To nie my, konsumenci decydujemy, co będzie świąteczną tradycją, ale sieci handlowe, które zapełniły już magazyny towarem i lada tydzień zaczną nam je serwować. Biedronka już ustaliła priorytety na te święta: łosoś, sum, tołpyga, dorsz i śledź.
Czytam i oczom nie wierzę. W najnowszej gazetce promocyjnej Biedronki „Smaki na święta” jako świąteczną inspirację do przygotowania wigilijnych dań poleca się świeży filet z… suma. Ewentualnie w grę wchodzi tołpyga albo świeży dorsz. Na kolejnych stronach śledzie w kilku wariantach, makrela ze słoika, konserwy z tuńczykiem. Wszystko to okraszone standardową świąteczna scenografią: gałązki choinek, świeczki, bombki. Karpia ani śladu…
Nie jem karpia na Wigilię
A więc zaczęło się. Handlowcy Biedronki wyczuli, to o czym mówiły już badania marketingowe sprzed dwóch lat. Ponad połowa Polaków stwierdziła, że w Wigilię nie zje karpia. Paradoksalnie, jego najgorszą cechą jest to, że jest rybą, smakuje jak ryba, ma rybi zapach i ości. Do tego daliśmy sobie wmówić, że kupno świeżej ryby, a później użycie tłuczka, noża oraz patelni to niemal największa zbrodnia. Zabawne, że dzieje się to w kraju kiełbasy i schabowego, gdzie pod pod nóż idzie ponad 6 mln świń rocznie.
Ale eksperci nie mają już wątpliwości, sława karpia przemija. – Karp nie będzie takim hitem, jak chociażby łosoś wędzony, którego sprzedaje się dużo w kraju i poza jego granicami – powiedział Jerzy Safader, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb i szef firmy Stanpol. Kilka dni temu udzielił wywiadu w Portal Spożywczym, z którego wynika, że karp to duży problem dla sieci handlowych. – To tak naprawdę ryba jednego dnia. Gdy zbliża się Boże Narodzenie, mamy do czynienia ze swoistym „karpiowym rzutem” na taśmę – mówi.
Karpie to problem
Z wypowiedzi przedsiębiorcy wynika, że producenci karpia mają poważny problem z wejściem do handlu. Owszem, produkt poddał się najnowszej modzie. Zamiast kłopotliwych żywych ryb, sprzedaje się filety i płaty z karpia zamykane w opakowania z tzw. „atmosferą zmodyfikowaną”. Wydłuża to przydatność do spożycia świeżej ryby do dwóch tygodni. Ale nawet w takich niemal gotowych półproduktach zdarzają się drobne ości. – Obecnie robimy wszystko, aby wyeliminować z niego ości, które w tym wypadku są ciągle głównym problemem – dodał Safader.
Zmorą nowoczesnego handlu jest to, że gdy w Wigilię sklepy zamykają stoiska, na ladach zostaje mnóstwo towaru, który nawet w promocji nie znajdzie już nabywców. Kto zjada karpia na Nowy Rok? Chyba tylko Wietnamczycy, którzy zakupiony tanio surowiec serwują w barach jako anonimową rybę w pięciu smakach. Z kolei polskie „lobby karpiowe” nie ma aż tylu pieniędzy, co producenci suplementów diety i kapsułek z olejem z rekina, aby kampanią reklamową przekonać konsumentów do zjadania karpia przez cały rok.
Przedstawiciele sieci Biedronka twierdzą, że karp pojawi się w sieci tuż przed świętami. A i to raczej z obowiązku niż ze względów biznesowych. Sam produkt idealnie nadaje się raczej na marketingową przynętę i jako dodatek do innych zakupów, ponieważ konsumenci kupują tę świeżą rybę na jedną okazję w roku. Pamiętacie wojnę o karpia po złotówce w Lidlu?
Najczęściej na talerzach Polaków w ubiegłym roku gościły mintaje, śledzie, pangi i łososie. To właśnie te dwa ostatnie gatunki wypychają karpia ze świątecznego stołu . Polacy uważają za łososia za rarytas, chociaż to ryba hodowlana na skalę przemysłową. Dzikie są jedynie bałtyckie – tych jednak lepiej nie kupować, bo są zagrożone przełowieniem. Z kolei alaskańskie i szkockie są drogie, 150-300 zł za kilogram wędzonego mięsa. Reszta to „produkcja przemysłowa” w klatkach zanurzonych w Atlantyku albo hodowlach w norweskich fiordach.
W tym roku Norwegowie odnotowali rekord eksportu tych ryb do UE i Polski – 14 mld złotych. Polski karp przegrywa też pojedynek z pangą. Co ciekawe, sami wietnamscy eksporterzy zachwalają pangę, że nie ma zapachu ryby, a można z niej zrobić produkt podobny do filetów z piersi kurczaka, albo mięso kraba. Panga to prawdziwa wietnamska złota rybka. Dorasta do rozmiaru handlowego w niecały rok (dla porównania karp rośnie 3 lata). Nie zabijają jej ścieki w mętnych wodach Mekongu, gdzie działa okryty ponurą sławą „rybny matrix”. 10 wietnamskich rybnych oligarchów zgarnia 1,8 mld dolarów z handlu. I znowu to ktoś zarabia na nas, a nie odwrotnie.