Polska jest jednym z dwóch krajów w Europie, które zatrudniają przymusowych robotników z Korei Północnej.
Polska jest jednym z dwóch krajów w Europie, które zatrudniają przymusowych robotników z Korei Północnej. Fot. (stephan) Flickr / https://flic.kr/p/2yGH1i / CC BY-SA 2.0 / http://bit.ly/1dsePQq

Czy Polska może wspierać reżim Korei Północnej? Okazuje się, że pomimo odległości naszego kraju i pozornego braku związków, pojawiają się przesłanki o tym, że tak się właśnie dzieje. Polska, już tylko jako jeden z dwóch krajów europejskich, zatrudnia robotników z Korei Północnej.

REKLAMA
Przymusowa praca
Oprócz naszego kraju z usług koreańskich robotników, którzy budują domy, zbierają pomidory, czy też spawają statki, korzysta też Malta. Przyjeżdżają do Europy w grupach, mieszkają w klitkach i mają swoich opiekunów. Paszporty ma szef ich grupy, który - jak opisuje sprawę „Newsweek” - jest współpracownikiem tajnych służb.
Robotnicy z Korei mają z nikim nie rozmawiać, a w razie zainteresowania ze strony Służb Granicznych koniecznie prosić o obecność osoby z ambasady. Rok temu jeden z koreańskich pracowników opowiedział w Urzędzie do spraw Cudzoziemców o tym, jak ta praca wygląda. Jego dane są jednak ściśle strzeżone. Z obawy przed ewentualnymi karami, które stosuje jego kraj pochodzenia, włącznie z karą pozbawienia życia.
„Newsweek” opisuje życie robotników, o którym de facto niewiele wiadomo. Jednym z miejsc ich pracy jest Gdańsk, gdzie zajmują dwupiętrowy dom. Pracują w stoczni, a jak mówi jedna z sąsiadek "nie rzucają się w oczy, nie robią imprez, nie wychodzą na miasto". „Zakładnicy reżimu Kim Dzong Una” nie sprawiają żadnych kłopotów społeczności, w której się znajdują. Wręcz przeciwnie – są dobrymi pracownikami.
Tak trzeba
Dlaczego się na to decydują? Tak naprawdę ma to niewiele wspólnego z ich „decyzjami”. Są wysyłani za granicę, jako robotnicy, w ramach planowanych działań władz Korei. Obrońcy praw człowieka mówią, że ich przymusowa praca daje władzom w Pjongjangu setki milionów euro zysków, które to wspierają utrzymanie represyjnego reżimu. Takich robotników na całym świecie ma być nawet około 50 tysięcy, a zyski które dostarczają, mogą sięgać nawet 2,3 mld dolarów każdego roku. Przeważnie są przewożone do Korei w gotówce, między innymi jako składka członkowska na Komunistyczną Partię Pracy. W Polsce pracuje ich ponad 500.
Oficjalnie mają zarabiać 1200 dolarów. Jednak informacje, które docierają, mówią o tym, że w Europie dostają podobno kwoty rzędu 250 - 370 (ci najbardziej doświadczenie, inni nawet połowę mniej). Pracują po kilkanaście godzin, przez sześć dni w tygodniu. Nie mają też problemu z dodatkowymi zmianami.
Jak jest w Polsce?
W Polsce oficjalnie wszystko jest załatwione w sposób legalny. Są firmy, które zatrudniają Koreańczyków od kilkunastu lat. Problem zauważają jednak międzynarodowe organizacje. Tylko ten rok to trzy raporty, które „oskarżają Polskę o wspieranie reżimu w Korei”. Padają mocne argumenty, między innymi rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Mówi o tym świat
O problemie pisaliśmy w naTemat między innymi przed kilkoma tygodniami. Wtedy to „The Telegraph” opublikował ustalenia organizacji European Alliance for Human Rights in North Korea. Ich dane mówiły o nawet 800 przymusowych pracownikach reżimu północnokoreańskiego, którzy przebywają w Polsce. Ich pracą najbardziej zainteresowane mają być stocznie i sadownicy.
Źródło: Newsweek

Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl