Reklama.
Kolejne zamachy we Francji. W piątkowy wieczór w Paryżu miało miejsce kilka strzelanin i wybuchów. Policja mówi, że nie żyje co najmniej kilkadziesiąt osób, a liczba ofiar rośnie, prezydent wprowadza stan wyjątkowy i zamyka granice kraju. Sytuacja zmienia się błyskawicznie. Zapraszamy do relacji na żywo.
Ciąg dalszy relacji na żywo znajdziecie tutaj. Czytaj więcej
Tomasz Sekielski donosi, że w Calais doszło do pożaru dzikiego obozowiska uchodźców, którzy koczują tam od wielu miesięcy. Pojawiają się sprzeczne informacje, że to zdjęcia sprzed kilku dni, ale dziennikarz przekonuje, że są na miejscu i to dzieje się teraz. Mówi się o odwecie na migrantach za dzisiejsze zamachy.
- przeprowadzono skoordynowane zamachy w kilku miejscach Paryża
- uzbrojeni w karabiny sprawcy weszli do popularnych lokali
- jednym z nich był klub Batlacan, w którym trwał koncert. To właśnie tam przetrzymywano ok. 100 zakładników
- policja przeprowadziłą szturm, zabiła dwóch terrorystów i uwolniła część zakładników
- kilkadziesiąt osób nie żyje. Różne źródła mówią o 45 do 100 ofiar śmiertelnych
- obok stadionu, na którym grała Francja z Niemcami doszło do eksplozji. Wiadomo, że był to zamachowiec-samobójca
- na stadonie był prezydent Francji, którego szybko ewakuowano
- ludzi na początku nie wypuszczano ze stadionu
-Francois Hollande wprowadził stan wyjątkowy i zamknął granice kraju
- Strzelali z balkonu. Rzuciliśmy się na ziemię. Pode mną leżał mężczyzna, inny rzucił się na mnie. Nie wiem ile to trwało. Wydawało mi się że wieczność. Myślałem że to mój koniec. Byłem absolutnie przerażony. W końcu zrobiło się cicho. Podniosłem się, wszędzie były ciała. Policja powiedziała nam, że mamy wychodzić.
- Zamach brzmiał na początku jak seria petard. Koncert był bardzo głośny, więc myślałem, że to część występu. Potem zorientowałem się że to atak, bo dookoła zaczęli padać ludzie. Wtedy uciekłem. Zobaczyłem najbliższe wyjście ewakuacyjne i przez nie wybiegłem.
"Pracuję w szpitalu, studiowałem medycynę. Ale nigdy nie widziałem niczego jak to. To była rzeźnia. Na ziemi leżeli i umierali ludzie. Wielu krzyczało, było bardzo wielu rannych. Nigdy tego nie zapomnę. "
"Bardzo młodzi mężczyźni, nie mieli masek, weszli do klubu w trakcie koncertu, mieli kałasznikowy i automatyczne karabiny. Zaczęli strzelać na ślepo do tłumu. Ostrzał trwał 12-15 minut i był wyjątkowo brutalny. Wszystkiemu towarzyszyła fala paniki. Nie słyszałem, żeby zamachowcy zgłaszali jakiekolwiek żądania. Uciekłem przez wyjście ewakuacyjne.
Była dziennikarka TVN24, dziś prowadząca "Dzień dobry TVN" jest na miejscu, gdzie na swoim Twitterze relacjonuje sytuację na bieżąco.
"Byłem na tyłach baru, więc nic nie widziałem, tylko słyszałem strzały. Ludzie padli na ziemię, żeby się ukryć, nam udało się schować pod najbliższy stolik. Trzymaliśmy się go mocno, aż kanonada się skończyła. Przez dłuższy czas byliśmy jednak uwięzieni w barze. Przed nim leżały ciała. Dla mojej żony to było zbyt dużo. Nie była w stanie wyjść. Czekaliśmy w środku aż przyjechała policja. Wtedy nas wyprowadzono. Nie widzieliśmy momentu ataku, ale ci którzy widzieli powiedzieli nam, że napastnicy byli w samochodach.
Wyglądało jakby przed barem leżało około 7 martwych osób. Liczba rannych była ogromna. To makabryczne. Bar, gdy doszło do ataku był pełny ludzi. To jest piątkowa noc w Paryżu w popularnej dzielnicy"
- Atak w Paryżu to atak nie tylko na mieszkańców Francji ale to zamach na całą ludzkość i uniwersalne wartości, które wyznajemy
- Francja to nasz najstarszy przyjaciel, który stał z nami ramię w ramie wielokrotnie w przeszłości
- Ci którzy sądzą, że są w stanie sterroryzować Francję i jej wartości są w błędzie
- Wolność, równość, braterstwo to wartości które dzielimy, a które sięgają znacznie ponad jakikolwiek akt terroru
- Nie znamy szczegółów zdarzeń, jesteśmy w stałym kontakcie z francuskimi władzami. Stany Zjednoczone wiedzą, jak to jest być w takiej sytuacji. Wiedzieliśmy też, że zawsze mogliśmy liczyć na pomoc Francji.
Choć spotkanie sztabu kryzysowego dopiero się zaczyna, wiadomo już, że prezydent Hollande zdecydował się o wprowadzeniu stanu wyjątkowego i zamknięciu granic Francji.
Napastnicy wzięli około 100 zakładników w klubie Le Bataclan.
Władze apelują, by mieszkańcy nie wychodzili z domów. W mediahc społecznościowych szybko powstał hashtag #portouvere (Otwarte Drzwi), pod którym Paryżanie mogą poinformować, że przenocują u sibeie osoby, które nie mogą wrócić do siebie. Okolice zamachów są zamknięte przez służby.
- w Paryżu doszło do serii ataków
- prawdopodobnie były skoordynowane
- zaatakowano popularne miejsca m.in. restauracjęi klub
- obok stadionu, na którym był mecz Niemcy-Francja doszło do eksplozji
- ludzie nie są wypuszczani ze Stade de France, ewakuowano prezydenta
- policja mówi o 45 ofiarach, ale niektóre źródła donoszą nawet o 60
Okoły północy odbędzie się specjalne spotkanie francuskiej rady ministrów. Powołano specjalny sztab kryzysowy - donosi AFP.
Świadek zamachu w rozmowie z France Inter powiedział, że słyszał jak napastnik w klubie Batalclan krzyczał "Allahu Akbar" strzelając w bawiący się tłum.
Sprzeczne realcje w sprawie ofiar śmiertelnych., które niestety na pewno są. Mówi się nawet o 18 zabitych.
Mimo że prezydent został szybko ewakuowany, ludzie zebrani na stadionie zotsali poinformowani na początku, że nie mogą go opuszczać.
BBC donosi, że mecz oglądał prezydent Hollande, który został natychmiast ewakuowany.
Do kolejnego ataku doszło też w okolicy stadionu, na którym odbywał się mecz Niemcy Francja
Na chwilę obecną służby nie potrafią stwierdzić, czy zamachy były skoordynowane, ale wszystko na to wsazuje
Napastnicy uzbrojeni w kałasznikowy zaatakowali w kilku miejscach Paryża. Trwa obława na zamachowców, którzy na cel wybrali popularne miejsca m.in. restaurację Cambodge czy klub Bataclan znajdujący się w okolicy redakcji Charlie Hebdo. To właśnie tam doszło do ataku na dziennikarzy na początku roku.