– Ludzie, nie wierzcie w cudowne recepty na obejście polskiego ZUS-u, moje koszty ucieczki do Anglii wyniosły 20 tys. złotych, a kiedy wszystko się wydało, mam do zapłacenia 63 tys. zł zaległych składek – mówi naTemat pan Grzegorz, przedsiębiorca, a właściwie muzyk utrzymujący się z prowadzenia warsztatów gry na bębnach. Jak tysiące samozatrudnionych przedsiębiorców, skorzystał z internetowej oferty obniżania składek ZUS.
Rozmówca naTemat przyznaje, że sięgająca 1100 zł miesięczna składka ZUS była dla niego dotkliwa. Po opłaceniu podatków i innych kosztów na rękę zarabiał tak mało, że ledwo starczało do pierwszego. A raj był blisko. Wystarczyło tylko zarejestrować działalność w Wielkiej Brytanii, Czechach lub na Słowacji i tam płacić niższe składki ubezpieczenia emerytalnego. Albo jeszcze sprytniej. Podpisać umowę o pracę z zagranicznym pracodawcą w tych krajach i udawać zatrudnionego na etacie. W obu przypadkach unijne prawo pozwala na płacenie składek w korzystniejszym systemie, czyli za granicą. Oczywiście fikcyjne zatrudnienie, albo działalność, jest niezgodne z prawem. Mimo to, powstał bardzo zyskowny rynek pośredników w urzędowych formalnościach.
Na tropie antyzusowiczów
Polski ZUS nie jest taki głupi. Szybko zorientował się, że tysiące przedsiębiorców znika mu z ewidencji, emigrując do innych „systemów emerytalnych”. Tak naprawdę nadal pracowali w Polsce. Ruszyła śledcza machina. Nie trzeba było talentu Sherlocka Holmes’a, by odkryć oszustwo na kaczych łapach. Do prawdy ZUS dochodził zadając 12 typowych pytań. Oto część z nich:
Numer NIN, czyli National Insurance Number to odpowiednik PESEL i NIP. Kto brnął kłamstwa, że mieszkał w UK, podając adresy zamieszkania, był proszony o kopie rachunków za prąd, internet, telefon, podatek gminny. Podróżowałeś? Pokaż kopie biletów z dokumentacji księgowej. I tak dalej. Brak udzielenia odpowiedzi skutkował naliczeniem zaległych składek ZUS w Polsce. Wielu przedsiębiorców podniosło ręce do góry. Nieliczni się procesują i przegrywają.
Grał na bębnach, nie chciał płacić
Grzegorz: – Z dzisiejszej perspektywy powiem, że moje tłumaczenia były bez sensu. Nie miałem asa w rękawie. Urzędnicy i tak doskonale wiedzieli, o co chodzi. Gdybym faktycznie mógł się wymigać od składek w Polsce, musiałbym zgromadzić dziesiątki papierów fikcyjnej dokumentacji. Dla kilkuset złotych oszczędności? To i tak bez sensu – mówi rozmówca naTemat.
W jego przypadku ludzie, którzy byli pośrednikami w sprawach urzędowych okazali się oszustami. Grzegorz nie był nawet zgłoszony do ubezpieczenia. Brytyjski urząd szybko wymienił się informacjami z naszym zakładem ubezpieczeń.
– Co było dalej? – pytamy?
– Bez specjalnych awantur, uprzejmie, zaprosili mnie do sąsiedniego okienka. Spłacam 63 tys. zaległych składek. Dobrze, że rozłożyli na raty. Szkoda mi tych pieniędzy. Zwłaszcza składki zdrowotnej. Przez ponad 4 lata nie korzystałem z polskiej publicznej służby zdrowia lecząc się prywatnie – dodaje Grzegorz.
ZUS zarzuca sieć
Wydawało się, że śledcze zapędy polskiego ubezpieczyciela powstrzyma orzeczenie Sądu Najwyższego. Sędziowie zbadali przypadek kobiety zatrudnionej w słowackiej firmie. Po dwóch przegranych w sądach sprawach o składki ZUS, wniosła o kasację wyroku. Skutecznie. Sąd unieważnił wyroki stwierdzając, że polski ubezpieczyciel nie może kwestionować takich zagranicznych etatów, nawet gdy umowa o pracę przewiduje kilkanaście euro pensji.
Wyrokowi przyklasnął Związek Przedsiębiorców i Pracodawców Cezarego Kaźmierczaka. Przez wiele mediów przewinęły się nagłówki że „opłacanie składek za granicą w celu uniknięcia ZUS jest legalne.” Sprawa jest bardziej skomplikowana. Sąd Najwyższy stwierdził, że ZUS nie może prowadzić własnych dochodzeń, żądając szczegółowych wyjaśnień – to przekroczenie uprawnień. Jednak może, a nawet powinien, wymieniać się informacjami z zagranicznymi ubezpieczalniami.
Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS potwierdza, że ubezpieczyciel dogadał się już z „ZUS-ami” w Czechach, na Słowacji, brytyjskim Her Majesty's Revenue and Customs oraz instytucjami w innych popularnych krajach „optymalizacji składek”. Ostatnio skutecznością ZUS-u zadziwionych zostało kilku „antyzusowiczów” z Newcastle. – Urzędasy z HMRC wystawiają pisma, w których podważają obecność zatrudnionych na terenie UK, po czym wystawiają pisemko do ZUS, że chętnie zwrócą składki, a delikwenta odsyłają pod ustawodawstwo polskie. Są problemy, coraz częściej tak to wygląda... – pisze w internetowej dyskusji Maciek z Bochni.
Cwaniacy i uczciwi frajerzy
Dodajmy, że w 2012 roku po cichu zwinął interes Optigen, jeden z najbardziej znanych pośredników w optymalizacji składek ZUS. Paweł Kurnik, prowadzący biznesowego bloga o oszczędnościach w firmach przestrzega przed wciąż działającymi na rynku naśladowcami. Biorą pieniądze w postaci abonamentu, oferując zatrudnienia na etacie w Wielkiej Brytanii. Tak powstają „firmy skrzynki” z dziesiątkami martwych dusz. Taki trik już nie działa. – ZUS będzie ścigał każdego, kto ma jednoosobową działalność gospodarczą w Polsce, a nie płaci składek, bo np. jest zatrudniony za granicą. Coraz częściej odbieram telefony od osób, które proszone są przez ZUS o dosłanie informacji na temat ich pracy w Anglii – pisze.
Tymczasem na internetowych formach antyzusowicze oraz przeciwnicy kombinowania coraz częściej skaczą sobie do gardeł. Im więcej uciekinierów od ZUS, tym mniej składek w systemie, większy deficyt ubezpieczalni, w konsekwencji wysokie podatki i wzrost składek. – Chwalisz się że nie płacisz ZUS? To może powiedz też mamie, że nie odstanie emerytury wypłacanej ze składek uczciwych frajerów – pisze uczestnik gorącej dyskusji.