Pytała o sprawę, którą od kilku dni żyły wszystkie polskie media. Dopytywała, gdy jej gość wyrażał się nieprecyzyjnie. Nie pozwalała, by wymijające odpowiedzi zwalniały gościa z wyjaśnienia Polakom powodów swoich ideologicznych decyzji. Oto krótka lista przewinień, za które red. Karolina Lewicka z TVP Info została zawieszona przez swoich szefów. Jak do tej pory wyglądała "manipulacja" i "propaganda" uprawiana przez krnąbrną dziennikarkę?
PiS nigdy nie cackał się z dziennikarzami. Do tej pory jednak strategia była inna – dziennikarz zadawał niewygodne pytania, a politycy PiS wychodzili obrażeni ze studia. A a żeby jeszcze zdobyć kilka punktów i nadać swojej ucieczce rangi porównywalnej do walki z PRL-owską propagandą, należało ogłosić bojkot danego dziennikarza bądź stacji. Dwie pieczenie przy jednym ogniu – nie trzeba się tłumaczyć, a w oczach mniej zorientowanych widzów zdobywa się rangę męczennika.
"Tu rządzę ja"
Teraz jest inaczej. Politycy PiS są dziś pewni siebie jak nigdy i czują się wszech gospodarzami. W Polsce, w Parlamencie, ale i w mediach. Prof. Gliński nie będzie już wychodził z telewizyjnego studia – teraz to dziennikarz jest gościem u niego. I jeśli nie godzi się na realizowanie dziennikarstwa zgodnego z przekazem oczekiwanym przez aparat PiS – koniec z dziennikarzem. Tak też zakończyła się (przynajmniej na razie) kariera redaktor Lewickiej. I chyba nikt nie ma wątpliwości, że to dopiero początek.
Pamiętam, jak spotkałem prof. Glińskiego na przystanku autobusowym na Saskiej Kępie. Nerwowo przebierał nogami, bo jechał właśnie na wieczór wyborczy Andrzeja Dudy. Zupełnie nie przypominał człowieka, który od kilku tygodni pokazuje w mediach swoją drugą twarz. Dziś to przed nim mają przebierać nogami wszyscy, którzy chcą dyskutować. Tyle, że ze strachu, bo dyskusja już była, a teraz jest działanie.
Program, a według nowej nomenklatury, tuba propagandowa pod szyldem "Minęła dwudziesta" jest archiwizowany i dostępny online dla każdego. Jeszcze jest dostępny. Każdy może zobaczyć, że gościli w nim przedstawiciele wszystkich ugrupowań, również politycy Prawa i Sprawiedliwości. I jakoś udawało się im przebrnąć przez "brutalne ataki", za co dziś uważa się dziennikarskie pytania. Trudno jednak odnaleźć w archiwach takie zachowania, jakiego dopuścił się w programie Piotr Gliński.
– Rozmawiałem z red. Lewicką kilkadziesiąt razy. Jest zawsze świetnie przygotowana i dąży do uzyskania odpowiedzi na pytania jej zdaniem ważne – napisał na Twitterze Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jednak na Twitterze wrzawa trwa nieprzerwanie od wczoraj, a komentatorzy spierają się, kto naprawdę zawinił. Większość osób, co nie zaskakuje z uwagi na prawicowe zabarwienie polskiej części tego medium, krytykuje dziennikarkę. Słusznie zauważają, że redaktor Lewicką poniosły emocje, co zostało uznane za brak profesjonalizmu. Do takiej sytuacji doszło zresztą nie pierwszy raz, bo Lewicka nie zawsze daje sobie radę z zachowaniami swoich aroganckich gości.
Reakcje, na które kiedyś pozwalali sobie politycy pokroju Korwin-Mikkego, Pawła Kukiza czy Przemysława Wiplera, dziś stają się normalną formą rozmowy z dziennikarzem. Tym bardziej zatem jest to czas, kiedy trzeba mieć naprawdę grubą skórę i nie dać się wyprowadzić z równowagi albo nauczyć się prowadzić wywiad w stylu #Samueldociska, który zapytał Beatę Szydło, czy czuje satysfakcję, że miała rację...
Prawica ma dość wolności słowa
Nie minął miesiąc odkąd pisaliśmy w naTemat, że prawica ma dość wolności słowa. PiS walczył jeszcze o głosy wyborców, dlatego nie zdradzał prawdziwych powyborczych zamiarów. Ale zmiany, również te medialne zapowiadali niejako w ich imieniu prawicowi publicyści. Choć i Przemysław Wipler zapowiadał w programie Tomasza Lisa, że "pan zostanie uchodźcą z tej telewizji za miesiąc". Jak na razie wszystko się sprawdza.
Zachowanie Piotra Glińskiego to urzeczywistnienie wizji Rafała Ziemkiewicza. Zdaniem publicysty, byłoby dobrze, gdyby pomyśleć o mediach – i to nie tylko publicznych – jako o kwestii bezpieczeństwa państwa. – W czasach dzisiejszych, kiedy telewizyjne obrazki rządzą irracjonalnymi emocjami mas, pozostawienie mediów poza kontrolą instytucji państwa przypomina średniowieczny błąd tolerowania w państwie prywatnych wojsk magnackich – pisze Ziemkiewicz.
Już teraz widać, że jak o kwestii "bezpieczeństwa państwa" myśli się na razie o mediach publicznych. Te są właśnie "zabezpieczane" przez partię rządzącą, o czym przekonała redaktor Karolina Lewicka. Dziś pozostaje już tylko pytanie, kto następny.