Marsz Niepodległości 2015 był najspokojniejszą imprezą od lat. Ale chyba nie dlatego, że jego uczestnicy stwierdzili, iż nie warto demolować miasta, a dzięki temu, że schowano policję i zwiększono zastępy Straży Marszu. Jeśli to uspokoi organizatorów i za rok odpuszczą, burdy wrócą.
Bez masowych zamieszek, bez walki z policją, bez demolowania. Tak wyglądał tegoroczny Marsz Niepodległości. Idąc po raz czwarty z organizowaną przez Ruch Narodowy demonstracją dostrzegłem kilka przyczyn. Po pierwsze brak policji. Oczywiście tylko w zasięgu wzroku idących z Marszem, bo gdy tylko zbaczało się w boczną uliczkę, można było być pewnym, że będzie tam liczny pododdział policji.
Schowana policja
Proces odsuwania się stróżów prawa od trasy Marszu trwa od kilku lat i rzeczywiście przynosi dobre efekty. Rok temu do starć doszło dopiero przy rondzie Waszyngtona, gdzie policja pilnowała wejść na ulicę Francuską i aleję Waszyngtona. Teraz nawet tam wyręczyli ich członkowie Straży Marszu.
I to druga przyczyna. W tym roku zorganizowane przez narodowców służby porządkowe były znacznie bardziej liczne. – I dużo lepiej wyszkolone – dodał Krzysztof Bosak, z którym rozmawiałem idąc przez Most Poniatowskiego. To było widać, bo kiedy tylko w którymś punkcie robiło się niespokojnie, liderzy grup przerzucali tam dodatkowych strażników. Kordon pilnujący czoła Marszu składał się z dwóch, a nawet trzech rzędów ludzi. Przed rokiem był to pojedynczy pas strażników, który łatwo było przerwać.
Nowy wróg: organizatorzy
W tym roku niestety też były takie próby. Co bardziej krewcy uczestnicy, obowiązkowo w kominiarkach, próbowali wyrwać się przed czoło Marszu, bo zwykle tam dochodziło do zadym. Zapewne liczyli, że na końcu mostu czeka na nich policja, w którą będzie można czymś porzucać. Policji nie było, więc atakowano i lżono członków Straży Marszu.
To pokazuje, że część uczestników przyszła na Marsz Niepodległości po prostu wszcząć burdę. Cóż, na stadionach jest za dużo kamer, łatwo można dostać zakaz, więc wykorzystują Narodowe święto Niepodległości do spożytkowania nadmiaru agresji. Szczególnie, że była ona podlana alkoholem.
Alko-Marsz
Chyba nie byłem jednak na tak "pijanym" Marszu Niepodległości. W poprzednich latach uczestnicy także dodawali sobie odwagi piwkiem, czy "setką", ale teraz wśród młodej części uczestników trudno było wypatrzyć tych, którzy nie pili. Powszechny był taki obrazek: w prawej flaga, w lewej czteropak. Niektórzy zalali się do tego stopnia, że przewracali się o własne nogi. Zaiste, ciekawy sposób czczenia 97. rocznicy odzyskania niepodległości.
Podczas Marszu zatrzymano tylko jedną osobę, która odpowie za znieważenie policjanta – podało Polskie Radio. To pokazuje jak bardzo wyrozumiała była policja, jak bardzo unikała prowokowania, bo sam byłem świadkiem jak kilkakrotnie małe grupki wracających z Marszu rzucały mięsem w policjantów, którzy np. sterowali ruchem.
Koniec Marszu?
Pewnym czynnikiem wpływającym uspokajająco na przebieg Marszu miały też wybory. Oczywiście najbardziej skrajni narodowcy skandowali "PiS, PO – jedno zło", ale byli też tacy, którzy nie wiedzieli, czy "napi***alać policję, bo niby jeszcze rządzi ta PO, ale w sumie już zaraz będzie PiS". Ci mogą w przyszłym roku nie przyjść, wybierając uroczystości z udziałem prezydenta Dudy i premier Szydło (jeśli to ona nadal będzie kierowała rządem).
Odpadną też pewnie osobnicy żądni wrażeń, bo jeśli organizatorzy w przyszłym roku nie odpuszczą, znowu z zadym nici. A mam nadzieję, że nie odpuszczą, że uda im się zebrać pieniądze i wyposażyć Straż Marszu a także zwerbować wolontariuszy. To przybliży Marsz Niepodległości do cywilizowanej formy.
Przynajmniej...
Tylko "przybliży", bo sam fakt, że nie było burd to za mało. Nadal zostaje ta ciemna strona imprezy. Bo co wspólnego z 11 listopada 1918 roku ma wykrzykiwanie "j***ać policję", "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" czy "a na drzewach zamiast liści będą widzieć komuniści". To nieakceptowanie obowiązującego ustroju tylko dlatego, że rządzi inna opcja polityczna to dowód obywatelskiej niedojrzałości (zresztą podobnie zachowywało się PiS, śpiewając do niedawna "Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie").
Wolałbym, gdyby rocznicę niepodległości świętowano z uśmiechem na ustach, a nie ze zmarszczonym czołem. Ale dobrze, że przynajmniej nie demolują miasta.