Vis a Vis, po drugiej stronie ulicy jednokierunkowej, stoi kościół.
Vis a Vis, po drugiej stronie ulicy jednokierunkowej, stoi kościół. Fot. Facebook/U Sióstr

O tej sprawie pisały już trochę krajowe media. Gospoda ”U Sióstr” w podkarpackiej Dębicy, w której swego czasu Magda Gessler robiła "Kuchenne Rewolucje". I słynny labirynt ze słupków, które postawiły właścicielki, by wydłużyć drogę od swojego lokalu do drzwi kościoła. Nie pomogło. Kobiety nie mogą dostać koncesji na alkohol i już dwukrotnie dostały decyzje odmowne. Sprawa jest przedziwna i budzi skrajne emocje zarówno w samej Dębicy, jak i poza nią. A u naszych południowych sąsiadów – ogromne zdumienie graniczące z rozbawieniem. Jak to? Koło kościoła nie można sprzedawać alkoholu?

REKLAMA
Peter Dzurilla, reporter słowackiej telewizji TV JOJ, trochę taki odpowiednik naszego Polsatu, przyjechał do Dębicy, gdy tylko usłyszał o tym, jak pewna gospoda bezskutecznie próbuje uzyskać koncesję na sprzedaż wina i piwna. I nie może, bo znajduje się za blisko kościoła. Dziennikarz zrobił reportaż, który telewizja pokaże w tym tygodniu. Całą sytuacją był niezwykle zdziwiony.
logo
Labirynt ze słupków prowadzi na tył gospody Fot. Facebook/Gospoda u Sióst
– Dla mnie to pomysł absurdalny. Prześledziłem sytuację w wielu dużych miastach Europy i nawet w Watykanie, obok placu św. Piotra, sprzedają piwo i nikomu to nie przeszkadza. Podobnie jest w Krakowie. Przecież mamy XXI wiek! Dlaczego po dobrym obiedzie ludzie nie mieliby wypić jednego czy dwóch piw? Na Słowacji, i na wsiach, i w miastach, bywa tak, że w niedzielę mężczyźni najpierw jadą do kościoła, a potem do karczmy obok na piwo – mówi w rozmowie z naTemat.
logo
Małgorzata Strumska, w środku, ze słowackim reporterem i jego asystentką Fot. Facebook/U Sióstr
Ksiądz ma widok na gospodę
Lokal, o którym mowa znajduje się przy ul. św. Jadwigi. Praktycznie naprzeciwko kościoła pod tym samym wezwaniem. W linii prostej – na przestrzał, przez ulicę – oddalony zaledwie o 40 kilka metrów od świątyni. Tak blisko, że jak ksiądz w kościele otworzy drzwi na oścież, a sam stoi na ambonie, to gospodę ”U Sióstr” ma niemal jak na dłoni. Dosłownie. Restauracja stoi dokładnie vis a vis. Drzwi w drzwi niemal.
A uchwała Rady Miasta Dębica z 2004 roku stwierdza wyraźnie, że alkoholu nie można sprzedawać w odległości mniejszej niż 100 metrów od kościoła (i nie tylko, oczywiście, są jeszcze szkoły i inne obiekty).
logo
Kościół św. Jadwigi Fot. Wikimedia Commons/ Tomasz Mleczek - Praca własna. Licencja CC BY-SA 3.0
Dlatego właścicielki od lipca nie mogą wywalczyć koncesji. By wydłużyć drogę do kościoła, stworzyły nawet labirynt ze słupków i łańcuchów, co faktycznie – zwłaszcza z zagranicznej perspektywy – może wydawać się groteskowe. W ostatnich dniach znów dostały odpowiedź odmowną. Nie spodziewały się, że sprawa zyska taki ogólnokrajowy, a nawet międzynarodowy, rozgłos. I będzie wzbudzać tyle kontrowersji. Ale nie zamierzają się poddać. – Będziemy walczyć do końca. Będziemy się odwoływać. Mamy czas do 24 listopada – mówi nam jedna z nich.
– Z jednej strony rozumiem, że istnieje polskie prawo, które ogranicza sprzedaż alkoholu i ludzie powinni je respektować. Ale nie rozumiem, dlaczego kościół znajduje się na liście miejsc objętych ograniczeniem – mówi Peter Dzurilla.
Peter Dzurilla

