Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało, że idzie "dobra zmiana". To widać nie tylko po stylu przeprowadzania przez Sejm poszczególnych ustaw, ale też po tym, kto to robi. Pięć uchwał unieważniających wybór sędziów Trybunału Konstytucyjnego uzasadniał Stanisław Piotrowicz – za PRL-u prokurator oskarżający opozycjonistów, w wolnej Polsce znany z umorzenia śledztwa przeciw księdzu-pedofilowi.
– Pan Piotrowicz właśnie w Krośnie był prokuratorem, a ja siedziałem tam "na dołku" – powiedział w TOK FM Jerzy Stępień, działacz opozycji w PRL, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Przypominał, że Piotrowicz w latach 80. był prokuratorem prokuratury rejonowej, a później awansował do wojewódzkiej. Został też w 1983 roku odznaczony Brązowym Krzyżem zasługi. – To znaczy, ze musiał się dobrze spisywać jako prokurator – ocenił Stępień.
W stanie wojennym był oskarżycielem opozycjonisty, który roznosił bibułę. Kiedy sprawa wyszła na jaw, Piotrowicz przekonywał, że została mu ona przydzielona przez przełożonego, a on dążył do jej ukręcenia. Przepraszał też za to, że należał do PZPR i "nie wykazał się wtedy heroizmem". I o ile w 1978 roku był młodym kandydatem do egzaminu prokuratorskiego i rzeczywiście mógł być pozbawiony heroizmu, o tyle pozostawanie w PZPR po 13 grudnia 1981 roku oznacza, że był też pozbawiony przyzwoitości.
Ale za Piotrowiczem, który w Sejmie siedział ramię ramię z prezesem, ciągnie się też ta bliższa przeszłość, już z okresu po 1989 roku. Jako prokurator w Krośnie prowadził on śledztwo ws. podejrzanego o pedofilię księdza z Tylawy. Po pięciu miesiącach zdecydował o jego umorzeniu – przypomina Małgorzata Bujara na łamach "Gazety Wyborczej". Uzasadniając umorzenie, Piotrowicz kwestionował zeznania dzieci i dorosłych świadczące o winie księdza (jednej z nich zarzucał zeznawanie za pieniądze).
Obecny poseł PiS przekonywał też, że branie dzieci na kolana i dotykanie ich to normalne zwyczaje w tamtym środowisku, a dotykanie sfer intymnych jest związane ze zdolnościami bioenergoterapeutycznymi księdza. Piotrowicz nie widział też nic złego w tym, że dzieci nocują na plebanii, a ksiądz je kąpie. Ostatecznie po odwołaniu śledztwo wznowiono, a duchownego skazano na dwa lata w zawieszeniu na pięć.