Francja ma za swoje. Zachciało się multi-kulti, zachciało się lewactwa, a proszę bardzo. To niech wam teraz ścinają te paryskie głowy, niech do was strzelają, niech wam podkładają bomby. Sami sobie zgotowaliście ten los.
Tymi słowy rozpoczynałam rozmowę z trojgiem paryżan – Sylvie, która mieszka w Paryżu od kilku dekad, Margot, która tu się doktoryzuje i Mathieu, 37-latkiem – programistą.
Sylvie – mieszka w Paryżu od kilku dekad
Spotykamy się kawiarni niedaleko Wieży Eiffla, w uszach Sylvie dyndają małe srebrne repliki tego budynku.
Czy po ostatnich wydarzeniach , tak po ludzku się nie boisz?
Strach jest wyborem. Ja postanowiłam, że nie będę się bała. Przecież codziennie mogę wpaść pod samochód, mój strach mnie przed niczym nie uratuje. Sprawi tylko, że nie będę mogła spokojnie żyć.
Nie wkurza Cię, że we własnym mieście jesteś traktowana jak podejrzana? Zawartość plecaków i toreb sprawdzają nawet przy wejściu do supermarketu. A wszystko przez tzw. "obcych".
Obcymi nazywamy imigrantów? Ale oni tu byli przecież przede mną. Przyjechali do Francji i brali prace, których nikt nie chciał wykonywać. Paryż był wielokulturowy od kiedy pamiętam. Tak naprawdę to mam wrażenie, że w ostatnich czasach stał się mniej różnorodny. Część imigrantów nie jest w stanie utrzymać się w centrum Paryża i wyprowadzają się na przedmieścia. I to jest moim zdaniem spory problem.
Czyli pomimo tych ciągle żywych wartości republikańskich, jesteście jednak społeczeństwem klasowym.
Na pewno nie tak, jak w Wielkiej Brytanii, ale coś w tym jest. To znaczy, każdy ma w miarę równe szanse, może studiować, ubiegać się o pracę w każdej instytucji. Jednak imigranci potrzebują dobrych wzorców, kogoś czyim śladem mogliby pójść, motywowania, że mogą osiągnąć więcej niż im się wydaje. Tu jest ogromna rola organizacji pozarządowych, ale też państwa, które moim zdaniem w tej kwestii zawiodło.
Nie możesz być tym, kogo nie widzisz. Dlatego potrzebujemy ministrów, prezesów, dziennikarzy, gwiazd estrady ze środowiska imigrantów. Czy wykształcony, dobrze zarabiający człowiek, będzie chciał wysadzać się w powietrze? Nie sądzę i uważam, że właśnie brak równych szans, brak edukacji tworzą terrorystów.
Część osób, które nie są optymistyczne nastawione do przyjmowania imigrantów, obawia się, że mogą oni zagrozić naszej tożsamość, chcieć nas zmieniać.
Wiesz co, ja mam taką teorię, że osoby, które obawiają się, że ktoś "obcy" może chcieć ich zmienić, sami mają zakusy na narzucanie swojego stylu życia innym. Żyję w wielokulturowym państwie od lat i do tej pory nikt nie próbował do niczego mnie zmuszać.
A nie uważasz, że zamiast edukować, dofinansowywać, tworzyć różne programy socjalne, wystarczy po prostu odgrodzić się wysokim murem i nikogo nie wpuszczać?
Jeśli nie mieszkasz na wyspie, to się nie odgrodzisz. Po prostu nie ma takiej możliwości. Zamiast się zamykać, lepiej jednak spróbować rozwiązać problem. Spróbować żyć razem. To dzieci trzaskają drzwiami, obrażają się. Dorośli szukają rozwiązania. Ja lubię myśleć o swoim kraju, jako o dorosłej demokracji.
Margot, 30 lat, doktoryzuje się z socjologii
Gdzie byłaś wieczorem w piątek 13-go listopada?
W pubie, niedaleko Bastylii, kiedy chcieliśmy wychodzić, barman zatrzymał nas w drzwiach i powiedział o jakiejś strzelaninie na mieście. Szczerze mówiąc, nieszczególnie się tym przejęłam. Myślałam, że to porachunki gangsterskie.
Serio? Mieszkanka miasta, które przez cały ostatni rok jest na celowniku terrorystów, nie myśli automatycznie, że to kolejny atak?
Sama nie wiem dlaczego tak nie pomyślałam. W każdym razie tamtego wieczora od razu rozdzwoniły się telefony. Kontaktowali się ze mną znajomi, od których od dawien dawna nie słyszałam. Taksówkarze rozwozili ludzi do domu za darmo, znajomi proponowali u siebie nocleg. Nastąpiła powszechna troska.
To wszystko pięknie, ale koniec końców z jakichś powodów to Francja od kilku miesięcy jest celem ataków. Kto jest temu winien?
Ja wiem, że fajnie byłoby mieć jedną prosta odpowiedź. Jednego winnego, ale niestety sprawa jest skomplikowana. Najprostsza odpowiedź jest taka, że jesteśmy w stanie wojny i dlatego musimy się przygotować na działania wojenne naszego przeciwnika.
W tę wojnę wmanewrowali nas politycy, kiedy postanowili zamieszać na Bliskim Wschodzie. I to właśnie oni są głównymi odpowiedzialnymi za to, co dzieje się w Europie.
Zaraz, zaraz – to nie imigranci?
Nie, ale imigranci są znakomitą zasłoną dymną. Dodatkowo zbliżają się wybory, więc taka Marine Le Pen może sobie zrobić sobie z nich kartę przetargową. Na strachu buduje się całkiem sensowny elektorat. Nie dajmy z siebie zrobić kukiełek w rękach polityków!