U nas, na Słowacji ostatni taki przypadek był na przełomie XX i XXI wieku. Proboszczowi nie podobało się, że około 100 metrów od kościoła sprzedają piwo i mężczyźni zamiast na nabożeństwo, chodzą właśnie tam, dlatego złożył wniosek o likwidację lokalu. Tyle, że właściciel napisał skargę do Strasburga, który uznał, że likwidacja lub ograniczenie sprzedaży oznaczałaby dyskryminację.

Żadna wódka. Tylko wino i piwo
Oczywiście Słowacja nie jest tak religijnym krajem, jak Polska, więc być może w tym kontekście nie powinniśmy dokonywać porównań. Ale podobne argumenty wypływają również u nas. Z jednej strony mieszkańcy bronią kościoła i stoją na straży prawa oburzając się na siostry, że alkoholu im się zachciało. Inni sugerują, by panie w ogóle zmieniły lokalizację (co jest niemożliwie, bo budynek należy do nich i stoi na ich ziemi), a jeszcze inni – i ci jakby krzyczą najgłośniej – w winie i piwie nie widzą nic zdrożnego.

• Siostrzyczki nie dajcie się ! W Raciborzu na Rynku są dwa kościoły i pięć lokali z alkoholem!Latem każdy wystawia ogródek.Maksymalna odległośc od kościoła to 60 m.
• Durne te przepisy! Co innego gdyby Gospoda U Sióstrchciała monopolowy otworzyć na przeciwko kościoła bądź urządzać w gospodzie libację...
 • Masakra! Jak usłyszałam o tej kolejce zakręcanej.... żenujące. A nie mogą sobie siostry wynająć lokalu dalej od kościoła, skoro tak przeszkadza?
• Śledzę wątek od dawna... Hipokryzja ileś metrów od kościoła wina nie można sprzedawać a w samym kościele go piją... Gdzie tu logika? Czytaj więcej

