Po zamachach w Paryżu pół Europy postawione na równe nogi. Wzmocnienie granic, wzmocnienie patroli. W Norwegii niby też. I to jak. Przedłużono policjantom nakaz noszenia broni do 1 grudnia. Nakaz, który – przecząc norweskiej naturze – obowiązywał od roku i miał być cofnięty kilka dni po tym, jak terroryści zaatakowali Paryż. Bo normalnie policjanci w Norwegii broni nie noszą. Żadnej. Nawet jak Anders Breivik zabijał młodych ludzi na wyspie Utoya, policja też nie była uzbrojona.
Norwegowie są do tego przyzwyczajeni. Tak jest od zawsze. We własnym kraju czują się tak bezpiecznie, że większości z nich nigdy do głowy nie przyjdzie, by wymagać od policji chwytania za broń. Ale w sieci decyzja Oslo wywołała ogólną wesołość. I zaskoczenie. Jak to policja nie nosi broni? To jakieś kpiny?
Otóż przy sobie nie nosi. Przecież Norwegia to spokojny kraj. Tu raczej nigdy nic się nie dzieje. Amerykanie odnotowali nawet, że ostatni raz norweski policjant postrzelił kogoś śmiertelnie w 2006 roku. A w całym 2014 roku z policyjnej broni padły zaledwie dwa strzały. W ciągu ostatnich 13 lat najwięcej było ich w 2010 roku – dokładnie 6. A Business Insider pisał nawet, że amerykańska policja zabija więcej ludzi jednego dnia niż norweska w ciągu 9 lat.
Policja nie jest od tego, by strzelać
Bo są wyjątki, gdy policja może nosić przy sobie broń. – Tylko w sytuacjach alarmowych, gdy specjalne służby dowiadują się o istnieniu zagrożenia atakami terrorystycznymi. Albo gdy jest ceremonia rozdania nagród Nobla. Gdy przyjeżdżają ważne osobistości. Wtedy wydawane jest specjalne pozwolenie dla policji – tłumaczy naTemat Łukasz Brzeziński z portalu MojaNorwegia.
Właśnie w ostatnich miesiącach zagrożenie terrorystyczne zostało odnotowane. Dlatego policjanci nosili przy pasie broń i nie wszystkim w Norwegii to się podobało. Tym bardziej, że nakaz co i rusz był przedłużany.
– To może wydać się niezrozumiałe z perspektywy innych krajów, ale norweska policja nie jest po to, by strzelać do kogoś, tylko po to, by pilnować porządku publicznego. W inny sposób. Tu policjanta można na przykład zapytać o drogę albo spytać, gdzie coś kupić. A nie wymagać od niego interwencji – mówi Łukasz Brzeziński.
Przyznaje, że dla obcokrajowców to dziwne. – Poczucie bezpieczeństwa, wiara w ludzi i naród jest w Norwegii tak wielka, że bardzo ciężko jest przełamać w tamtejszej mentalności barierę, że policja powinna nosić broń. Zwłaszcza na północy ludzie żyją jak w sielance. Niczym w bajce. Tam przestępstwa zdarzają się bardzo rzadko, co najwyżej kradzieże rowerów, czy drobne incydenty. Wtedy takie incydenty stają się wydarzeniem – mówi.
Dlatego, jak był z Norwegami w Polsce, musiał im niejedno tłumaczyć. Byli w Sopocie, poszli do sklepu, przed którym stał uzbrojony ochroniarz. Znajomi byli w szoku. – Człowiek, który w dodatku nie jest policjantem, stoi z bronią w centrum miasta? To było dla nich zupełnie niezrozumiałe. Zaczęli pytać, czy coś się dzieje, czy mają się bać. Musiałem wyjaśniać, że w Polsce to normalne – wspomina.
Czy pozwolić sobie na taki luksus
13 listopada, dokładnie w dniu, gdy w Paryżu zginęło ponad 130 osób, ogłoszono, że zagrożenia terrorystycznego w Norwegii już nie ma i od 17 listopada kraj wraca do normalnej praktyki – 6 tysięcy policjantów ”będzie trzymać swoje pistolety zamknięte w samochodach”. Tak jak zawsze. Ale zamachy szybko zmieniły tę decyzję. A właściwie przesunęły ją do 1 grudnia, dokładnie do godziny 00:00. Dlaczego akurat do 1 grudnia?
Tak zdecydowali przedstawiciele norweskiej Komendy Głównej, policji kryminalnej Kripos, wywiadu policyjnego PST – na spotkanie zwołanym w trybie pilnym na prośbę ministra sprawiedliwości. Po raz pierwszy – na tak bardzo poważnym szczeblu – pojawiło się pytanie o to, czy tak w Norwegii w ogóle powinno być. Bo debata na temat rzeczywiście wraca co jakiś czas.
We Francji uzbrojona policja nie pomogła
Ten świat realny to m.in. muzułmańscy imigranci, którzy dostają się do Norwegii również od północy – przez Rosję, na rowerach, o czym już pisaliśmy w naTemat. Ale w tym kraju nikt na nich z niechęcią nie patrzy. Tu panuje powszechne przekonanie, że tym ludziom trzeba pomóc. Dlatego słowa ministra nie do końca spotkały się ze zrozumieniem wszystkich.
– Uzbrojona policja nie zrobi nic, by w obliczu zagrożenia terroryzmem uczynić Norwegię krajem bezpieczniejszym. Francja ma uzbrojona policję i przed atakiem też miała – argumentowała na łamach portalu TheLocal.no Hadia Tajik, wiceszefowa norweskiej Partii Pracy.
O Breiviku nie chcą pamiętać
Łukasz Brzeziński mówi, że większość społeczeństwa Norwegii uważa, że to nie jest jeszcze taka sytuacja, żeby dramatyzować. – Nic złego się nie dzieje, żyjemy w pięknym, bezpiecznym kraju, cieszmy się życiem. Bardziej takie podejście panuje – mówi. A Breivik, który w 2011 roku zamordował 77 osób? Niczego Norwegów nie nauczył?
Łukasz Brzeziński mówi, że tamte wydarzenia Norwegowie bardziej patrzą jak na wypadek niż na akt terroru, który spowodował, że ich kraj jest mniej bezpieczny. Ten wypadek zdarzył się, pozostawił smutek i żal, ale nikt nie chce go już rozpamiętywać. Ich kraj jest bezpieczny, ciągle w to wierzą. A decyzja o wydaniu broni policji na stałe mogłaby stać się pierwszym objawem, że tak nie jest.
Pytanie, czy doszliśmy do takiego punktu, gdy musimy odrzucić ten luksus posiadania nieuzbrojonej policji. To niezwykle ważne, by nie skupiać się ślepo na tym, co jest idealną sytuacją, ponieważ żyjemy w świecie realnym.Czytaj więcej