Ale nie masz wrażenia, że Wasza polityka wobec imigrantów trochę szwankuje? Koniec końców zamachowcami okazali się rodowici Francuzi, których rodziny wyemigrowały do Francji kilkanaście a nawet kilkadziesiąt lat temu.
Tak, coś szwankuje, ale nie można powiedzieć, że jest to klęska państwa wielokulturowego. Nigdy się na to nie zgodzę.
To co w twoim mniemaniu jest nie tak?
Teoretycznie we Francji wszyscy mają równe szanse. Jeśli chcesz się uczyć, studiować, awansować. Ale tylko teoretycznie. Bo zobacz – przyjeżdża tu taka rodzina, powiedzmy z Syrii, mówi albo słabo po francusku, albo wcale. Rodzice powinni zostać od razu wzięci pod opiekę państwa, doszkalani, motywowani. Dzieci powinny mieć specjalną reedukację w szkolę. Powinni przebywać jak najczęściej w środowisku rodowitych Francuzów.
A my co robimy? Zostawiamy tych ludzi samych sobie. Wyrzucamy na peryferie miasta, gdzie transport jest utrudniony, skąd po pewnym czasie nie chcą już się ruszać. Trudno im się poczuć w tej sytuacji Francuzami, a przede wszystkim obywatelami.
Ale wiele osób uważa, że imigranci przyjeżdżają do Francji przede wszystkim ze względu na socjal.
Jest wiele krajów, w których ten socjal jest znacznie bardziej okazały. Tylko widzisz, tutaj ja dostrzegam poważny problem. To skupienie się na równości ekonomicznej całkowicie zasłoniło nam równość obywatelską. A to ona zapewnia człowiekowi godność, poczucie współodpowiedzialności za kraj, w którym mieszka, solidarność ze współobywatelami. Naprawdę uważam, że żadna religia nie jest w stanie popchnąć człowieka do wysadzenia się w powietrze. Natomiast depresja, niska samoocena, poczucie beznadzieji – tak, te aspekty mogą skłonić człowieka to drastycznych ruchów.
Mathieu – programista
Mieszkasz w tak zwanej no go zone – czyli paryskiej dzielnicy Belleville. To wylęgarnia terrorystów?
Tak, słyszałem, że tak się określa Belleville. Powiem ci jedno – to gówno prawda. Mam najróżniejszych sąsiadów, muzułmanów, hindusów, Afrykanów. Ja bym nazwał swoją okolicę raczej all-go zone, bo każdy czuje się u nas dobrze. Nie ma czegoś takiego jak no-go zone w Paryżu.
Jak się czułeś po piątku?
Fatalnie, z żoną przez cały weekend nie wychodziliśmy z domu.
Co poszło nie tak, że Francja stała się obiektem ataków?
Jak to co? Cała nasza polityka wobec Bliskiego Wschodu. I mówię tu co najmniej o ostatnich 15 latach. Zachciało nam się bombardowań, to mamy. Problem jest złożony. Ale pomysł, że teraz Hollande będzie atakować kolejnymi bombami wydaje mi się podwójnie chybiony. Serio, nie nauczyliśmy się niczego?
Politycy i z pewnością część Europejczyków chcieliby zrobić z Europy twierdzę.
Ale my już jesteśmy tą twierdzą! Spójrz na ulice, na lotniska, a przede wszystkim na trupy uchodźców, którzy odbijają się od naszych murów obronnych przy Lampedusie. Przenoszenie odpowiedzialności, na tych ludzi, którzy uciekają przed śmiercią, jest cynicznym działaniem polityków.
Na scenie politycznej Francji są działacze, którzy byli aktywni jeszcze prze moimi narodzinami. Oni mają teraz powiedzieć, że: sorry, spieprzyliśmy całą naszą politykę zagraniczną. Tak, te ofiary w Paryżu to pośrednio nasza wina – w życiu nic takiego nie usłyszysz. Na nienawiści do "Obcych" wygrają tacy, jak ta mała faszystka Marine le Pen.
Ludzie ciągną do radykałów ze strachu, ale obawiają nie tylko terrorystów, lecz także tego, że ich tożsamość zostanie rozmyta w wielokulturowym sosie.
Wybacz, ale jeśli Polacy obawiają się 7 tys. uchodźców, to znaczy, że ich tożsamość jest jak mały, delikatny polny kwiatuszek – czyli de facto nie ma czego bronić. Przecież wszystkie święta obchodzone w Europie są obchodzone wg kalendarza katolickiego. Gwiazdka, Wielkanoc. Czy mi się to podoba czy nie, ja mam wtedy wolne. Choć na zdrowy rozum, nie jest to chyba najlepsze rozwiązanie dla gospodarki, kiedy wszyscy jednego dnia nie pracują? No i kto tu rozmywa tożsamości innych kultur? Może ja nie widzę powodu, by nie pracować w pierwszy dzień świąt.
Ok, ale pojawiają się też głosy, że Europa nie pomieści wszystkich imigrantów, że inne państwa arabskie lub azjatyckie, powinny się nimi zająć.
To wszystko takie pieprzenie bez żadnego poparcia w statystykach. Dziennikarze uwielbiają powielać informacje bez zweryfikowania ich. Europa wcale nie przyjmuje największej liczby imigrantów, jak to się zwykło zakładać. Ale lubimy grać rolę dobrych, choć trochę poszkodowanych.
Co więcej Europa nie mówi jednym głosem w tej kwestii. Uważasz, że ten kryzys migracyjny wzmocni Unię, czy ją osłabi?
Niestety, obawiam się, że ten drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny. I co więcej, terrorystów ucieszy najbardziej.