś spotkał się z nią sam na sam. Co z urokami prawdziwej konwersacji? Gówniarskie pokolenie Facebooka, Tindera i innego dziadostwa, których społeczne umiejętności ograniczają się do możliwości aplikacji.