
O tej sprawie pisały już trochę krajowe media. Gospoda ”U Sióstr” w podkarpackiej Dębicy, w której swego czasu Magda Gessler robiła "Kuchenne Rewolucje". I słynny labirynt ze słupków, które postawiły właścicielki, by wydłużyć drogę od swojego lokalu do drzwi kościoła. Nie pomogło. Kobiety nie mogą dostać koncesji na alkohol i już dwukrotnie dostały decyzje odmowne. Sprawa jest przedziwna i budzi skrajne emocje zarówno w samej Dębicy, jak i poza nią. A u naszych południowych sąsiadów – ogromne zdumienie graniczące z rozbawieniem. Jak to? Koło kościoła nie można sprzedawać alkoholu?
Lokal, o którym mowa znajduje się przy ul. św. Jadwigi. Praktycznie naprzeciwko kościoła pod tym samym wezwaniem. W linii prostej – na przestrzał, przez ulicę – oddalony zaledwie o 40 kilka metrów od świątyni. Tak blisko, że jak ksiądz w kościele otworzy drzwi na oścież, a sam stoi na ambonie, to gospodę ”U Sióstr” ma niemal jak na dłoni. Dosłownie. Restauracja stoi dokładnie vis a vis. Drzwi w drzwi niemal.
U nas, na Słowacji ostatni taki przypadek był na przełomie XX i XXI wieku. Proboszczowi nie podobało się, że około 100 metrów od kościoła sprzedają piwo i mężczyźni zamiast na nabożeństwo, chodzą właśnie tam, dlatego złożył wniosek o likwidację lokalu. Tyle, że właściciel napisał skargę do Strasburga, który uznał, że likwidacja lub ograniczenie sprzedaży oznaczałaby dyskryminację.
Oczywiście Słowacja nie jest tak religijnym krajem, jak Polska, więc być może w tym kontekście nie powinniśmy dokonywać porównań. Ale podobne argumenty wypływają również u nas. Z jednej strony mieszkańcy bronią kościoła i stoją na straży prawa oburzając się na siostry, że alkoholu im się zachciało. Inni sugerują, by panie w ogóle zmieniły lokalizację (co jest niemożliwie, bo budynek należy do nich i stoi na ich ziemi), a jeszcze inni – i ci jakby krzyczą najgłośniej – w winie i piwie nie widzą nic zdrożnego.
• Siostrzyczki nie dajcie się ! W Raciborzu na Rynku są dwa kościoły i pięć lokali z alkoholem!Latem każdy wystawia ogródek.Maksymalna odległośc od kościoła to 60 m.
• Durne te przepisy! Co innego gdyby Gospoda U Sióstrchciała monopolowy otworzyć na przeciwko kościoła bądź urządzać w gospodzie libację...
• Masakra! Jak usłyszałam o tej kolejce zakręcanej.... żenujące. A nie mogą sobie siostry wynająć lokalu dalej od kościoła, skoro tak przeszkadza?
• Śledzę wątek od dawna... Hipokryzja ileś metrów od kościoła wina nie można sprzedawać a w samym kościele go piją... Gdzie tu logika? Czytaj więcej
Już dwa razy, od lipca, jej lokal odwiedzała Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Robili pomiary, a także pełną dokumentację fotograficzno-filmową. Zmierzyli trzy przejścia na linii gospoda-kościół. Pierwsze wspomniane wcześniej, na przestrzał, które według komisji jest jedynym ważnym – to niecałe 50 metrów. Drugie, z tyłu budynku, drogą przez labirynt – niemal 130 metrów. Oraz z tyłu, ale bez labiryntu – około 50 metrów. Decyzja komisji była jednoznaczna.
Małgorzata Strumska przyznaje, że przepisy uznaje za absurdalne, stąd razem z siostrą wymyśliły trochę absurdalną odpowiedź – labirynt. Znaną już zresztą z innych miast w Polsce, a nawet z Dębicy, gdy jeden z właścicieli sklepów w podobny sposób chciał wymusić na władzach przyznanie mu koncesji (tylko nie chodziło o odległość od kościoła, a od kas dworcowych PKS. Koncesję mu w końcu przyznano, a po pewnym czasie dworce w ogóle usunięto z listy miejsc objętych ograniczeniem).
Co prawda proboszcz już raz dał upust swojemu niezadowoleniu, choć zupełnie nie z powodu alkoholu. Poszło o nazwę lokalu, który kiedyś nazywał się Majaga, ale dwa lata temu odbyły się tu ”Kuchenne Rewolucje” Magdy Gessler, po których nazwę zmieniono na ”U sióstr”. W dodatku z aureolką nad o, w błękitnych barwach, z którymi kojarzone są Siostry Służebniczki Dębickie. Które w Dębicy służą od blisko 130 lat i niejeden z lokalem miał właśnie takie skojarzenie – że prowadzą go zakonnice.
Od 1982 roku w Polsce obowiązuje ustawa, która nakłada na samorządu obowiązek określenia w jakiej odległości od pewnych miejsc nie wolno spożywać alkoholu. – U nas nie jest tak źle. Są gminy, gdzie nie wolno go sprzedawać w odległości 25 czy 30 metrów – mówi Roman Rogowski.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
