
- Wie pan, ja o "Cyganie" nie chcę za wiele mówić. Powiem tylko, że według mnie taki człowiek nie powinien być idolem młodego pokolenia. Zdolnych chłopaków nie powinno się raczej brać do klubu i mówić im, że patrzcie, tu swoje umiejętności szlifował Dawid Kostecki - słyszę w słuchawce od człowieka, związanego z rzeszowskim boksem. Nie chce za wiele mówić, a już na pewno nie zgodzi się na podanie nazwiska.
Zdaje sobie sprawę, że mój wizerunek został zrujnowany. Jednak najważniejsze, że nie odwróciła się ode mnie rodzina i przyjaciele. W ogóle ci, którzy mnie znali, wierzą mi i są za mną. Wiele osób podchodzi do mnie w Rzeszowie i pyta: "Dawid, co oni ci robią?" Ludzie wiedzą, że to jakaś manipulacja. No bo ja i narkotyki? Nienawidzę tego świństwa. Mam dwójkę dzieci, uczestniczyłem w wielu akcjach przeciwko braniu dragów. Nikt rozsądny w moim towarzystwie w ogóle nie wspomina o takich używkach. Pan mnie przecież zna - żyję jak asceta, nie piję alkoholu, nie chodzę na imprezy i bankiety, choć zaproszeń mam mnóstwo...
Promocja tak, boksersko - już nie
Z jednej strony perspektywa długiej odsiadki, z drugiej - wielka życiowa szansa. Kostecki jeszcze będzie się odwoływać, do tego nie wiadomo, kiedy będzie musiał rozpocząć odbywanie kary. Ma nadzieję, że nastąpi to po 30 czerwca kiedy wejdzie na ring a w drugim narożniku zobaczy Roya Jonesa Jr. Człowieka, który jako pierwszy bokser od prawie stu lat był mistrzem świata w czterech kategoriach wagowych. Którego walki przeszły do historii boksu. Sam Kostecki przyznał w jednym z wywiadów, że Jones to bokser, który rodzi się raz na 200 lat, gość, który swoją klasą wyprzedza epokę.
Naoglądałem się filmów akcji, na których wojownicy skakali, robili salta, latali A ja byłem w takim wieku, że biegałem po dachach, robiłem gwiazdy, szpagaty, oglądałem filmy o ninja - to były takie pierwsze fascynacje. Później jako 13-latek obejrzałem walkę Mike'a Tysona i bardzo mi się to spodobało. Potem śledziem już wszystkie walki zawodowców - Andrzeja Gołoty, najlepsze gale ze Stanów Zjednoczonych.
Nie dość, że by się z nim zmierzył, to jeszcze miałby duże szanse, by mistrza sprzed lat pokonać. Dzwonię do Mateusza Falasy z serwisu boxingnews.pl, zarazem blogera naTemat. - To byłaby świetna walka pod kątem promocyjnym, ale boksersko już niekoniecznie. Jones jest już cieniem samego siebie, ostatnie walki przegrywa przez ciężkie nokauty. Jeszcze jakiś czas temu byłoby to nie do pomyślenia, ale dziś sądzę, że Dawid Kostecki byłby faworytem takiego starcia - słyszę od niego w słuchawce.
Każdy ze znanych polskich bokserów ma swoją piosenkę, która mu towarzyszy przy wejściu na ring. I która najczęściej ma w jakiś sposób określać jego charakter. Gdy do narożnika zmierza Tomasz Adamek, słyszymy "Pamiętaj" Funky'ego Polaka. Mateusz Masternak wychodzi na walkę przy akompaniamencie Kazika Staszewskiego, śpiewającego, że "mordercy mają serca gołębie". A "Cygan"? On postawił na hip-hop i utwór zespołu firma pt: "Czas na walkę", refren jest nawet o nim bo wokalista śpiewa: "To czas na walkę, to czas na walkę, Dawid Kostecki, uliczny fighter". Gdy uruchamiam film, tuż pod nim komentarz, wiele mówiący, na temat Dawida: "Jedyny Cygan, do którego nic nie mam".
Refren pasuje jak ulał, bo Kostecki bije się nie tylko na ringu. Zanim jeszcze stał się znanym bokserem, trafił za kratki. Powód? Pobicie. W 2008 w rozmowie z Michałem Koperem z serwisu bokser.org wrócił do tamtych zdarzeń. Fragment jego wypowiedzi: "Wiesz, dyskoteka, ja byłem po dwóch piwach, ktoś chciał się bardzo ze mną sprawdzić no i się sprawdził. Zakończyło się to po jednym ciosie. Chłop upadł, okazało się potem, że nabawił się jakiejś kontuzji, że ma jakichś znajomych. Finał bym taki, że przesiedziałem na sankcji 8 miesięcy". Po tamtym pierwszym wyroku wyrzucono go z rzeszowskiego Wisłoka. Uznano, że człowiek skazany nie może uprawiać sportu.
"Cygan" występuje nie tylko na ringu. Zobaczyć go możemy w teledysku zespołu Firma "Po tej samej stronie". Ale nie tylko. W serialu "Naznaczony" zagrał boksera "Żyletę". Wystąpił też u Marcina Wrony w filmie "Moja krew".
Oni go zniszczą
Okazało się, że co go nie zabije, to go wzmocni. Dziś ma na koncie 40 zawodowych walk, spośród których przegrał tylko jedną. - Cóż, nie jest to jakiś talent, który rodzi się raz na trzydzieści lat, ale na pewno należałoby go uznać za jednego z najciekawszych polskich bokserów. Do swoich walk jest dobrze przygotowany fizycznie , problemem pozostaje natomiast głowa. Wciąż, choć już w mniejszym stopniu niż kiedyś, za bardzo chce, za bardzo podpala się podczas pojedynku - analizuje Falasa.
Na koniec jeszcze raz mój anonimowy rozmówca. Nie jest optymistą. - Kostecki - bokser? Ja się obawiam, że te wyskoki w końcu zakończą jego karierę. On się obraca w złym środowisku, wśród nieodpowiednich ludzi, oni pociągną go na dno. Już wkrótce.