Jeśli ten protest się im uda, związkowcy z PGNiG będą mogli zapalić cygaro zwycięstwa, a nawet – jak w teledyskach raperów – przypalać je płonącą studolarówką. I to co miesiąc. Pal sześć, ile na proteście zyska szeregowy pracownik. Tą jedną akcją liderzy związkowi chcą zainkasować nawet 10 tys. złotych rocznej podwyżki.
Kto by się spodziewał, że przyczyną protestów przed siedzibą PGNiG w Warszawie będą wyjątkowo bogate święta. Pracownicy nie tylko otrzymają 13. wynagrodzenie z okazji Barbórki, ale także mają otrzymać premię roczną. Ile w Polsce jest firm, których pracownicy z pogardą odrzuciliby nagrodę roczną: 5000 złotych w gotówce i 2250 zł w bonach towarowych? Związkowcy PGNiG uważają, że to za mało i protestują. Domagają się jeszcze odwołania prezesa Mariusza Zawiszy. Powód? Jak można wyczytać z komunikatów związkowych, zarząd dużo zarabia, a ignoruje żądania podwyżek ze "strony społecznej".
I kto to mówi?
Według nieoficjalnych informacji, liderzy związkowi należą do najlepiej opłacanych pracowników spółki. Szef jednego ze związków zarabia 203 tys. zł rocznie, a średnie wynagrodzenie etatowego związkowca w 2013 roku wyniosło ponad 126 tys. zł rocznie, czyli ok. 10,5 tys. zł. miesięcznie. To kwota z uwzględnieniem dodatkowych składników wynagrodzenia takich jak: nagroda barbórkowa, nagroda roczna, okresowa i zadaniowa oraz nagroda jubileuszowa itp.. Mimo to, związkowcy z uporem lansują tezę, że w spółce bardzo słabo się zarabia.
Prawdziwy powód protestów to wcale nie "niska nagroda", ale sposób podziału puli premii dla pracowników. Zarząd chce, aby wszyscy pracownicy PGNiG, nawet ci, którzy siedzą w ciepłych biurowcach, nie pracują na platformie wiertniczej, i nie brodzą w błocie szukając złóż gazu, dostali po równo. Oferują wcale nie małą kwotę: 7250 zł. Liderzy związków chcą stałej podwyżki o 6 proc. wynagrodzeń, 2 tys. złotych w bonach i premii rocznej licznej jako procent od wynagrodzenia. Nietrudno wyliczyć, że podział forsowany przez związki sprzyja wprost kieszeniom ich liderów. Wówczas najlepiej zarabiający związkowcy mogliby liczyć na kilkanaście tysięcy złotych wypłaty dodatkowo.
Do tego związkowcy PGNiG potrafią doskonale grać na nastrojach pracowników. Najpierw doprowadzili do tego, że gazownicy odrzucili propozycję premii – chociaż dla większości szeregowych pracowników to więcej niż 14. pensja. Niedawno zorganizowali referendum, gdzie przy 82 proc. frekwencji większość pracowników opowiedziała się za protestem ze strajkiem włącznie. Jest się o co bić, bo w 2014 roku Grupa Kapitałowa PGNiG zarobiła 2,8 mld zł (wzrost zysku o 47 proc. wyższy niż w poprzednim roku). Ten rok również zapowiada się dobrze. Spór zbiorowy trwa więc od maja.
Menedżerowie spółki przekonują jednak, że solidny, ale jednorazowy bonus roczny to wszystko, co mogą zaoferować pracownikom, jeśli chodzi o racjonalne gospodarowanie finansami. Też grają na czułej nucie. Twierdzą, że dzięki wyższemu zyskowi chcą obniżyć ceny gazu dla odbiorców indywidualnych, wprowadzając programy rabatowe.
Solidarność i 41 rozbójników
Osoba z PGNiG punktuje za to liczne związkowe patologie: – 41 osób jest zwolnionych z obowiązków w pracy. Specjalista związkowiec w oddziale może zarabiać tyle, ile kierownik. Przy podwyżkach związkowcy łapią się najczęściej na górne pułapy widełek - około 6-17 tys brutto – wylicza w rozmowie z naTemat.
Koszty związkowych etatów ponosi pracodawca – w wypadku PGNiG to 1,4 mln złotych rocznie, a w całej grupie kapitałowej 5,4 mln zł. To nie wszystko, najważniejsi związkowcy mają dodatkowe świadczenia takie jak biura, pracowników biur czy samochody do dyspozycji. Za ich delegacje ponownie płaci spółka, a w tych biurach pracuje dużo członków rodzin związkowców. Okazało się też, że za organizowanie akcji protestacyjnych związkowcy otrzymują dotacje ze swoich central - nawet 200 tys. złotych od akcji.
Mają wszystko i walczą dalej
– Wszystko to zgodnie z prawem, ale już dawno przekroczono granicę walki o prawa pracownicze. Związki stały się wewnątrz-firmową opozycją, która wciąż domaga się więcej i więcej – dodaje nasz rozmówca.
Co ciekawe, PGNiG od lat praktykuje wypłaty premii od zysku dla pracowników – wypłacane są kwartalne, roczne oraz Barbórka. Jak na trzecią pod względem przychodów firmę w Polsce, lista dodatkowych prezentów jest imponująca. "Kredkowe" to kilkuset złotowy zasiłek na wyprawkę szkolną dla dzieci. Są też dopłaty do biletów miesięcznych dla pracowników i ich najbliższych. Dopłaty do paczek świątecznych dla dzieci, a także dofinansowanie wczasów i wyjazdów na ferie. Opieka zdrowotna na preferencyjnych warunkach (dla całej rodziny) w prywatnych przychodniach i klinikach medycznych. Do tego kilkaset złotych dodatku na fitness i rozrywki sportowe.
To nie pierwsza firma, w której władzę chce przejąć "robotnicza rada". Na początku roku przed siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej pokazowo obijano pięściami, a potem spalono kukłę prezesa. Tam także absurdalny pretekst sprowokował gniew ludu. Prezes chciał wprowadzić straszliwe reformy: pracujące w soboty, a także odmówił darmowej zupy regeneracyjnej pracownikom biur. Skończyło się tak, że Zagórowski ustąpił ze stanowiska zaś akcje notowanej na giełdzie firmy spadły o prawie połowę. Kto płaci za przywileje związków w PGNiG? Proponuję zajrzeć do rachunku za gaz.
Nie możemy spełnić wszystkich żądań Związków Zawodowych z uwagi na koszty jakie ponosi PGNiG w związku z liberalizacją rynku oraz wzrostem konkurencji. Priorytetem jest utrzymanie rynku, wartości spółki oraz dalsze obniżanie cen dla klientów. Przedstawione przez zarząd propozycje są kompromisem uwzględniającym interes pracowników, możliwości ekonomiczne spółki oraz przyszłe wyzwania przed jakimi stoi nasz koncern