Tym bardziej, że właścicielki mówią wyraźnie, że chodzi im tylko o sprzedaż tych dwóch trunków. Nic ponadto. – Żadna wódka. Na prośbę naszych klientów chcemy tylko wprowadzić wino i piwo, które mogliby spożywać do obiadu. Zrozumiałabym sprzeciw, gdybym prowadziła klub nocny, czy dyskotekę. Ale ja prowadzę restaurację na podwyższonym poziomie, nie bar nawet. Do mnie przyjdą goście, którzy napiją się lampki wina do kolacji. Zależy mi na wizerunkowi mojej restauracji. Nie pozwoliłabym sobie, żeby przed lokalem stały jakieś lumpki! – mówi naTemat Małgorzata Strumska.
Droga z labiryntem i bez
Już dwa razy, od lipca, jej lokal odwiedzała Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Robili pomiary, a także pełną dokumentację fotograficzno-filmową. Zmierzyli trzy przejścia na linii gospoda-kościół. Pierwsze wspomniane wcześniej, na przestrzał, które według komisji jest jedynym ważnym – to niecałe 50 metrów. Drugie, z tyłu budynku, drogą przez labirynt – niemal 130 metrów. Oraz z tyłu, ale bez labiryntu – około 50 metrów. Decyzja komisji była jednoznaczna.
logo
Lokalna prasa, po dokonanych pomiarach Fot. Facebook/U Sióstr
– Labirynt jest jedynie upozorowaniem drogi, dlatego nie może być brany pod uwagę. Nasza decyzja jest definitywna, ale oczywiście właścicielki mogą się jeszcze odwołać – mówi naTemat wiceszef komisji Roman Rogowski.
Zabrakło mu 10 metrów, ale ksiądz się zgodził
Małgorzata Strumska przyznaje, że przepisy uznaje za absurdalne, stąd razem z siostrą wymyśliły trochę absurdalną odpowiedź – labirynt. Znaną już zresztą z innych miast w Polsce, a nawet z Dębicy, gdy jeden z właścicieli sklepów w podobny sposób chciał wymusić na władzach przyznanie mu koncesji (tylko nie chodziło o odległość od kościoła, a od kas dworcowych PKS. Koncesję mu w końcu przyznano, a po pewnym czasie dworce w ogóle usunięto z listy miejsc objętych ograniczeniem).
– Na Facebooku napisał do mnie ktoś, że miał odległość 90 metrów, brakowało mu 10 metrów, ale proboszcz wyraził mu zgodę na koncesję, którą bez problemu dostał. Od dobrej woli wiele zależy – mówi właścicielka. Zastrzega jednak, że z Kościołem nie wojuje i nie ma żadnych zatargów, Kościół przecież nawet nie jest stroną i ona nic do niego nie ma.
logo
Labirynt przed gospodą Fot. Screen/youtu.be/Y4cKVkM3bmQ
U sióstr, czyli u zakonnic
Co prawda proboszcz już raz dał upust swojemu niezadowoleniu, choć zupełnie nie z powodu alkoholu. Poszło o nazwę lokalu, który kiedyś nazywał się Majaga, ale dwa lata temu odbyły się tu ”Kuchenne Rewolucje” Magdy Gessler, po których nazwę zmieniono na ”U sióstr”. W dodatku z aureolką nad o, w błękitnych barwach, z którymi kojarzone są Siostry Służebniczki Dębickie. Które w Dębicy służą od blisko 130 lat i niejeden z lokalem miał właśnie takie skojarzenie – że prowadzą go zakonnice.
Proboszcz napisał na ten temat artykuł i spotkał się z lawiną krytyki, o czym pisaliśmy w naTemat. Podobno – o czym słyszymy z innych źródeł – do kościoła wciąż przychodzą osoby, które np. szukają pracy w gospodzie.
Niestety, z proboszczem parafii nie udaje się porozmawiać. W żaden sposób nie daje się namówić na skomentowanie tej sprawy. Nie chcą się też wypowiadać siostry zakonne.
A w Krakowie sprzedają koło kościołów
Od 1982 roku w Polsce obowiązuje ustawa, która nakłada na samorządu obowiązek określenia w jakiej odległości od pewnych miejsc nie wolno spożywać alkoholu. – U nas nie jest tak źle. Są gminy, gdzie nie wolno go sprzedawać w odległości 25 czy 30 metrów – mówi Roman Rogowski.
W Dębicy wiele osób daje jednak przykład Tarnowa, gdzie w centrum jest ograniczenie do 30 metrów właśnie, a poza nim – do 100. Albo Krakowa. – Gdyby Rada Miejska nie poszła tam na ustępstwa, to mogłoby się okazać, że Wierzynka trzeba zamknąć, bo jest za blisko kościoła. Praktycznie żadna knajpa w Rynku by nie funkcjonowała, bo za blisko do Kościoła Mariackiego. W mojej ocenie ten przepis jest głupi i rada miejska Dębicy powinna go zmienić – mówi Grzegorz Król, dziennikarz lokalnego tygodnika ”Obserwator”.
Dodaje, że według niego chodzi jednak o to, że rada boi się tego, co powie ksiądz. Sam był świadkiem pomiarów. Mówi, że nikt nie mierzył drogi z gospody do kościoła z uwzględnieniem przejścia dla pieszych. To w końcu byłoby najbardziej rozsądne. A z pasami te 100 metrów na pewno by się uzbierało.
Kto ma rację, niech rozstrzygnie prawo i zdrowy rozsądek. Ale Peter Dzurilla naprawdę jest szczerze zdziwiony. – Nie rozumiem, dlaczego radni nie chcą pomóc mieszkańcom Dębicy – zastanawia się. Bez wątpienia nie słyszał o pomysłach, które kiełkują w głowach radnych innych miast. By jeszcze bardziej zmniejszyć odległość m.in. właśnie od kościołów. I w Krakowie, i w Warszawie też się o tym mówi.

napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl