
Jeden z najlepszych pięściarzy przełomu wieków. Pierwszy bokser, który został mistrzem świata trzech federacji w kategorii półciężkiej. Człowiek o dwóch obywatelstwach, z nader pokręconymi losami. Najpierw grano mu "Mazurka Dąbrowskiego", potem hymn niemiecki, potem ponownie Mazurka. Z Dariuszem Michalczewskim porozmawiałem przy okazji konferencji prasowej przed meczem bokserskim Polska - Ukraina. Oto, co mi powiedziałem o patriotyzmie, alkoholu, polskim boksie i Euro 2012. Przy okazji przekonałem się, że ma też całkiem duży talent wokalny.
Całe szczęście, że oni tak zrobili a nie inaczej. Przecież Podolskiego chcieli w reprezentacji Polski, całe szczęście, że się nie zgodził w tamtej chwili. W tej chwili on jest tam czołowym piłkarzem, to jest wyższy poziom, większy prestiż. Na pewno z Polakami nie odniósł by takich sukcesów.
A Dariusz Michalczewski czuje się bardziej Polakiem czy Niemcem?
W Polsce mam matkę, rodzinę, kocham Polaków, ludzi, cały nasz naród. Ale też nie jestem jakimś nacjonalistą. Ja po prostu kocham dobrych ludzi, o tak.
(Śmiech) Ale nie chodzi o to. Ja wykorzystałem wszystkie możliwości, wszystkie prawa, jakie państwo niemieckie wtedy dawało. I to jest czapka z głowy dla mnie, że ja to wtedy tak zorganizowałem. Gdybym nie dostał wtedy tamtego paszportu, to ja bym pewnie nie pojechał na mistrzostwa Europy (Michalczewski wygrał je w barwach Niemiec w 1991 roku - red.). Moja kariera potoczyłaby się dużo gorzej, inaczej. Nie walczyłbym na pewno z najlepszymi pięściarzami. To, że dostałem obywatelstwo to był taki prezent od państwa niemieckiego dla mnie. Ja nie wiem co by było gdybym go nie dostał. Szczerze? Wolałbym o tym nie myśleć.
Posłuchaj Dariusza Michalczewskiego
Jeszcze Polska nie zginęła… (Michalczewski śpiewa początek "Mazurka" na melodię hymnu Niemiec). Nie no, żartuję. Ja jestem patriotą i kocham Polskę, ale jednocześnie jestem wdzięczny państwu niemieckiemu. Wiem, że oni mają wszystko poukładane. W Polsce mam matkę, rodzinę, kocham Polaków, ludzi, cały nasz naród. Ale też nie jestem jakimś nacjonalistą. Ja po prostu kocham dobrych ludzi, o tak.
Wie pan, ja lubiłem dobrą atmosferę, a z tego całego towarzystwa tam wtedy to ja piłem najmniej. Ja po prostu musiałem wszystko zorganizować - żebyśmy mieli dyskotekę, żeby były bilety na walkę, żeby chłopacy mieli wódę, żeby jakiś szampan był. Jakieś towarzystwo.
Ja nie znam detali tej sprawy, nie będę się wypowiadał. A co do tamtej mojej wypowiedzi, to dziennikarz trochę podkręcił. Wie pan, ja lubiłem dobrą atmosferę, a z tego całego towarzystwa tam wtedy to ja piłem najmniej. Ja po prostu musiałem wszystko zorganizować - żebyśmy mieli dyskotekę, żeby były bilety na walkę, żeby chłopacy mieli wódę, żeby jakiś szampan był. Jakieś towarzystwo. A ja? Ja się cieszyłem, że była atmosfera. A ile pan myśli, że można było tego alkoholu pić? Tym bardziej, że ja byłem sportowcem, który robił 7,8 kilo wagi. Jak w szatni kiedyś wypiłem 2 piwa, to na konferencji prasowej już mi się język plątał.
Widzi pan jakieś szanse?

